Strona 3 z 7 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 7 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 62

Wątek: Marcowego zemsta po latach

  1. #21
    Bieszczadnik
    Na forum od
    02.2005
    Postów
    575

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Bo piwo zawsze pomaga.
    O, święte słowa !!!!

  2. #22
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,664

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Poniedziałek, 9 października

    Budzę się o 5 rano. Na schroniskowym termometrze zero stopni. Po śniadaniu wyruszam żółtym szlakiem na Wetlińską. Mijam zamkniętą budkę BdPN (4 zł do przodu!) i rozpoczynam wspinaczkę na Przełęcz Orłowicza.
    Jest pięknie, rześko, słonecznie, kolorowo i cicho. Byłoby absolutnie cicho, gdyby nie moje rzężenie z płuc i dudnienie z obu przedsionków. Gdzieś w połowie drogi - gdy już muszę robić postoje co 100 metrów, by złapać oddech - dopadają mnie natrętne myśli w stylu: „co ja, k..., tutaj robię?!” albo „po ch... się tak męczę?!”. Oczywiście w myślach nie używam kropek. Ale gdy wychodzę nad linię lasu, dostaję natychmiastową i zadowalającą odpowiedź. Krystaliczne powietrze, w dali widoczna Tarnica, w dolinach resztki mgieł, na połoninie nikogo. Po to tu jestem.
    Na przełęczy odpoczywam dłuższą chwilę i po raz pierwszy podczas tej wyprawy wyciągam mapę. Dopiero teraz zauważam denerwujący feler mojego Copernicusa – ścieżki są zaznaczone tym samym kolorem i tą samą kreską co poziomice. Masakra dla oczu. Nie daj Boże czytać toto w świetle latarki. Ale póki co mamy piękny poranek, więc ruszam dalej.
    Pierwszą żywą istotę spotykam na Osadzkim. Sympatyczny koleżka rozsiadłszy się na skałkach popija w zamyśleniu piwo. Przysiadam się i zaczynamy rozmawiać. Jest nauczycielem ze Stalowej Woli, przyjechał samochodem w nocy i wieczorem wraca. Widać, że górski wirus dopadł go stosunkowo niedawno, bo chciwie wypytuje o Bieszczady i nie tylko. Opowiadam mu o swoim lipcowym wypadzie w Karkonosze, a on nieoczekiwanie zapala się do podróży w tamten rejon. Proponuje mi piwo, ale – jak dla mnie – na piwko jest za wcześnie. Sięgam do swojego plecaka po piersiówkę z „gorzką”. Noszę ją od samego początku pobytu w Biesach, ale dotychczas jakoś nie było okazji napocząć.
    Na marginesie – kupiona eksperymentalnie na wyjazd wódeczka okazuje się niezwykle zacna. Pewnie niektórzy kojarzą „Polską” z Polmosu w Zielonej Górze. W identycznych butelkach ten sam producent wypuścił ostatnio „Gorzką”, a właściwie słodko-gorzką wódkę o mocno korzennym aromacie. Miodzio! Klasyczna „gorzka żołądkowa” się nie umywa.
    Ale dość o tem. Kolega idzie na Smerek, więc wkrótce się żegnamy i ruszamy każdy w swoją stronę. Zbliża się południe i na połoninie się zagęszcza. Przy „Chatce Puchatka” zebrał się już całkiem spory tłumek. By odpocząć i zjeść kanapki dosiadam się do trzech dam w wieku... ekhm... słusznym. Są sympatyczne, porządnie wyekwipowane i nader rozmowne. Przyjechały z Wybrzeża, a do Chatki wspięły się głównie po to, żeby przekazać Lutkowi Pińczukowi pozdrowienia od swojej koleżanki. Chcę to zobaczyć, więc wchodzę za nimi do schroniska. Podchodzimy do barowego okienka, w którym urzęduje gospodarz. Jedna z pań pyta nieśmiało:
    - Czy zastałyśmy pana Lutka?
    - Owszem, to ja.
    W odpowiedzi słyszy pisk radości.
    - Mamy dla pana pozdrowienia od takiej to a takiej. Pamięta pan? Tej z Gdańska.
    Lutek oczywiście „pamięta” i prosi re-pozdrowić. Panie wychodzą zachwycone. Już na zewnątrz z wypiekami na twarzach dzielą się wrażeniami ze spotkania ze słynnym zakapiorem.
    - Myśli pan, że chciałby zrobić sobie z nami zdjęcie? – pytają mnie.
    Zapewniam, że Lutek na pewno o niczym innym nie marzy. Sielankę na tarasie przerywa wejście stuosobowej wycieczki nastolatków. Nastrój pryska, więc postanawiam się ewakuować. Żegnam się z paniami i ruszam w stronę Berehów. Schodząc w dół mijam kilka zziajanych grup w strojach niedzielnych, które najwyraźniej postanowiły zrobić sobie relaksujący spacerek do schroniska. W oczach mają moje poranne pytania.
    Na krzyżówce w Berehach pusto. Chce mi się pić, więc idę do sklepu. Naprzeciwko widzę starszą kobietę w laczkach, która na mój widok zawraca. Po chwili wyprzedzam ją i docieram do budki. Zamknięta na trzy spusty. Markotnieję, ale zza pleców słyszę głos: „Otwarte, otwarte!” Oczywiście kobietą w kapciach była pani sprzedawczyni. Z butelką coli wracam na skrzyżowanie, zapalam papierosa i siadam na metalowej barierce w oczekiwaniu na transport do Wetliny. Po przeciwnej stronie drogi młoda dziewczyna z kasy BdPN-u próbuje uśpić w wózku mniej więcej rocznego chłopczyka. Młody dłuższą chwilę marudzi, ale wreszcie pada. Jego mama siada po przeciwnej stronie jezdni i też wyciąga papierosy. I tak sobie bez słów siedzimy, dymiąc i uśmiechając się do siebie. Samochody przejeżdżają sporadycznie, a kierowcy tradycyjnie nie reagują na moje machanie. Wreszcie po godzinie od strony Wetliny podjeżdża bus. Wysiada kilka osób, a szofer zawraca i wyłącza silnik na poboczu. Podchodzę i pytam, czy jedzie do Wetliny. Kierowca potakuje, ale oczywiście musimy jeszcze poczekać na jakichś pasażerów. No to czekamy. Gdy po godzinie nikt się nie pojawia, kierowca zrezygnowany mruga do mnie światłami i jako jedyny ładunek zabiera do kabiny. Wysiadam przy „Bazie ludzi z mgły”, chcąc dać osławionej knajpie jeszcze jedną szansę. Tym razem nie jestem jedynym gościem, bo na zewnątrz siedzą jeszcze dwie osoby. Wracam do schroniska.
    Wieczorne piwko na tarasie zostaje zakłócone pojawieniem się czterech dużych i łysych facetów. Podjeżdżają dwiema niezłymi brykami na warszawskich numerach, więc moja pierwsza myśl jest oczywista: ONI dotarli już w Biesy! Okazuje się jednak, że panowie przyjechali po prostu na nocleg. Właścicielka idzie pokazać im pokoje. Gdy wracają, są wyraźnie niezadowoleni. Z baru-recepcji docierają do mnie pojedyncze słowa świadczące o tym, że panowie są skłonni nocować, ale za znacznie mniejsze pieniądze. Podobno „w internecie pokoje wyglądały lepiej”. Dziwne, bo pewnie oglądałem te same strony i – jak dla mnie – pokoje wyglądają o wiele lepiej w naturze. Poza tym panowie nie sprawiają wrażenia ludzi z problemami finansowymi. Drobna właścicielka (zuch-kobieta!) się nie ugina i nie chce dać upustu. Godzi się jednak oddać połowę zaliczki. Panowie są tak ucieszeni zwrotem stówy, że przed odjazdem zamawiają po piwie i z właścicielką rozstają się w zgodzie. A ja się zastanawiam, gdzie znajdą inny nocleg - o tej porze, za takie grosze, w przyzwoitym standardzie...
    Idę spać. Plany na jutro są dwa: zaległa Caryńska albo Rabia Skała. Może nawet Okrąglik? Rano się okaże.

  3. #23
    Bieszczadnik
    Na forum od
    02.2005
    Postów
    575

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Byłoby absolutnie cicho, gdyby nie moje rzężenie z płuc i dudnienie z obu przedsionków. Gdzieś w połowie drogi - gdy już muszę robić postoje co 100 metrów, by złapać oddech - dopadają mnie natrętne myśli w stylu: „co ja, k..., tutaj robię?!” albo „po ch... się tak męczę?!”.
    Jakże znane mi są te "natrętne" myśli... , ale gdy człek wdrapie się na górę...
    Co do "rzężenia z płuc" ... rzucenie palenia daje tu nadzwyczajną ciszę! Wiem coś o tym...

  4. #24

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Poniedziałek, 9 października

    Gdzieś w połowie drogi - gdy już muszę robić postoje co 100 metrów, by złapać oddech - dopadają mnie natrętne myśli w stylu: „co ja, k..., tutaj robię?!” albo „po ch... się tak męczę?!”. Oczywiście w myślach nie używam kropek. Ale gdy wychodzę nad linię lasu, dostaję natychmiastową i zadowalającą odpowiedź. Krystaliczne powietrze, w dali widoczna Tarnica, w dolinach resztki mgieł, na połoninie nikogo. Po to tu jestem.
    Pocieszasz mnie. Myślałem, że tylko ja tak mam. :)

  5. #25
    Bieszczadnik Awatar Polej
    Na forum od
    11.2004
    Rodem z
    Międzychód
    Postów
    1,153

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Poniedziałek, 9 października

    Naprzeciwko widzę starszą kobietę w laczkach, która na mój widok zawraca. Po chwili wyprzedzam ją i docieram do budki. Zamknięta na trzy spusty. Markotnieję, ale zza pleców słyszę głos: „Otwarte, otwarte!” Oczywiście kobietą w kapciach była pani sprzedawczyni. .
    Kapesowa zawsze na "posterunku"
    Pozdrawiam
    Przemek

  6. #26
    Bieszczadnik Awatar MF
    Na forum od
    11.2004
    Postów
    174

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez WojtekR Zobacz posta
    Co do "rzężenia z płuc" ... rzucenie palenia daje tu nadzwyczajną ciszę! Wiem coś o tym...
    Taaaaa... Potwierdzam, sprawdzam to zjawisko od pół roku i nawet w Tatrach nic nie rzęziło

  7. #27
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Hej:)
    No, okazuje się, że moglibyśmy założyć Podforum Rzężacych Ale jakież to cudowne później wyrównywać oddech na szczycie :D

    Pięknie, pięknie...jakbym sam tam był, dobrze piszecie Panie Marcowy:D Dalej....

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    [B]Dopiero teraz zauważam denerwujący feler mojego Copernicusa – ścieżki są zaznaczone tym samym kolorem i tą samą kreską co poziomice. Masakra dla oczu. Nie daj Boże czytać toto w świetle latarki.
    O tak - prowadziłem po nocy ludków na kursie z taką mapą. W moim Petzlu na żółtą żaróweczkę widziałem jeszcz co nieco, ale gdy ktoś przyświecił diodówką...wszystko znikało:D
    Ostatnio edytowane przez Derty ; 20-10-2006 o 11:42
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  8. #28
    Bieszczadnik
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    pogórze
    Postów
    114

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    cdn???????????????????? :D
    pozdrawiam
    Małgośka

  9. #29
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez banana Zobacz posta
    cdn???????????????????? :D
    Ty Marcowego nie poganiaj;> Napisał, że rano wybierze? To czekajmy do rana;> :)
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  10. #30
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,664

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Wybaczcie, ale jak się wróci do kieratu po dwóch tygodniach, to nie zawsze jest czas na pisanie. Wszak bagno wciąga Ale do rzeczy.

