Pokaż wyniki od 1 do 10 z 39

Wątek: Jak Bieszczad zakpił sobie z Bertranda...

Widok wątkowy

  1. #32
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Jak Bieszczad zakpił sobie z Bertranda...

    Następnego dnia miałem plan następujący: jadę do Barnaby, a resztę się zobaczy. Plan prosty i klarowny. Wsiadam do karawanu i jadę przez ośnieżone serpentyny. Potem już wiecie: skręcam do lasu i jeszcze parę dłuższych chwil i już jestem. Złażę z góry i idę do chatki. Korzystam przy tym z „Jabolowego mostka”. Jest oblodzony i ośnieżony, ale udaje mi się nie spaść. Wchodzę do chatki o oczom nie wierzę. Browar z Teodorem mieszkali sobie w najlepsze, a mieli wyjechać o 6:00. Była tam jeszcze „ciemnobrewa”, która jak przypuszczam była przyczyną ich późniejszego wyjazdu. Zostałem poczęstowany herbatką i tak sobie miło gaworzyliśmy na wiele tematów. Tematem przewodnim były narzędzia służące ogólnie do ścinania drzew. Ludzie tam przebywający byli zaopatrzeni w takie narzędzia, o których przeciętnemu turyście się nie śniło. Była tam siekiera, maczeta i dwie piły chowane w rękojeść. Wszystkie markowych firm. Były tez opowieści o przydatności tych urządzeń. W końcu ktoś zauważył, że szkoda pięknego dnia na pieprzenie w chatce. Pozbieraliśmy klamoty, zabraliśmy śmieci, a „czarnobrewa” jak zwykle posprzątała. W końcu Ona po to tam przychodzi. Rozstaliśmy się przy samochodach. My z Barnaba wyruszyliśmy jako pierwsi. Pojechaliśmy szukać tego, czego nie znalazłem w sierpniu. Zostawiliśmy karawan na dużym placu i jedyną ścieżką udaliśmy się pod górę. Po krótkim marszu w głębokim śniegu dotarliśmy do celu. Stała sobie chatynka samotna bez okna i drzwi i czekała na nas. Miejsce śliczne i na pewno nie tak licznie odwiedzane jak to, z którego wyruszyliśmy. Poza tym trzy osoby w środku to już tłok. Połaziliśmy naokoło i dziecko moje odezwało się, że ma mokre buty od wczoraj i mu jest zimno. No to zaczęliśmy wracać. W dół droga wcale nie była krótsza. Barnaba korzystając z tego, że miał cyfrówkę z dużą kartą pamięci pstrykał jak opętany. Postanowiłem mu pokazać jeszcze jedno piękne miejsce. I wcale nie miałem zamiaru szukać geocache. Wiedziałem, gdzie jest, ale nie mieliśmy, czego tam włożyć. Podjechałem sobie dosyć daleko, ale nie na same Kamionki. Na Kamionki weszliśmy z buta. Barnabę przymurowało. Widok był przedni. Był jeden minus: wiało, żeby nie powiedzieć, że piź…ło jak w Kieleckiem. Postaliśmy chwile popstrykaliśmy i wróciliśmy do auta. Teraz to już prosto do Hoczwi. Zdzicho Pękalski miał mi cos zrobić, wiec trzeba to ocenić. Niestety. Nie zrobił. Nie pamiętał. Chwile porozmawialiśmy, telefon do Renatki, żeby jeszcze raz wytłumaczyła co miał zrobić. Czas się zegnać. Ja chce jechać do Polańczyka na kwaśnicę, a Barnaba do Cisnej do Perełki. Dziecko zapragnęło się umyć po raz pierwszy od kilku dni. Fakt od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czym tak jedzie w tym moim karawanie. Taki jakiś trupi zapach był. Wróciliśmy do Cisnej. Po drodze zaczęło sypać. Jak jechaliśmy to śnieg padał poziomo, ale za to dosyć mocno. Obiad w zaciszu. Dobry był i obfity. I przy kominku. Potem po ciemku już do Perełki. I pomyśleć, że kilka miesięcy temu to jeszcze w górach nie myślało się o zejściu. Barnaba się umył i postanowiliśmy wyjść. Miałem zamiar odwieźć go kawałek. Jak wyszliśmy to stanęliśmy ze zdziwienia. Z nieba padał śnieg tak jakby aniołowie szuflami obejście odśnieżali. Pojechaliśmy. Na serpentynach całkowicie nieodśnieżonych nawet moje dziecko przycichło. Udało się przejechać. Postanowiłem Go podrzucić do chatki. Przed chatką Barnaba w obawie przed moja droga powrotną zaoferował się, że podkuje łańcuchami karawan. Nie oponowałem. Trwało to chwilę i już wracałem. Wyobraźcie sobie, że nie było widać moich śladów, które zrobiłem jadąc w tamtą stronę. I nie znaczy to, że były zawiane. One były całkowicie zasypane! Potem serpentyny. Bez łańcuchów nie wiem, czy bym sobie poradził. Podjechałem do Perełki. Wzbudziłem sensację, ponieważ był tam miejscowy osobnik, który próbował wyjechać Polonezem z Cisnej, ale pod serpentyny nie podjechał. Miał jednak letnie opony….
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez bertrand236 ; 25-11-2006 o 22:02
    bertrand236

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Jak tu przejść z Bieszczad polskich na ukraińskie?
    Przez piotrula w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 29-12-2019, 17:47
  2. Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 16-01-2010, 09:23
  3. Brama Bieszczad, czyli jak dojechać?
    Przez poorbuba w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post / autor: 30-01-2009, 17:06
  4. Jak dostać się z Bieszczad (np. Wetliny) do Koszyc na Słowacji
    Przez Miszaskc w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 06-07-2006, 09:29
  5. Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 12-02-2005, 13:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •