Przepraszam za przerwę. Nie było mnie kilka dni. Dziekuję za miłe słowa.
Wracam do relacji. Nie bedzie tego wiele.
1 listopada
Jak zwykle zagadka pogodowa. Rano bardzo szaro, z radia straszą okropnymi klęskami, jak zwykle zresztą. Żegnamy Lutowiska, bo chcemy poszwenadac sie trochę w okolicy Zalewu, mamy tam spore braki. Po drodze zaglądamy do Hoszowa załatwic jedną sprawę i wracamy do Czarnej. Cos jakby sie przejasniło i wiemy, ze dzisiaj nie stracimy dnia. Około poludnia dobijamy do Górzanki. Jest tam całoroczne schronisko młodziezowe w budynku dawnej szkoły. Wyrka piętrowe, nieco dla mnie przykrótkie, ale wszystko OK. z reguły omijamy takie miejsca jak wszelkie schroniska z daleka ze względu na wszechobecne chamstwo, nocne wrzaski, bieganie po schodach, trzaskanie drzwiami i chlanie do rana. tym razem , wiemy,ze ten termin jest b. dobry.
Bo cala Polska postanowiła polowac na siebie na drogach wiodących na cmentarz. W gorach pusto, pod górami też. Super.
Ale dzień niestety krótki. Znowu zrywa sie potężny wiatr. Odwiedzamy dawną cerkiewkę w Górzance i podziwiamy grubasne dęby w jwj otoczeniu. Potem zaczynhamy wędrowkę zniszczoną drogą idacą w górę w strone Bereżnicy.
teraz wymalowano tam niebieski szlak rowerowy. Na samym grzbiecie jest szkólka leśna i przez nią kierujemy sie w stronę nienazwane szczytu, przed którym skręcamy i łapiemy grzbiet schodzący do wsi. w rezultacie wychodzimy prosto na cerkiew i cmentarz w Bereznicy. Cerkiewka i stojąca obok dzwonnica sa drewniane i byłyby ozdobą okolicy gdyby nie szalony pomysł postawienia obok ohydnej metalowej konstrukcji z kątowników na nktórych powieszono dzwon. to psuje całe otoczenie. na dodatek zrobiono tam jeszcze wylane betonem schody na których umocowano poręcz z rury wodociągowej. Podejrzewam że to pomysł i smak miejscowego księdza.
jestrem osobą wierzacą, ale to co wyprawiają niektorzy księża na wsiach woła o pomstę do nieba. Przyklady moge podac z calej Polski, bo jeżdżę bardzo dużo. Od morza po góry powstają straszne budowle, i to często w poblizu małych drewnianych kościółków. Cudzoziemcy ze zdumieniem i niedowierzaniem przecierają oczy.To jest własnie najlepszy przykład niszczenia kultury. człowiek nie moze od tego uciec nawet w Bieszczadach.
Musimy teraz przejśc cała wieś pod górę i oczywiście pod coraz silniejszy wiatr. W bereźnicy jest kilka drewnianych starych domów, które na szczęście nie są zohydzone ani betonowym płotem ani innymi tego typu wynalazkami.
Stajemy wreszcie na przełęczy nad wsią. Tu spotykamy znany nam szlak niebieski rowerowy, który krzyzuje sie z czerwonym szlakiem rrowerowym biegnącym do Baligrodu. Znacie to miejsce? To kapitalny punkt widokowy i nawet przy tej brzydkiej pogodzie mozna podziwiać świetne panoramy. Jest tu też, (a właściwie był) niewielki pomnik poświęcony pamięci Zygmunta Kaczkowskiego. Niestety, komus bardzo przeszkadzał i ukradł płytę z napisem . Został jedynie jakis kamienny kopczyk i tyle. Juz w deszczu kierujemy się na miejsce oznaczone wiatą pod szczytem Markowskiej.
Wiata na szczęście jeszcze jest, tyle,że oczywiście pomazana węglami do cna itd. Tez przeszkadza...
Włazimy na Markowską. Z palnów zejścia do Radziejowej raczej nici. Pogoda slaba, coraz później. Złazimy więć inną droga na poprzedni punkt widokowy i potem posuwamy drogą w stronę Górzanki. przy cerkwi wychodzimy nocą.
taki to był nasz 1 listopada.