Teraz zaczyna się zabawa.
Zabawa , albo prawdziwa przygoda bieszczadzka.
Zostało jeszcze trzy godziny jasności i w tym czasie musimy dotrzeć bez szlaku, idąc lasem, północnymi stokami na samą grań.
Północne stoki bieszczadzkich grzbietów są wyjątkowo złośliwe, pokrętne i mylne. Patrząc choćby na zdjęcia z samolotu
(Pokazane niedawno na forum) widać z czym mamy do czynienia.
Druga przełączka wyglądała zachęcająco, decydujemy się na nią, niestety wyprowadziła nas w paryje i potoki.
Tracimy orientacje. Las, chaszcze, kolejne potoki niczego nie wyjaśniają. Nie żadnych szlaków, żadnych widocznych punktów odniesienia.
Mapa wskazuje możliwość ścieżki prowadzącej w stronę stokówki. Bobrujemy a czas biegnie.
Łapiemy się pierwszej napotkanej drogi zrywkowej myśląc że biegnie granią. To był kolejny błąd , duży błąd.
Spotkani pilarze korygują nasz kierunek o 90 stopni. Zgodnie z nim mamy iść lasem, potem chaszcze, jeden potok i drugi .
Totalne ostępy, dzięki czemu napotykamy tu liczne tropy zwierzyny. Ślady prowadzące do potoków, ślady otarć na drzewach i miejsca schadzek albo prowadzonych walk.
Gramoląc się pod górę stromizny potoku widzę wystający spod liści ładny patyk.
Wyciągam go i wtedy okazało się że wyciągnąłem rogi.
Z triumfującą miną czekam na kolegę aby zrobić zdjęcie. Optymizm wrócił. Musimy za dnia wspiąć się na grań.
Jeszcze tylko godzinkę przedzierania się przez to dziewictwo i docieramy do stokówki.
Teraz ostro pod górę (musimy zrobić metry). Ze sporym zmęczeniem wychodzimy na grań. Godzina nieciekawa jest już szaro.
Ale tu zapadający zmrok nie jest już taki straszny. Mamy przecież szlak biegnący grzbietem a do chaty godzinę z kawałkiem.
Posuwamy się z częstszymi odpoczynkami.
Inaczej się idzie lasem w ciszy i ciemności okraszonej czołówką. Myśli trzymają się bliżej.
Jasny szlak !
Gdzie są moje rogi !
Chyba je zostawiłem na którymś z odpoczynków ?
Ale na którym ?
Wracać się po ciemności ?
Ale dokąd ?



Odpowiedz z cytatem
Zakładki