    Wtorek, 10 października

    Według pierwotnych założeń miałem po południu przenosić się do Cisnej, ale rano stwierdzam, że nie chce mi się znów tracić połowy dnia na przejazd i szukanie kolejnego lokum. Zaglądam do baru-recepcji i pytam, czy mógłbym zostać w schronisku jeszcze dwa dni. Akurat są wolne miejsca, więc z ulgą dopłacam należność i zaczynam się przygotowywać do kolejnej wyprawy.
    Ze schroniska wychodzę ok. 10. Przy sklepie ABC - jak na zamówienie – stoi busik do UG. Ale kierowca nie jest tak uległy, jak ten wczorajszy, i każe czekać na quorum. Stoję z pół godziny, ale żaden inny pasażer się nie pojawia. No to Jawornik! Ruszam do żółtego szlaku, po drodze machając bez przekonania na z rzadka przejeżdżające osobówki. Tuż przed zejściem z drogi zdarza się cud. Zatrzymuje się mały opel na śląskich numerach. Dwóch panów w średnim wieku z chęcią zgadza się zabrać mnie do Berehów. No to Caryńska! Panowie przyjechali na parę dni połazić. Po drodze mijamy ze 4 inne busy na poboczach. Są puste, a kierowcy w oczekiwaniu na klientów wygrzewają się na słońcu. Widomy znak, że jest już mocno po sezonie. Wysiadam w Berehach życząc podwożącym miłego pobytu i ruszam kupić bilet. W kasie BdPN siedzi ta sama sympatyczna dziewczyna, która wczoraj usypiała dziecię i z którą wspólnie popalaliśmy przy krzyżowce.
    Rozpoczynam mozolną wspinaczkę przez Las Snozy. I żałuję, że nie umarłem wczoraj. Znów ta zadyszka, znów dudnienie w klatce piersiowej, znów te namolne pytania. Dochodzi do tego atrakcja w postaci parowania okularów – gdy tylko zatrzymuję się dla złapania oddechu, szkła natychmiast zachodzą mi mgłą. I to bynajmniej nie ze wzruszenia. Mam do wyboru dłuższy postój celem wyczyszczenia bryli albo dalszy marsz, bo po kolejnych kilku krokach para znika, jednak przez tę chwilę idę prawie po omacku. Ale przynajmniej nikogo nie potrącę, bo na szlaku pusto. Pierwszego człowieka spotykam powyżej linii lasu, a za chwilę pojawiają się następni.
    Wreszcie zdobywam Kruhły i rozsiadam się na skałkach. Obok rezyduje młody człowiek, który wyminął mnie na podejściu. Ma profesjonalny sprzęt fotograficzny, dzięki czemu mam kolejną ofiarę! Chętnie zgadza się zrobić mi fotkę, a ja rewanżuję się mu tym samym. Leszek jest też z Warszawy, przyjechał w nocy samochodem, który zostawił na Przełęczy Wyżniańskiej. Zastanawia się, czy schodzić do UG, czy też od razu wracać zielonym szlakiem do auta. Idziemy do rozstajów, na których mój towarzysz decyduje się wędrować dalej ze mną. Gadamy z rzadka, ale sympatycznie. Okazuje się, że Leszek pracuje w dość bliskiej mi branży. Gdy rzuca nazwę firmy, parskam śmiechem - znam dobrze jednego z jego szefów. How modern...
    Przy samym zejściu z Caryńskiej spotykamy odpoczywające czoło szkolnej wycieczki. Młody przewodnik tłumaczy 10-12-letnim dzieciakom, że nie mogą tak długo odpoczywać, bo czeka ich dziś jeszcze przejście Wetlińskiej. Zmordowani wycieczkowicze odpowiadają mu uprzejmym: „Ni ch...a!”, ewentualnie „K...a, zapomnij!” Nieco niżej spotykamy kolejną nieletnią grupę, którą prowadzi uśmiechnięty mężczyzna w okularach. Mówimy sobie „Cześć!”, a po chwili zza pleców dolatuje nas pytanie wydyszane przez jedną z dziewczynek: „Proszę księdza, daleko jeszcze do tej Chatki Puchatka?” Z Leszkiem patrzymy na siebie zdziwieni. Czyżby kolejna grupa wyczynowców? A może dobrodziej pomylił połoniny? Nadchodzi zamykająca stawkę pani profesor. Pytam ją, czy faktycznie idą do Chatki Puchatka. Pani w sumie nie wie, ale „na górze jest przewodnik, który wie”. Oddychamy z ulgą – państwo są ogonem tej pierwszej grupy, a trasa jest jednak pod kontrolą. Tak czy inaczej dzieciaki czeka niezła przeprawa. A może tylko takim oderwanym od biurka starym pierdzielom wydaje się, że dwie połoniny w jeden dzień to jakiś hardcore? Ale stają mi przed oczyma twarze kilku znajomych, którzy po takich traumach z dzieciństwa znienawidzili góry na zawsze... Ech...
