Derty napisał
spróbujmy więc szukac dalej ...Pytanie proste, a z odpowiedzi kilka książek
c.d.
Karawana idzie dalej.
Ogon zawrócił to może i lepiej niż miałby się rozsypać w trasie.
Przechodzimy przez most na Osławie w którego perspektywy widać coraz więcej drzew nabierających jesiennych rumieńców.
Mijane domostwa w Perełukach jak zwykle wywołują to same pytanie : z czego tu ludzie żyją i jak jest to możliwe ?
A czas płynie tam jeszcze wolniej niż woda w pobliskiej rzece, och jak wolno.
Zakurzona droga wydłuża odległości, zakrzaczone pobocza nie pozwalają oglądać pięknego mostu na Łokciu.
Gdyby komuś zależało to byłby lepszy efekt niż dają piękne kolorowe tablice Urzędu Gminy.
Ale tam.
W Duszatynie robimy małą przerwę na posiłek i ruszamy zostawiając za sobą ostatnie domy i kilka samochodów parkujących turystów.
Zostawiamy za sobą cywilizację idąc w stronę przygody.
Ale, ale - nie koniecznie.
Po półgodzinnej wędrówce, gdy zrywkowa droga się zwęziła słyszymy doganiający nas warkot.
I nie jest warkot stara 66 które tak pięknie toną tu w błocie.
Naszym oczom ukazuję się lśniący motor wiozący romantyczną parkę.
Nie zważając na wcześniejsze zakazy pomknęli obok nas
Dalej w górę.
No tak – pomyślałem – teraz już wiem na czym polega
Prawdziwa Bieszczadzka Przygoda.
Trzeba tylko dojechać pięknym motorem w towarzystwie ślicznej dziewczyny nad romantyczne jeziorka
aby tam spędzić niezapomniane chwile.
Plecak mi się przekręcił z wrażenia.
Chwilę potem doszliśmy do tej parki. Chłopak usiłował wytłumaczyć motorkowi żeby się nie bał błota po kostki,
Lecz motorek na poznańskich numerach wykazywał racjonalizm poznaniaka i nie chciał ruszyć.
Miła dziewczyna zapytała nas o drogę, więc pocieszyliśmy ją że to już niecała godzina.
Nie spotkaliśmy się już.
Tak. To na pewno był sposób na prawdziwą bieszczadzką przygodę.
Cdn.
i jeszcze parę obrazków



Odpowiedz z cytatem
Zakładki