Wszystkich czytających ten wątek zachęcam do podzielenia się swoimi uwagami na temat Prawdziwej Bieszczadzkiej Przygody.
A teraz zapowiadany ciąg dalszy. Ciąg dalszy nastąpił bardzo szybko , może po 20 minutach w czasie których
Mozolnie wspinaliśmy się do góry taszcząc na plecach nasze plecaki.
Na tym przedostatnim odcinku droga dość mocno wznosi się do góry.
Nic to - dogania nas warkot, tym razem grubszy i głośniejszy. Oglądam się do tyłu ze zdziwieniem.
Ależ tu dzisiaj ruch na tej trasie.
Terenowy jepik zatrzymał się na chwilę aby zredukować przełożenie i ruszył śmiało do góry.
Droga ostro do góry , ale on wydobywał moc z baniaków i nie dawał się.
Przejeżdżając obok dodał gazu aby przeskoczyć kamień . Zachłysnąłem się głęboko rzeźkim powietrzem.
Ze zdziwienia przystanąłem. Dzięki temu mogłem przeczytać na drzwiach tej terenówki napis w języku angielskim .
Mówił wyrażnie że to Biuro Podróży umożliwi przeżycie Prawdziwej Przygody w Bieszczadzie.
Zrozumiałem
Trzeba po prostu zapłacić i oni zagwarantują mi to przeżycie.
i nie muszę się martwić ani o zakup samochodu, ani o pozwolenie wjazdu tam gdzie nie wolno jechać,
Dobrze by było usposobić się odrobinę antystresowo. Ale na szczęście znam takie płyny.
Otarłem pot z czoła (od nadmiaru wrażeń) i ruszyłem dalej w górę aby nadgonić prawdziwą przygodę.
Stała jakieś pięć minut przed jeziorkami. Dlaczego nie dojechał nad sam brzeg ??
Tego nie wiem.
Wiem , że miałem okazję zobaczyć prawdziwą przygodę którą przeżywały osoby z tego autka.
Siedziały nad brzegiem.
Dla uzupełnienia dodam że nie było widać aby byli to niepełnosprawni.
Ciąg dalszy jeszcze będzie.
... a wogóle to nad jeziorkami było ślicznie, popatrzcie sami.
Zakładki