Może być żelazko z duszą, jeszcze takie można wygrzebać gdzieś na strychach.
Pozdrawiam
Może być żelazko z duszą, jeszcze takie można wygrzebać gdzieś na strychach.
Pozdrawiam
Wojtek legionowo
Bez pralki sobie poradził i żelazka to i bez prysznica też będzie ok. Ale co Bertrand się tak uparł.... mam nadzieję że każdorazowo będzie wodę nosił.... bo jak nie to ja się nie myję!
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
Tym oto sposobem wiadomo już że na Przełęczy Żebrak można bywać pod warunkiem że jedzie sie z dobrej strony.
ale czas kończyć opowiadanie o przygodzie.
Kierując się na Smolnik trafiamy na ścieżkę biegnącą po grani. Na początku wygląda jak droga zrywkowa ale wkrótce
odsłania swoje chimeryczne oblicze. Trzeba dobrze popracować wyobraźnią aby ją dostrzec przemykającą się między krzakami
Czas połyka kolejne minuty a my ciągle poruszamy się lasem , nie mając jakiegoś konkretnego punktu odniesienia.
Nieubłaganie zbliża się godzina 18-sta.- godzina ciemności. Bez zastanowienia odpadamy z grani w pierwszą napotkaną dróżkę w stronę Smolnika.
Nasuwający się zmrok pogania nasze kroki. Przy wyjściu z lasu zaliczamy jeszcze strefę błota. Ach to bieszczadzkie błoto, kto go nie zaliczył
na swoich butach ten jeszcze nie poznał tej krainy.
Osiągamy główną drogę opodal cerkwi, ciemność już nie przeszkadza aby obrać kierunek ku Zagrodzie Chryszczata. Jeszcze tylko odrobinę naiwnej nadzieji
na otwarty sklep – wszakże picie dawno się już skończyło. Kraty na drzwiach rozwiewają definitywnie.
Nocny spacer przez cały Smolnik ukazuje , że to jest jednak koniec świata. Ciemno wszędzie , głucho wszędzie.
Na szczęście Zagroda przywitała nas radosnym ogniem paleniska i zasłużonym piwem.
Poranek przyniósł leniwe mgiełki snujące się nad Osławą.
Z mgiełki tej wyłoniły się westernowe obrazki : kryte wozy, ciągnione przez konie.
I znów wróciła ta prześladowcza myśl : a może to jest wreszcie ta Prawdziwa Przygoda w Bieszczadzie.
Wozami podróżowali turyści poznający okolice
Dawały one niesamowity kolort temu miejscu.
Skąd się wzięły ? Niestrudzony gospodarz sąsiedniej Latarni (chyba wszyscy znają Wojtka zwanego Kijem)
organizuje wyprawy nawiązujące klimatem do dawnych pionierskich czasów.
aby z gitarą i śpiewem łemkowskich dumek i kołomyjek zostawić prawdziwie bieszczadzkie wrażenie.
Ech Bieszczady, Bieszczady !
I to już koniec rozważań na temat przygody.
Nie uwierzę, że jeszcze jesteś w Zagrodzie i stamtąd do nas nadajesz. Napisz chociaż jak wróciłes z końca świata.
Pozdrawiam
bertrand236
Z Zagrody wróciłem na skróty przez Siekierezadę.
A przecież obiecywałem sobie uroczyście na rynku w Cisnej że moja noga tam już więcej nie postanie (to było wkrótce po wstawieniu grającego pudła z którego wydobywał się głównie łomot za złotówki)
Za namową naszych polityków - nigdy nie mów nigdy - jednak zmieniłem zdanie.
Nie dość tego - zaryzykowałem jadło i jeszcze żyję.
Do tej pory kosztowałem wyłącznie miejscowych specjaności z beczki , będąc przekonanym że tylko ludzie o stalowym żołądku tu jadają.
Wszystko sie zmienia. No i dobrze.
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki