Z Zagrody wróciłem na skróty przez Siekierezadę.
A przecież obiecywałem sobie uroczyście na rynku w Cisnej że moja noga tam już więcej nie postanie (to było wkrótce po wstawieniu grającego pudła z którego wydobywał się głównie łomot za złotówki)
Za namową naszych polityków - nigdy nie mów nigdy - jednak zmieniłem zdanie.
Nie dość tego - zaryzykowałem jadło i jeszcze żyję.
Do tej pory kosztowałem wyłącznie miejscowych specjaności z beczki , będąc przekonanym że tylko ludzie o stalowym żołądku tu jadają.
Wszystko sie zmienia. No i dobrze.