a mi tam to nie przeszkadza. Przypomnę tylko że testowa wersja firefoxa sprawdza ortografię wszędzie gdzie coś piszesz - np w okienku "szybka odpowiedź. A słownik ma chyba z Worda, bo pewnych specyficzności nie uznaje już za błędy:)
a mi tam to nie przeszkadza. Przypomnę tylko że testowa wersja firefoxa sprawdza ortografię wszędzie gdzie coś piszesz - np w okienku "szybka odpowiedź. A słownik ma chyba z Worda, bo pewnych specyficzności nie uznaje już za błędy:)
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
Ostatnio edytowane przez WojtekR ; 19-10-2006 o 15:28
Hej:)
Natchnęłaś mnie Buba opowieścią o wartkiej wodzie i samochodzie. To też coś opiszę, ale teraz mam klęskę powodzi i uszczelniam kaloryfery..:D
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
a dla czego? z Wołowego Garba (inaczej Kijowca, jeśli o to chodzi) do starej wsi Borsuczynów, by następnie obok kudriawyńskiego wierchu wejśc na ścieżkę porwadzącą na Obnogę. szedłem już może nie do końca tamtędy ale podobnie.
pozdrowienia z lasu
to czy jest gut, czy nie kazdy wie sam, ale jak kogoś to męczy to dodam, że idę z pracownikiem parku :)
pozdrowienia z lasu
a ja z Moczarnego wracałem ze strażą graniczną- jak by kto pytał :) hehehe Piotrze - Człowiek z lasu chyba nie do końca rozumie Twoją wypowiedź.... ale jaja! (albo udaje tylko że nie wie)
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
no .... za łeb- co bym piachu nie nabrał- bo w areszcie to drażni współwięźniów
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
Barnaba pisze :
To się nazywa przygoda po bieszczadzku , no, noza łeb- co bym piachu nie nabrał
... ale wróćmy na chwilę do tej mojej opowieści z ubiegłego tygodnia:
Jeziorka Duszatyńskie
Słoneczko urokliwie zaglądało przez kolorowe gałęzie drzew. Tak jakby chciało powiedzieć że warto było.
Zamiast wyciągnąć z plecaka ostatnie piwo , sięgam po aparat. Robię zdjęcie za zdjęciem, jakby bojąc się że za chwilę te obrazy przestaną istnieć.
Trudno się nasycić będąc tak łapczywym na kolorowe jesienne fajerwerki
Spojrzenie na zegarek dobija. Jest 13.30 Czas jest nieubłagany a przed nami ambitny o tej porze plan czyli Chryszczata, Przełęcz Żebrak
i ostatni odcinek chaszczująco-tropiący do Smolnika.
Z żalem rozstajemy się z tym miejscem, zakładamy plecaki i tniemy na Krzywy Ryj.
Tak zabawnie nazwana jest na mapie trasa prowadząca na szczyt Chryszczatej.
Na szczycie wchodzimy w pułap chmur. Słoneczko zginęło za warstwami.
Betonowy obelisk podpierają dwie zasmucone panienki, reszta napotkanej grupy delektuje się za granią.
Rzut oka na mapę i czas. Czas pogania na spokojne schodzenie w stronę przełęczy.
Na ścieżce , na której leży sporo liści niezgrabnie przesuwa się salamandra.
Jeszcze nie wie że chodzenie po ścieżkach jest niebezpieczne. Przekonaliśmy się o tym wkrótce sami.
Tuż przed Przełęczą Żebrak doganiają nas pokrzykiwania zza pleców.
Z drogi !, z drogi !
Momentalnie uskakujemy w bok przed pędzącym na maxa rowerem. Ciął z góry naszym śladem.
To musiało być ekstremalne przeżycie.
To musiała być Prawdziwa Bieszczadzka Przygoda.
My też cieszyliśmy się że udało się nam odskoczyć (a salamandrze?)
c.d.n.
ku zazdrości jeszcze 3 fotki
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki