Dzięki za poprawienie mojego błędu. Nie myli się ten, co nic nie robi. Nadal twierdzę, że powinien tam pozostać. Swoją drogą następnym razem będę musiał pochylić głowę nad tą mogiłą.
Pozdrawiam
Dzięki za poprawienie mojego błędu. Nie myli się ten, co nic nie robi. Nadal twierdzę, że powinien tam pozostać. Swoją drogą następnym razem będę musiał pochylić głowę nad tą mogiłą.
Pozdrawiam
bertrand236
Następnego dnia miałem plan następujący: jadę do Barnaby, a resztę się zobaczy. Plan prosty i klarowny. Wsiadam do karawanu i jadę przez ośnieżone serpentyny. Potem już wiecie: skręcam do lasu i jeszcze parę dłuższych chwil i już jestem. Złażę z góry i idę do chatki. Korzystam przy tym z „Jabolowego mostka”. Jest oblodzony i ośnieżony, ale udaje mi się nie spaść. Wchodzę do chatki o oczom nie wierzę. Browar z Teodorem mieszkali sobie w najlepsze, a mieli wyjechać o 6:00. Była tam jeszcze „ciemnobrewa”, która jak przypuszczam była przyczyną ich późniejszego wyjazdu. Zostałem poczęstowany herbatką i tak sobie miło gaworzyliśmy na wiele tematów. Tematem przewodnim były narzędzia służące ogólnie do ścinania drzew. Ludzie tam przebywający byli zaopatrzeni w takie narzędzia, o których przeciętnemu turyście się nie śniło. Była tam siekiera, maczeta i dwie piły chowane w rękojeść. Wszystkie markowych firm. Były tez opowieści o przydatności tych urządzeń. W końcu ktoś zauważył, że szkoda pięknego dnia na pieprzenie w chatce. Pozbieraliśmy klamoty, zabraliśmy śmieci, a „czarnobrewa” jak zwykle posprzątała. W końcu Ona po to tam przychodzi. Rozstaliśmy się przy samochodach. My z Barnaba wyruszyliśmy jako pierwsi. Pojechaliśmy szukać tego, czego nie znalazłem w sierpniu. Zostawiliśmy karawan na dużym placu i jedyną ścieżką udaliśmy się pod górę. Po krótkim marszu w głębokim śniegu dotarliśmy do celu. Stała sobie chatynka samotna bez okna i drzwi i czekała na nas. Miejsce śliczne i na pewno nie tak licznie odwiedzane jak to, z którego wyruszyliśmy. Poza tym trzy osoby w środku to już tłok. Połaziliśmy naokoło i dziecko moje odezwało się, że ma mokre buty od wczoraj i mu jest zimno. No to zaczęliśmy wracać. W dół droga wcale nie była krótsza. Barnaba korzystając z tego, że miał cyfrówkę z dużą kartą pamięci pstrykał jak opętany. Postanowiłem mu pokazać jeszcze jedno piękne miejsce. I wcale nie miałem zamiaru szukać geocache. Wiedziałem, gdzie jest, ale nie mieliśmy, czego tam włożyć. Podjechałem sobie dosyć daleko, ale nie na same Kamionki. Na Kamionki weszliśmy z buta. Barnabę przymurowało. Widok był przedni. Był jeden minus: wiało, żeby nie powiedzieć, że piź…ło jak w Kieleckiem. Postaliśmy chwile popstrykaliśmy i wróciliśmy do auta. Teraz to już prosto do Hoczwi. Zdzicho Pękalski miał mi cos zrobić, wiec trzeba to ocenić. Niestety. Nie zrobił. Nie pamiętał. Chwile porozmawialiśmy, telefon do Renatki, żeby jeszcze raz wytłumaczyła co miał zrobić. Czas się zegnać. Ja chce jechać do Polańczyka na kwaśnicę, a Barnaba do Cisnej do Perełki. Dziecko zapragnęło się umyć po raz pierwszy od kilku dni. Fakt od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czym tak jedzie w tym moim karawanie. Taki jakiś trupi zapach był. Wróciliśmy do Cisnej. Po drodze zaczęło sypać. Jak jechaliśmy to śnieg padał poziomo, ale za to dosyć mocno. Obiad w zaciszu. Dobry był i obfity. I przy kominku. Potem po ciemku już do Perełki. I pomyśleć, że kilka miesięcy temu to jeszcze w górach nie myślało się o zejściu. Barnaba się umył i postanowiliśmy wyjść. Miałem zamiar odwieźć go kawałek. Jak wyszliśmy to stanęliśmy ze zdziwienia. Z nieba padał śnieg tak jakby aniołowie szuflami obejście odśnieżali. Pojechaliśmy. Na serpentynach całkowicie nieodśnieżonych nawet moje dziecko przycichło. Udało się przejechać. Postanowiłem Go podrzucić do chatki. Przed chatką Barnaba w obawie przed moja droga powrotną zaoferował się, że podkuje łańcuchami karawan. Nie oponowałem. Trwało to chwilę i już wracałem. Wyobraźcie sobie, że nie było widać moich śladów, które zrobiłem jadąc w tamtą stronę. I nie znaczy to, że były zawiane. One były całkowicie zasypane! Potem serpentyny. Bez łańcuchów nie wiem, czy bym sobie poradził. Podjechałem do Perełki. Wzbudziłem sensację, ponieważ był tam miejscowy osobnik, który próbował wyjechać Polonezem z Cisnej, ale pod serpentyny nie podjechał. Miał jednak letnie opony….
Ostatnio edytowane przez bertrand236 ; 25-11-2006 o 22:02
bertrand236
nie tylko po to.... nie tylko.....Zamieszczone przez Bertrand
Prawdę powiedziawszy to od pierwszej nocy w Bieszczadzie, do pierwszej nocy w Poznaniu było mi zimno..... ale nie ma co marudzić.... okazja pociupać była przynajmniejZamieszczone przez Bertrand
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
Dzieki ci Bertrandzie za kawałek zimy w tym poście... U mnie jak na razie zimy nie widac jesien na całego. A poszlajało by sie po bieszczadzkim śniegu. Może niedługo bedzie okazja...:)
http://www.flickr.com/photos/bison86/
http://picasaweb.google.com/Bison86
Po drogach wedrować, zrobić co tylko sie da aż sie dopełni czas...
Dodałem jeszcze kilka zdjęć, ale musicie się cofnąć do ostatniego postu.
Przepraszam za przerwę w relacji, ale znowu byłem w Bieszczadzie. Relacji nie będzie. Zdjęcia w wątku o aktualnych zdjęciach.
Pozdrawiam
bertrand236
Na noc zostawiłem karawan stojący na łańcuchach. Po przebudzeniu tradycyjnie jak to mam w zwyczaju w niedzielę kościół. Było późno, więc podjechałem autem. Ksiądz swoim zwyczajem trochę poopieprzał swoich parafian. Nie będę tutaj wchodził na tematy religijne, ale uważam, że miał w tym wypadku rację. Po Mszy wróciłem do Perełki na śniadanie. Miałem zamiar pojechać do Mucznego. Ale jak wyszedłem po śniadaniu to okazało się, że droga jest czarna. Łańcuchów nie chciało mi się zdejmować, więc zostawiłem karawan na parkingu i zmieniłem plany. Postanowiłem przejść się pieszo na herbatkę do schroniska Cicha Dolina w Roztokach Górnych. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Pieszo sobie poszedłem do Roztok Górnych. Na krzyżówce znak drogowy Roztoki Górne 6 km. Podążam za nim. Kilka lat temu mieszkałem dwa dni w Lisznej. Dlaczego tylko dwa? Bo na kwaterze w małym domku „na górce” było tyle robactwa, że w nocy wydłubywałem je z włosów. Te wspomnienia odżywają, kiedy mijam domek. Dalej po prawej stronie mijam małą kapliczkę. Później staję zdumiony. Dom Leśnictwa Liszna, a za nim zagroda z sarnami. Myślę sobie, że leśniczy lubi bigos po myśliwsku albo gulasz z sarny. Zastanawiam się, czy każdy mieszkaniec Bieszczadu może hodować dziką zwierzynę, czy tylko wybrańcy? Wolno spacerując mijam czynne i nieczynne retorty. Pamiętam, ze droga kiedyś była bardzo wyboista. Teraz idę pięknym, równym asfaltem. Dochodzę do Roztok. Pusto i cicho. Żywej duszy tu chyba nie ma. Tylko pies jakiś mnie obszczekuje. Schronisko takie jak na zdjęciu. Powoli zmarznięty wracam. Widzę drogowskaz: Majdan 7 km. Cóż w dół zawsze się gorzej idzie, więc może ktoś to przemyślał i dodał 1 km?. Nikt mnie nie mija, nikogo niue spotykam. Lubię takie samotne spacerki tylko nie w deszczu. A tu deszcz zaczął najpierw padać, a potem lać. Dochodzę do Cisnej. Czas na obiad. Zachodzę do Zacisza. Zamawiam pierogi. Później okazało się, że to był błąd. Dostałem rozstroju żołądka. Lepsze i zdrowsze potrawy tam dają kiedy są one przygotowane na miejscu. Te pierogi były z mrożonek i nie wiem, czy nie były już rozmrażane. Cóż, człowiek całe życie się uczy i głupim umiera. Później już tylko nocleg i powrót do pracy… I jeszcze jedno. Dlaczego Bieszczad zakpił z Bertranda? Bo pojechałem w naiwności swojej zobaczyć Złotą Jesień, a zobaczyłem Białą Zimę. Ale jak mówią daltoniści:
bertrand236
Bertrand (cyt.):
"(...) Fakt od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czym tak jedzie w tym moim karawanie. Taki jakiś trupi zapach był. "
No tak, teraz wszystko jasne.
To jednak już dokonaliście tej ekshumacji i przenosin na cmentarz w Cisnej.
![]()
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Zastanawiam się, czy każdy mieszkaniec Bieszczadu może hodować dziką zwierzynę, czy tylko wybrańcy?
Tylko wybrańcy, za zgodą ministra. Reszta jest nielegalna.
Długi
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki