Witam!
Pomyślałem sobie, że warto byśmy porozmawiali o przedmiotach. O rzeczach, które zabieramy ze sobą w góry. Ileż ich jest. Kubki, noże, papierośnice, piersiówki … .
Myślę o tych wszystkich rzeczach, które wiążą ze sobą historie, wspomnienia, nie piszmy tu o „sprzęcie”, chyba , że takim z charakterem.
W czerwcu, wybrałem się z Rajskiego, zielonym szlakiem na Połoninę Wetlińską.
Nim jednak wyruszyłem postanowiłem sprawić sobie kij, kostur taki, co to będzie mi i podporą i gałęzie rozgarnie i obroną stać by się mógł, w razie potrzeby.
Do późna strugałem, a na koniec wyciąłem na jego szczycie dwa krzyże: grecki i łaciński.
Wydało mi się to bardzo na miejscu. Dla podkreślenia, osmoliłem wycięcia ogniem. Nabrudziłem przy tych operacjach co niemiara.
Kostur prezentował się nieźle i nienajgorzej sprawił po drodze; nie dość, że wspomagał moje słabe członki to jeszcze przyciągał wzrok mijających mnie na połoninie ludzi. Dobiegały mnie komentarze, które jednakowoż bardzie dotyczyły praktycznych jego walorów, niż ideologicznej wymowy.
Kij pozostawiłem na grani za Chatką Puchatka; pierwej zaopatrzywszy w informację: Jestem kosturem ekumenicznym. Przybyłem tu z Rajskiego zielonym szlakiem przez Smerek i Połoninę Wtlińską. W czym mogę pomóc?
Cytat ten może być nieznacznie zniekształcony, jak sądzę, w opisie trasy, bardziej pierwotnie rozbudowanym.
Czyście spotkali mego pomocnika?
Zakładki