    Przez całą drogę Leszek nie odrywa oka od aparatu. Zdradza mi, że właśnie założył własną firmę i będzie wydawał kalendarze z pejzażami. Pokazuje mi w aparacie kilka fotek, które śmiało mogłyby ozdobić niejedno takie wydawnictwo. Ja po drodze robię ostatnią fotkę i kończy mi się film. Pstryknąłem 24 sztuki i chwatit. W Ustrzykach oczywiście idziemy do Lacha na piwo. Po rozmowie z gospodarzem Leszek decyduje się zostać u niego na nocleg, musi jednak zabrać samochód z Przysłupia, a potem podjechać do UD, gdzie – podobno – można zgrać zdjęcia z karty na płytę. Pośpiesznie dojadamy kanapki i ruszamy w stronę placyku w centrum. Busów nie widać, więc idziemy pieszo w stronę Wetliny. Kierowcy zwyczajowo olewają machanie, jednak – o dziwo! – za czas jakiś zatrzymuje się samochód ze starszym małżeństwem i nas zabiera. Na Przysłupie żegnam się z Leszkiem i jadę dalej. Państwo odwiedzali krewnych w Krośnie i postanowili na kilka dni wybrać się do Wetliny. Byli już rano w Wetlinie i nie mogli znaleźć kwatery. Wymieniają nazwy pechowych pensjonatów, a z pozostałych przychodzi mi do głowy jedynie „Alkowa” i PTTK. Wysadzają mnie przy samej dróżce do schroniska, do którego później już nie docierają, więc widocznie znaleźli coś innego.
    Jutro ostatni dzień w Biesach, a pozostała mi z dawien dawna nie widziana Rabia Skała. Zasiadam z piwem na barowym tarasie i gapię się na zachód słońca. Słychać tylko plusk Wetlinki przerywany sporadycznie brzękiem garów z kuchni. W schronisku puściutko, na parkingu stoją ze dwa samochody. Czuję spore zmęczenie, więc dopijam piwo i idę do pokoju. Zasypiam ok. 19 kołysany błogimi wspomnieniami.
    Ok. 20 zaczyna trząść się ziemia. Budynek drży rozkołysany setkami stóp i głosów. Nie ma wątpliwości – przyjechała tzw. grupa. Z wywrzaskiwanego co chwilę na korytarzu zwrotu „pani profesor!” wnioskuję, że mam okoliczność z młodzieżą licealną. O ile pamiętam, w tym wieku ceniło się już „ciche zajęcia w podgrupach”, więc może niedługo będzie spokój? Póki co, oprócz tupotu i nawoływań słyszę przedziwną kakofonię dźwięków – z każdego pokoju przez otwarte na oścież drzwi dobiega różna muzyka tworząc koszmarny misz-masz. Ale do 22 to wolny kraj. A potem... Może wreszcie mój myśliwski nóż się na coś przyda?
    I tak nie zasnę, więc gramolę się ze śpiwora i – tu może niektórych zaskoczę – idę na piwo. Ale bar jest juz zamknięty. Ech... Wracam do pokoju, a na korytarzu nadal trwa fiesta. Na szczęście przypominam sobie o ledwo napoczętej piersiówce. Ta-dam! Siadam na łóżku, popijam mineralną, zagryzam „princessą” i czekam na magiczną 22.
    W tym miejscu chciałbym złożyć najwyższe wyrazy uznania na ręce pani profesor, która w dn. 10-11.10.2006 opiekowała się grupą w schronisku PTTK w Wetlinie. Nie wiem, jak osoba owa wyglądała, bo słyszałem tylko jej energiczny głos, ale należałoby pomyśleć o nazwaniu jej imieniem jakiejś ulicy albo szczytu. Otóż o magicznej godzinie 22 niewytłumaczalnym sposobem w dwie minuty pani pacyfikuje całe towarzystwo. I już. Z niedowierzaniem to wpatruję się w zegarek, to wsłuchuję w absolutną ciszę za drzwiami. Doznanie na poły mistyczne.
    Ale „enjoy the silence”, więc zasypiam.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Do Admina i Marcowego, ws. Powsimord
    Przez Stały Bywalec w dziale Techniczne
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 07-02-2009, 20:30
  2. Akcja "Wisła" po latach
    Przez Krzysztof Franczak w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 08-03-2008, 15:02
  3. Krótko ... po wielu latach
    Przez sajmon w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 10
    Ostatni post / autor: 05-06-2006, 14:05
  4. W Biesach po 18 latach przerwy...
    Przez krzysiek w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 03-08-2005, 13:15
  5. Pierwszy raz po latach w Bieszczady...
    Przez TL w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 23-05-2004, 17:54

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •