CD
Przepraszam, zupełnie nie wiem jak i gdzie zapodziała sie końcówka tego dnia. Oto ona. Postaram sie wkrótce kontynuować, ale wciąż korzystam z gościnności siostruni.
...najokazalej prezentował się Łopiennik ( tak mniemam ale jak wynika z powyższego, mógłbym się srodze zawieść, dając za to głowę ). Póki jednak; nikt mnie z ewentualnego błędu nie wyprowadził, w tej rozłożystej górze, wabiącej zakamarkami, widzę Łopiennik właśnie. Jakoś nie wabiły mnie połoniny, czytelne i rozpoznane, owszem piękne ( widział kto brzydka Caryńską?), nie wzywały Rawki, ani niewyraźna Tarnica, kusił ten cholerny Łopiennik, dlaczego?
Tuż za Jasłem miała, wedle mapy, odchodzić leśna droga do Roztok, ja jednak tak pochłonięty byłem swoją wędrówką śladami Londona, a może Curwooda, że mi pośród drzew umknęła, brudną pierzyna pokryta. I w ten sposób, niepostrzeżenie, przede wszystkim dla siebie, dotarłem na Okrąglik, bez wahania skręciłem w prawo. Zejście do Roztok, pomijając oczywiście asfaltowy odcinek, od przejścia granicznego, okazało się nader karkołomne. Te spiętrzone szańce, którymi biegnie ścieżka, jakkolwiek bardzo malownicze, wydawały się zupełnie bez sensu, po kiego licha one tutaj; żeby dostarczyć mi niewesołych refleksji na temat naszego gatunku, czy po to bym złamał nogę. Słowacja prezentowała się malowniczo, aczkolwiek , chyba ze względu na porę, trochę niewyraźnie.
Zaszedłem do „ Cichej Doliny” i nikogo nie zastałem. Snułem się jakiś czas dookoła nim zdecydowałem się na radykalne kroki; w poczuciu świętokradztwa zapukałem do drzwi od zaplecza. I o dziwo otworzono mi. Gospodarz przyjął mnie gościnnie; zjadłem, wypiłem, a potem, już późnym wieczorem wyszedłem zerknąć na niebo. Jest gdzie takie piękne?
Zakładki