Strona 2 z 7 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 7 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 63

Wątek: Ambicja poskromiona

  1. #11
    Bieszczadnik
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    pogórze
    Postów
    114

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    Cytat Zamieszczone przez deszcz1 Zobacz posta
    13 października

    Poranne mgły wcale się nie rozwiewały, one tylko "przegrupowywały siły", rozpełzały się szerzej i wyżej, traciły na intensywności, zyskiwały w terenie.Ani aparat, ani ja nijak nie mogliśmy wyłowić znajomych zarysów gór.
    Moja czteroletnia córka twierdzi, że mgły to są chmury, które wieczorem zmęczone kładą się spać na ziemi i zaspały..... Ty jako deszcz z chmurami powinieneś być za pan brat...
    Fajna relacja, czekam na dalszy ciąg...
    pozdrawiam
    Małgośka

  2. #12
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,636

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    Moja czteroletnia córka twierdzi
    Powaliłaś mnie! Jest jakiś urok w tych dziecięcych mądrościach....
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  3. #13
    Bieszczadnik Awatar deszcz1
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    86

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    cd 13 października

    Krótkie etapy, krótkie odpoczynki to mój ówczesny patent na nie tak przeciż strome podejście.Prócz mnie na szlaku nikogo - to lubię.Spotkałem nawet tamtejszą zwierynę co oczywiście uwieczniłem.
    Cudowne są te bukowe lasy, te nizinne sosnowe plantacje są potwornie nudne, a tu co i rusz drzewo, które nijak nie chce się pionowym rygorom podpożądkować.Przypomniało mi sie jak to profesor ASP w Petersburgu miał rzec oburzony do Riepina - Ilia, ależ pan maluje zupełnie po swojemu.
    Rosną sobie buki jak chcą, psłuszne jeno prawom natury, rosną i umierają wciąż na tych samych podstawach, zmieniają się i nie zmieniają.Puszcza bukowa trwa.Gdy tak szedłem przez las, jakkolwiek nie znudzony, wciąż tęsknie wpatrywałem się w kolumnadę pni, chciałem jak najszybciej spojrzeć szeroko na Bieszczad.Właściwie to nie wiem kiedy wyszedłem na pierwszą z szeregu polan które gwarantowały mi widok i na połoniny i na Moczarne i Puszczę Bukową.Strona płn. wabiła znajomymi widokami; Smerek, Wetlina, Caryńska - obotografowałem je na całej chyba długości pasma, choć efekt wielce psuło zamglone powietrze, od czasu do czasu pstryknąłem ścieżkę wijącą się wśród traw i zakończona w leśnym tunelu dlej znów wybiegającą na łąkę; gdzies przede mną majaczyły Rawki.Wcale nie przeszkadzało mi, że nie zdawały sie przybliżać.
    Bardziej nęcił jednak widok po prawej, niby mniej efektowny, a mimo to niepokojący.Zieleń nie zmącona cywilizacyjnymi plamami wzywała; chciało mi sie zbiec po zboczu i zapaść w jej łono.Trza będzie obejść ja i z drugiej strony; nie wiem jak wygląda tamten szlak( na maoie średnio zachęcający)ale niech czeka cierpliwie.
    Moje stosunki z plecakiem układały si e poprawnie; postanowiłem, że nie zdoła zdominować naszego tandemu, a tym bardziej odwrócić moją uwagę od tego ku czemu ją kierowałem; on zaś wyraźnie zdeprymowany moim uporem, poza chwilami niwmrawego buntu,pogrążył sie w kontemplacji własnego wnetrza.
    Rawki jednak sie zbliżały.Koopot w tym, że i zmierzch się zbliżał.
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez deszcz1 ; 24-10-2006 o 11:29

  4. #14
    Bieszczadnik Awatar deszcz1
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    86

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    cd
    Nie zszedłem z Małej bo na mapę od dawna nie zerkałem, wszak wiodła mnie wyrażna ścieżka, a i o moim porannym rozmówcy zapomniałem.Rano, zreszta też zawiodła mnie pamieć; bo z kolei facet z Uherec, w mocno nieforumowych słowach, prosił by właśnie jego pozdrowić.Wlazłem więc na Wielką Rawkę gdzieś przed 18.Tam też pierwszych, od wejścia na szlak , ludzi ujrzałem; jakaś para wpadła tu miedzy podwieczorkiem, a kolacją i juz w dół pędziła( przez Małą)a więc do zapomnianego przeze mnie schroniska albo samochodu.Był tam jeszcze młody gość, Który szczerze mówiac, też trochę sprawiał wrażenie spóźnionego imprezowicza, w dodatku niezbyt stosownie ubranego( krótkie spodnie i kurteczka).Zjednał mnie tym, że postanowił pozostać na szczycie gdy tamci zeszli( chyba sie znali) i znieść jakoś nieprzyjemne chłodne podmuchy,podczas gdy ja przywdziewałem kurtkę, a nawet czapkę.Chwile nawet pogawędzilismy - tak o niczym. Widać było z góry imponującą iluminacje jakiegoś obiektu w UG.Nie kryje, że cieszył mnie ten widok, wieszczył, tam na górze,że gdzieś czeka łóżko.Nim zszedłem do granicy lasu zrobiło sie ciemno.To czego starałem sie uniknąć na prostej drodze do Kalnicy stało sie na kretymleśnym szlaku.Zdążyłem nawet podjechać ku drzewom, bynajmniej nie na nogach.Las nie był ani troche straszny; całą uwage zogniskowałem na odnalezieniu znaków na drzewach i ścieżki pod nogami.Strzygi, wiedźmy, upiory i inne tałatajstwomusiałoby siąść mi na karku, by zmusić do dekoncentracji.Znaki na szlaku.Kto na przykład wymyślił żeby w lesie umieścić zielone( nie lepsze są czarne, czy niebieskie- może pomyśleć o fluorescencyjnej farbie?)Szybko mi mijała ta droga.Gdy już nie mogłem dostrzec znaku, gasiłem latarke, odczekiwałem chwilę by oczy przywykły i próbowowałem odnaleźć ścieżkę.To działało.Dłużył mi sie nieco etap po drewnianych pomostach;każdy zdawał się zwiastowaćbliskość wytchnienia.W końcu dotarłem do budki i wyszedłem na drogę.Ruszyłem ku Ustrzykom;mineły mnie może ze 3 samochody; mrugałem im latarką po trosze żeby sie zatrzymali, po cześci bym nie znalazł sie pod kołami(szedłem przepisowo- ale co z zasadą ograniczonego zaufania)To co świeciło okazało sie być strażnicą SG, a nie lunaparkiem ale i tak było niebrzydkie.Wlazłem do Kremenarosa i zdobyłem miejsce.Ludzie wciąż dojeżdżali; jacyś dzwonili, że są pod Kielcami.Weekend.Zasiadłem w przedsionku dla palących, zjadłem żurek i frytki(specyficzny zestaw)Uśmiechnąłem się parę razy do uroczej piegowatej dziewczyny i poszedłem spać.
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez deszcz1 ; 24-10-2006 o 12:26

  5. #15
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    Cytat Zamieszczone przez banana Zobacz posta
    Moja czteroletnia córka twierdzi, że mgły to są chmury, które wieczorem zmęczone kładą się spać na ziemi i zaspały.....
    Dzieci mają ładne skojarzenia :)
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  6. #16
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    Cytat Zamieszczone przez deszcz1 Zobacz posta
    cd
    ...To co świeciło okazało sie być strażnicą SG, a nie lunaparkiem ale i tak było niebrzydkie...
    Tak...troszkę tylko za małe..:)
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  7. #17
    Bieszczadnik Awatar deszcz1
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    86

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    14 października

    Sala w schronisku była prawie pełna.Irytujący był ten brak intymności.To, że byłem na tej wyprawie sam, doskwierało dopiero w takim miejscu, na szczęście nie za bardzo i niezbyt długo.Raniutko ruszyłem na krzyżówkę.Było juz po 7, a nieliczni podróżnicy snuli się poboczami, trochę jak zjawy; tyleż z powodu nieśpiesznego kroku co i wszechobecnej mgły.
    Zakupiłem conieco by plecak poczuł, że ma , mimo wszystko nie tylko ciężkie ale i bogate wnętrze.Przez chwile pogawędziłem z panem, który sprzadaje pamiątki w sklepie za przystankiem; spytałem o prasę codzienną i wyraźnie go tym rozbawiłem.Miała być o 10, a ja aż tak złakniony wieści ze świata nie byłem.
    Kierunek Tarnica.Przy budce BPN weszło nas na szlak kilka osób, dość szybko rozciągnęliśmy sie na tyle by sobie nie przeszkadzać.
    Hasło dnia okazało się brzmieć: krótkie etapy-długie odpoczynki.
    Po prostu musiałem; z nogami było ok ale plecak chciał wracać.Parłem jednak naprzód.
    Na jedny z kolejnych postojów, względnie raźno, minęła mnie stonoga jakichś rekonwalescentów, rencistów etc.. O takim pochodzeniu krocionoga dobitnie świadczyły strzępy rozmów, które do mnie docierały.Nawet nie było mi głupio- wyeksponowałem przyczynę mojego zmęczenia pod drzewem, a sam wygodnie rozparty na pieńku, popalałem i spoglądałem na przepełzającego obok mnie stwora.Na innym znów przystanku usiadłem na zwalonym pniu, którego drugi koniec zwalił sie na ścieżkę-nieliczni to dostrzegali i oszczędzali mi podskoków; nawet mnie ta huśtawka bawiła.tarnica miała mnie kosztować wiele potu.Postoje stawały się coraz częstsze; zwłaszcza odkąd wyszedłem z lasu.Na pierwszym stromym podejściu co chwila stawałem i spoglądałem za siebie; Caryńska, a jakże, zamglona ale mimo to imponująca, dominowała w tym krajobrazie.Na ile stawałem, by podziwiać widoki, a na ile by taki pozór stworzyc i chwilę odetchnąć, nie umiem powiedzieć. W każdym razie, okazje dla obu tych celów wykorzystywałem skwapliwie.

    P.S.
    CD Jutro
    Pozdrawiam.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  8. #18
    Bieszczadnik Awatar deszcz1
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    86

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    Cd 14 października

    Na pierwszym, znacznym już wzniesieniu Szerokiego Wierchu, skąd doskonale widziałem cel, rozbiłem regularny obóz; rozwaliłem się na trawie, tym razem tak by żadnych krajobrazów nie podziwiać, a więc horyzontalnie, coś tam zjadłem coś wypiłem, ćmiłem papierosa i pozwoliłem by słonko igrało mi po twarzy.Wciąż biłem sie z myślami, czy pójść do Wołosatego przez Krzemień i Halicz, czy też odpuścić i zejść po "zaliczeniu Tarnicy.Ostateczną decyzję odłożyłem, choć plecak wyraźnie sugerował rozwiązanie.
    Na razie leżałem opierając nań głowę i gotów byłem tak usnąć ale sobotnia wycieczka na Tarnicę przy takiej aurze ma widać swoje prawidła, które wykluczają tego rodzaju indywidulistyczne ekscesy.Szeroki Wierch, co i rusz przyjmował na swój grzbiet, to z jednej, to z drugiej strony,rzesze turystów.
    I tak sie jakoś składało, że wszyscy uznawali moją " wieżę z kości słoniowej" za doskonały punkt odnowy biologicznej.Wkrótce odpoczywała nas tam już może z dziesiątka; samowtór, samotrzeć, itd.; istna samotnia.
    To było nawet interesujące;rozmowy jakich byłem mimowolnym świadkiem to bawiły, to irytowały w końcu jednak po prostu męczyły.
    Przyznaję; widok Tarnicy trochę mnie przerażał;podejście na nią zasłaniała mi Tarniczka, a ukształtowanie grzbietów sugerowało, że czekają mnie dwa "siodła' przed i za Tarniczką, charakteru podejść i zejść trudno się było domyśleć ale to co widziałem ujemnie wpływało na moje morale... .
    A cóż dopiero mówić o plecaku; jęknął żałośnie gdy go zarzucałem na grzbiet.Wszystkie wątpliwości rekompensował mi widok Bukowgo Berda i Krzemienia, bardzo malowniczo prezentowały się te, oszańcowane postrzępionymi skałami, wzniesienia, zwłaszcza Krzemień, który wabił w dodatku perspektywą dalszej wędrówki.Pewien niepokój wzbudzały tylko liczne ruchome punkciki.
    Nim dotarłem na Tarnicę zrobiłem jeszcze jeden postój; towarzyszył mi jakis nieobjuczony niczym, prócz poważnie wyglądającego aparatu, turysta.Jak zauważono już na tym forum; o zrobienie fotki, najlepiej prosic właśnie kogos takiego - istnieje spore prawdopodobieństwo, że będzie wiedział, gdzie nacisnąć.Ów turysta nie dość, że pstryknął mi zdjątko to jeszcze wspaniałomyślnie zaoferował, że ulży memu plecakowi o ile w grę weszłoby piwko.Właściwie to chętnie bym na to przystał, cóż kiedy ustrzycki zapas już
    osuszyłem, pzostało nam pkrzepuić sie pogawędką.Pokrzepić..., to nie jest właściwe słowo; nie dość,że zawstydził mnie nieco, informując, że od rana już hasa po Bukowym, Krzemieniu i Tarnicy i zamierza proceder ten kontynuować do zachodu słońca; to jeszcze nastraszył rzekomymi tłumami w Wołosatym i brakiem miejsc noclegowych.Co do pierwszej kwestii; nic nie wyjaśniałem znacząco jeno zerkając na plecak, bezwstydnie zwalając nań całą winę za nasze tempo.Dla porządku dodam,że nie protestował. Przy okazji; ja i ten gość stanowiliśmy świetny przykład, odpowiednio; turystyki kwalifikowanej i wykwalifikowanej.Co do drugiej sprawy; pożegnałem się i pognałem na Tarnicę.

    CDN
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez deszcz1 ; 29-10-2006 o 16:38

  9. #19
    Bieszczadnik Awatar deszcz1
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    86

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    CD

    Słowo: "pognałem" stanowi przykład tzw."semantycznego nadużycia", miałem na myśli raczej zamiar i determinacje niźli rzeczywiste tempo przemieszczania się.
    Tarnica .... Nie do końca tak wobrażałem sobie nasze spotkanie; myślałem o romantycznym sam na sam, tymczsem była to randka w McDonaldzie.
    Szczyty w Bieszczadach i jak mniemam gdzie indziej również, obwiedzione są barierką za nia zaś rozciągnięte są siatki mające chronic roślinność; ze wstydem wyznaję, że przypomniałem sobie o tym po drugiej stronie barierki, gdy już bezmyślnie wlazłem dalej.Na swoje usprawiedliwienie nie mam nic.Po prostu wszędzie wokół leżeli, siedzieli, stali ludzie; ja zwyczjnie polazłem za stadem, a wielu spośród nich zrobiło zapewne podobnie.
    Nie barierki tam trzeba ale zasieków z drutu kolczastego i to pod napięciem; moze zresztą wystarczyłoby tylko pole minowe i tabliczki z ostrzeżeniem(mniej szpecące krajobraz).
    Dość na tym, że by robić z Tarnicy zdjęcie i nie umieścić na nim przynajmniej 2 turystycznych łebków, trzeba było z Tarnicy zejść.Krzyż, owszem sfotografowałem ale gdzieś tak od wysokości 2 m, tak, że widać jeno ramiona i niebo.Koszmar.J co gorsza, dla kogoś kto wszedł tam w takiej jak ja ,nieinwazyjnej intencji, ja też stałem się tego koszmaru składnikiem.Na szczęście, widok, o ile nie zawierał jakimś cudem nieznanej persony, choć po części rekompensował niedogodności.
    Tęsknie wpatrywałem się w dal, tam gdzie Sianki; już nie miałem właściwie złudzeń, że tym razem tam zawitam.Gdy schodziłem wbijałem wzrok w ziemię; tyleż by uniknąć bolesnego, a niespdziewanego z nią zetkniecia, co i uciec przed spojrzeniami ludzi którzy z trudem, na własnych plecach taszczyli na górę paletki z roślinami, które ja przed momentem bezwstydnie tratowałem.
    Na Tarnicy spotkała mnie jeszcze ta niespodzianka, że baterie aparatu odmówiły dalszej współpracy; ustawiałem więc obiektyw na cel, włączałem, pstrykałem i wyłączałem; metody tej nie starczyło n azbyt długo i musiałem poprzestać na rejestrowaniu obrazów w pamięci.Mój aparacik ma tę uroczą właściwość, że stan baterii skromnie ukrywa, a radośnie, na
    czerwono sygnalizuje ich rozładowanie.Na Tarnicy zapadła też decyzja- schodzę do Wołosatego; było już dobrze po 14 a perspektywa braku noclegu wcale mi się nie uśmiechała.W razie czego dotrę do Ustrzyk albo i gdzie indziej- myślałem.
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez deszcz1 ; 29-10-2006 o 17:17

  10. #20
    Bieszczadnik Awatar deszcz1
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    86

    Domyślnie Odp: Ambicja poskromiona

    CD

    Zszedłem. Zstąpiłem w ostatni krąg piekieł.Zaraz przy zejściu ze szlaku stały dwa budynki - Są noclegi? -
    - Nie ma.Proszę pytać w sklepie-
    W sklepie:- Są noclegi?-
    -Nie ma.Proszę pytać obok.Ale wątpię.-
    Patrząc na to wszystko, każdy by zwątpił:przelewające się istne tłumy, samochody, busy, autokary.Przede mną, w kolejce do lady gość pyta o nocleg dla kilku osób, dziewczyna odpowiada, że i owszem ale na zasadzie dokwaterownia.Facet postanawia spróbować gdzie indziej ale zastrzega, że wróci w razie niepowodzenia.Odchodzi.A ja bez skrupułów rzucam -biorę.
    Ona wtedy przypomina sobie o jeszcze jednym pokoju w krórym też znajdzie się wolne łóżko ale w nim też są dwaj panowie.
    W kwesti formalnej ;trzej ale o tym później.
    Dobra też biorę.I tak zakwaterowałem się w Hoteliku pod Tarnicą.Klucz do pokoju wziąłem od faceta, który przy stole na tyłach rozwiązywał krzyżówkę.
    Wróciłem do sklepu; zakupiłem złocistego pocieszyciela i pogrążyłem się w lekturze, przeglądaniu map, wypełnianiu pocztówek tudzież w bezmyślnym gapieniu się na przelewające się rzesze ludzkie, a nawet końskie.Siedziałem tak dość długo, na tyle przynajmniej, żebym zaczął odczuwać przedwieczorny chłodek i co ważniejsze-głód.Bar otwarty;hulaj więc dusza;jak zwykle oryginalny zestaw, tym razem bigos i pierogi z mięsem.Na temat jakości dań nie wypowiadam się, nic nie zarejestrowałem.Wchłonąłem wszystko bez ceregieli i uznałem,że czas udać się na spoczynek.
    Na miejscu niespodzianka- jest nas czterech; ja, obywatel od krzyżówki i dwóch sympatycznych gości w ciut więcej, niż średnim wieku.Rozwaliłem się na łóżku i tak jakoś wyszło,że zaczęliśmy rozmawiać.
    Facet od krzyżówki był inspektorem budowlanym, dwóch pozostałych to weterynarze.Wszyscy okazali się nader interesującymi kompanami.Jeden z weterynarzy zwracał się do drugiego per - panie hrabio.Robił to zresztą w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości,że sam jest co najmniej baronem.
    Obaj, jako sie rzekło, przesympatyczni, trzeci nasz towarzysz okazał się może nieco mniej przystępny( książę jakiś, czy co?) i nawet trochę apodyktyczny, niemniej - szacunek: i za styl bycia, i za wiedzę o górach i za erudycję.Fajnie było- ja im smalczyk mamuni, oni mi naleweczkę( pyszota)- rozmowa potoczyła się więc raźno i jakkolwiek nie obyło się bez gwałtownych starć poglądów, to było nader ciekawie.Ot, wieczorne Polaków rozmowy, rozmowy z gatunku tych co to wszystko naprawią; i stosunek do przyrody i nasze pogmatwane dzieje ( ze szczególnym uwzględnieniem kozaczczyzny).Cóż, tym razem nic jednak naprawić się nie udało, za to spedziliśmy miły wieczór.Przy okazji wyjaśniło się dlaczego jeden z moich towarzyszy w tak pięknym dniu oddawał się jedynie intelektualnym rozrywkom.Wyjaśnienie znajdowało się na Tarnicy, właściwie wszędzie wokół, rozpełzało się po wszystkich szlakach i miejscowościach wysokich Bieszczad;
    gwarnie, radośnie, niekidy wręcz bezczelnie właziło w każdy zakamarek.Sensowniej, w przekonaniu mego rozmówcy przeczekać tę weekendową nawałę, a na szlak wyruszyć w poniedziałek.Kupuję ten patent; jak i następny.
    Rzecz w ambicji, czy wręcz zachłanności z jaką rzucamy się w góry.
    Zaliczyć jak najwiecej, wszystko bez mała- takie zdaje się przyświecać motto wielu,choć oczywiście nie wszystkim górołazom.
    -Jest czas.- mówił
    Nie dziś to jutro.
    Nie teraz to za rok.
    Ciężko przestawić się na taki tryb myślenia, zwłaszcza gdy nie do końca włada się własnym czasem.
    Jednak odrzucenie, śmiesznej przecież ambicji by: -wszystko, teraz; daje pogodny spokój niezbędny by cieszyć się tym pięknym zakątkiem.
    Poczekajcie więc Sianki, poczakajcie wszystkie nieodkryte miejsca, poczekajcie miejsca odkryte i pokochane - przecież wrócę.
    Nazajutrz miał być nowy dzień.

    PS

    Pozdrawiam Pana hrabiego i jego towarzysza, zwiazanych zdaje się z Klubem Otryckim.Mam nadzieję skorzystać z zaproszenia i również tam kiedyś zawitać.
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez deszcz1 ; 29-10-2006 o 20:16

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Ambicja
    Przez Piskal w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 21-05-2010, 20:53

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •