Strona 31 z 54 PierwszyPierwszy ... 21 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 41 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 301 do 310 z 533

Wątek: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

  1. #301
    lucyna
    Guest

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Ci co podobnie jak ja są małapmi w cyrku i pracują wraz z nami mają 50 zł/godz wolne od podatku bądź 250 zł dniówka. To bardzo nieliczne grono, 3-4 osoby. Pozostali żyją ze sprzedaży swoich wyrobów nazwijmy to artystycznych. Tacy jak Sikorka pracują siedząc w knapie na obiad.
    Ostatnio edytowane przez lucyna ; 27-11-2008 o 14:11

  2. #302

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Znalezione w sieci na www.gluza.pl/druk/zapoznaj.doc

    Tekst prasowy „Zakapiory”
    Sami siebie nazywają w różny sposób. Jedni mówią, że są bieszczadzkimi zakapiorami, dla innych słowo zakapior jest zbyt mocne i dlatego określają się mianem bieszczadników, jeszcze inni uważają się za pustelników z Bieszczad. Jakby ich nie nazwać wszyscy umiłowali wolność, przyrodę i mają niezwykle zagmatwane życiorysy.
    - W większości są to uciekinierzy – mówi wójt gminy Solina Zbigniew Celiński. – Uciekają przed ludźmi, przed rodziną, czasami przed prawem. Niektórzy realizują swoje marzenia powrotu człowieka do natury. Kryją się w leśnych ostępach i żyją tak jak sami chcą. Jednocześnie są to wspaniali ludzie, których zdecydowanie wolę od wielu innych, tak zwanych normalnych.
    Jednym z nich jest człowiek, który przedstawia się w bardzo oryginalny sposób. – Jestem Franciszek hrabia Andrzej Lach Załęski, prezydent Unii Europejskiej z siedzibą w Bieszczadach – mówi i po chwili tłumaczy, kto osiedla się w na południowo-wschodnim krańcu Polski. – W Bieszczadach żyją ludzie z przeszłością albo bez przyszłości, i to są zakapiory! A skąd ja się tu wziąłem? Jestem człowiekiem z przeszłością. Wyrzuciłem pewnego prokuratora przez okno i przez 10 lat się tu ukrywałem - tłumaczy. - Byłem marynarzem i gdy wróciłem z rejsu do domu zastałem moją żonę z jakimś facetem w łóżku. Najgorsze było to, że on był w mojej pidżamie. Co tam żona! Kobietami można się dzielić, ale nie pidżamą! Tak mnie to rozsierdziło, że wziąłem gościa i wyrzuciłem. Miał szczęście, bo choć było to drugie piętro, bo dzień wcześniej przywieźli węgiel i facet wylądował na czarnej pryzmie. Dopiero później dowiedziałem się, że to prokurator.
    Lach już się nie ukrywa. Jak mówi, ci co go ścigali już pozdychali, a on ma się dobrze. Właśnie otworzył karczmę i na uroczyste otwarcie zaprosił wszystkich bieszczadzkich zakapiorów, bieszczadników, artystów i koniarzy. Każdemu dał danie nazwane „czarcie żarcie” i kufel piwa. Jednak organizatorem zlotu jest Jan Darecki czyli pustelnik Jano znad solińskiego jeziora. Jano jest pustelnikiem nowoczesnym, bo ma telefon komórkowy i mieszka w takim miejscu, gdzie przechodzi mnóstwo ludzi. – Nie broda czyni pustelnikiem – mówi filozoficznie. - To jest raczej sposób życia. Teraz mam 50 lat, ale gdy miałem 24 rzuciłem studia rolnicze i przyjechałem w Bieszczady. Za trzy wina kupiłem kajak i popłynąłem na Wyspę Skalistą. Fascynowała mnie samotność. Chciałem żyć w skrajnej nędzy, a przez to poszukiwać Boga Żywego. Czułem się jak ten tygrys wypuszczony na wybieg.
    Po dwóch latach izolacji Jano związał się z hipisami. Jeździł po Polsce, żebrał, wpadł w szpony sekty, aż na koniec osiedlił się w kolejnej pustelni w Puszczy Białej niedaleko Warszawy. – Mieszkałem w starej chacie opanowanej przez duchy – mówi z przejęciem. – Ze mną żyły w zgodzie, ale jak ktoś mnie odwiedził, to dusiły go, męczyły. Chata spłonęła, a ja wróciłem do Rzeszowa. Przez kilka lat pracowałem z dziećmi niepełnosprawnymi, aż pewnego dnia nie wytrzymałem i wróciłem w Bieszczady. Lato, zima, żyję w spartańskich warunkach i staram się zintegrować środowisko ludzi, którzy przyjechali tu z miłości do Bieszczad.
    W spartańskich warunkach dziś już nie mieszka Prezes czyli Rychu, ale Bieszczady ukochał już na początku lat siedemdziesiątych. Przyjechał tu razem z hipisowską komuną i zamieszkali w jednej z opuszczonych górskich wiosek. – Pewnego dnia do wioski wkroczyła milicja. Wygnali nas, a chaty spalili. Cóż było robić? Wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Trochę się uczyłem, trochę pracowałem, poznałem co to Ameryka i powiedziałem sobie, że wracam w Bieszczady. Na odludziu kupiłem trochę ziemi, postawiłem chatę. Nawet znalazłem dziewczynę, która zechciała ze mną zamieszkać w tej głuszy. Urodził się nam syn, a kilka dni później cały nasz dobytek spłonął. Moja żona wyjechała do teściów, a ja za pieniądze z ubezpieczenia a kupiłem deski. Zacząłem stawiać drugi dom. Głodowałem, wszystko co mam z tej bieszczadzkiej ziemi własnymi pazurami wydrapałem. 10 lat musiało minąć, abym znowu stanął na nogi. Gdyby jednak nie inni samotnicy z Bieszczad, to ciężko by mi było.
    W budowaniu nowego domu Prezesa czyli Rycha pomagał między innymi Henry Szumacher, niemiecki cieśla, który gdy zobaczył ten kawałek Polski postanowił tu zamieszkać. Żyje w indiańskim tipi jakieś pięć godzin drogi przez las od Soliny. – Wędrowałem po całym świecie, ale tu jest najpiękniej i postanowiłem zostać. Jem to co sam wyhoduje lub uzbieram, więcej mi nie trzeba, bo jestem szczęśliwy – podkreśla. – Jak zachoruję to nawet lekarza mi nie potrzebuje, bo mam swoje sposoby na leczenie.
    Podobnie jak Henry w indiańskim tipi mieszka Sławek Kukulski, który mówi o sobie, że jest bieszczadzkim Irokezem. On nie lubi dłużej przebywać w jednym miejscu. – Już 15 lat tak wędruje – opowiada. – Na plecy biorę brezent na namiot, a gdy chcę się zatrzymać na nocleg, to poszukuję jakichś żerdzi i stawiam indiańskie tipi. Pieniądze mi są niepotrzebne. Gdzie nie pójdę, to mnie zapraszają, dadzą zjeść i napić się. Dziewczyny do mnie lgną. Jedynej rzeczy, której brakuje mi do szczęścia, to koń. Może ktoś by mi sprezentował jakiegoś rumaka – pyta z nadzieją.
    Do szczęścia nic nie brakuje 47-letniemu Jackowi, którego od cywilizacji dzieli trzy godziny drogi. – No, chyba, że w Sanie jest mało wody, to wtedy brodem tylko godzina na piechotę – tłumaczy. – Ja to już nie nadaję się do życia między ludźmi. Wszystko zaczęło się od śmierci mojej żony. Mieszkaliśmy we Francji i pracowali dla słynnego aktora Yves’a Montand’a. Kiedy zmarła zaczęły się spory o majątek. Nie chciałem w tym uczestniczyć i wyjechałem prosto w Bieszczady. Jestem już tu od blisko 20 lat. Czasami niedźwiedź mnie odwiedzi, czasami wilki podejdą. Niedawno zagryzły mi wilczura, szkoda zwierzęcia, dobry był z niego przyjaciel.
    Przyjaźń to jedna z podstawowych zasad jakie obowiązują wśród bieszczadzkich zakapiorów. – Czasami się pokłócą, bo jeden drugiemu kobietę poderwie, ale ogólnie to jeden za drugim by w ogień skoczył – mówi pustelnik Jano. - Jesteśmy jak Feniks, który odradza się z popiołów – dodaje Keja Cypel Polańczyk. Ja jestem już drugim pokoleniem zakapiorów. Mój stary walczył pod Monte Casino i musiał kryć się przed komunistami. Potem my z bratem przyjechaliśmy za nim i zostaliśmy na zawsze.
    Również ojciec Rycha czyli Burego ukrywał się w Bieszczadach przed władzą ludową. – Tata brał udział w poznańskich zamieszkach w 1956 roku. Kiedy zrobiło się dla niego niebezpiecznie, wziął nas wszystkich i wywiózł na kraj świata. W przyszłym roku będzie już 50 lat jak tu jestem.
    To tylko kilka krótkich opowieści o ludziach lasu. Pustelnik Jano twierdzi, że w Bieszczadach żyje około 200 ludzi, którzy za pan brat zaprzyjaźnili się z naturą. – Takich ścisłych samotników-pustelników, to będzie jakieś 20 osób – oblicza. - Reszta, to ludzie mieszkający w głuszy, ale nie samotnicy. Niektórzy mają żony, dzieci, domy, ale żyją w bardzo prosty sposób. Niektórzy nie chcą żeby ich nazywać zakapiorami, ale są i tacy, którzy są z tego bardzo dumni.
    - Nazwa bieszczadzki zakapior wzięła od Zdzicha – dodaje Prezes czyli Rychu. – Siedzieliśmy kiedyś, a Zdzichu spojrzał na mnie tak filozoficznie i stwierdził: „Wiesz co Rychu? Ja to jestem taki zakapior.” Niedługo potem zmarł, odszedł na niebieskie połoniny.
    Drugi Rychu czyli Bury zaznacza, że o zmarłych zakapiorach każdy tu pamięta i wspomina z rozrzewnieniem. Rychu, który każdą swą wypowiedź argumentuje przy pomocy wiersza tym razem deklamuje swój własny utwór. „Odszedł stąd Zdzichu, Zubow i Jędrek,/ wódka ból po nich uśmierza/ na cześć odeszłych diabeł zatańczy/ na moim i lub twoim stole/ zaskwierczy życie, zaśpiewa szafa/ a ja powiem, póki co mnie się tam nie spieszy.
    i tu jeszcze http://www.turystyka.skibicki.pl/for...f465e06d3f047a

    Zakapior bieszczadzki i... koń*
    Mamy taki oto, prześmiewczy wygłup definicyjny jak przywłaszczony sobie przez bieszczadofilów "zakapior". Toć to zupełnie kto inny niż oni go dziś szumnie opisują, za to pochodzący z wielce szacownego folkloru półświatka starego Lwowa.
    Zanim gdziekolwiek opisano pierwszego bieszczadzkiego zakapiora, aktualni lwowiacy zdążyli prawie o swoich zapomnieć - władza radziecka to potrafiła. Za to żyjący w Polsce, starzy, przedwojenni Lwowiacy wspominają w mowie i piśmie lwowskich zakapiorów nieomalże z rozrzewnieniem...
    Ciekawe, co też zapisano o ówczesnych "zakapiorach bieszczadzkich"...?
    Jasne, że dokładnie nic, bo ich wtedy w Bieszczadach w ogóle nie było...!
    Natomiast dzisiejsza literatura "tematu" aż gnie półki tamtejszych regionalnych bibliotek...
    Tak to czasem jest, gdy się na siłę, dla zbytu mizernych usług oraz zachwytu przyjezdnej gawiedzi tworzy z powysiedleńczej próżni "korzenie kultury regionalnej", której dzisiejsze przejawy są po prostu mieszanką przypadkowo zetkniętych, zmiksowanych kultur i charakterów osobników przyjezdnych z całego kraju - taka, "nowoczesna tradycja"... urwał jej nać!
    Zresztą, nie ma co za bardzo wybrzydzać. Gdziekolwiek by się to w naszym, a kto wie czy tylko w naszym kraju zrobiło, dewiacje alkohologenne podparte żuliowatym cwaniactwem kwitły by równie dobrze, a może i lepiej - patrz Borne Sulinowo.
    No i w związku tak dalece posuniętą erozją kory mózgowej regionalnych "kulturotwórców" mamy... betonowy "spacerniak" na tamie solińskiej porównywany do Krupówek - nawet koń by się... w swój wielki a durny łeb podkutym kopytem popukał!</SPAN>




    i tu http://arch.pressmedia.com.pl/2005/2005-05-25/p.htm

    Zakapiory żyją w spokoju POLAŃCZYK Przyjechali w Bieszczady wiele lat temu. Często jedna wizyta w tych górach wystarczyła, by podjąć decyzję o przeprowadzce na stałe. Niektórzy zostawili intratne posady w dużych miastach. Zapuścili długie włosy, ubrali kapelusze i raz na zawsze wtopili się w bieszczadzki krajobraz. Już po raz drugi najpopularniejsi bieszczadnicy spotkali się podczas Zlotu Zakapiorów na Jeziorze Solińskim. Podobnie, jak przed rokiem, wszystko rozpoczęło się na przystani statku Tramp, nie opodal pustelni pustelnika Jano. To właśnie on wymyślił i zorganizował cała imprezę. - Pomysł zrodził się ponad dwadzieścia lat temu, kiedy trafiłem tutaj i w samotności mieszkałem na Wyspie Skalistej. Zafascynowałem się tymi ludźmi i uznałem, że są to moje bratnie leśne dusze. Postanowiłem więc to środowisko zintegrować i udało się - mówi. Jego zdaniem termin Zakapior tak przylgnął do Bieszczadów i bieszczadników, że nie da się uniknąć jego używania. - Możemy tylko próbować nadać mu jakiś pozytywny sens. Taki bardziej leśny, autentyczny bieszczadzki. No i na tym właśnie się koncentrujemy. Chcemy, żeby to był piękny wizerunek człowieka lasu, a nie człowieka butelki - tłumaczy Jano. Zlot jest jedną z niewielu okazji, kiedy mieszkający niedaleko siebie bieszczadnicy mogą się ze sobą spotkać. Często jest to pierwsze spotkanie od kilku lat. Tym razem w jednym miejscu udało się zebrać tych, którzy najdłużej tu mieszkają. Większość przyjechała w te góry ponad trzydzieści lat temu. - Jako młody człowiek byłem w wielu miejscach i miałem szereg różnych innych możliwości wyboru. Jednak Bieszczady mają w sobie jakąś siłę magnetyczną. Przyciągnęły mnie i zatrzymały tutaj - mówi Henryk Wiktorini, jeden z najdłużej mieszkających tu samotników. Wielu przyjechało w Bieszczady w latach siedemdziesiątych. - Ja właściwie to przyszedłem tutaj z plecakiem. Jako młody turysta w 1974 roku szedłem z Beskidu Niskiego i trafiłem właśnie tutaj. Strasznie mnie to wszystko zafascynowało. Wtedy Bieszczady były naprawdę dzikie. Czułem się jakbym wylądował gdzieś w Kanadzie. A że byłem pod dużym wpływem książek o Dzikim Zachodzie postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście tak można żyć - wspomina Ryszard Krzeszowski popularny "Prezes" z Chmiela. Czterdzieści lat temu Bieszczady rzeczywiście wyglądały zupełnie inaczej. I być może to właśnie przyciągało ludzi. - Tu właściwie były puste przestrzenie. Tylko parę domków było w osadach. Wetlina na przykład miała siedem czy osiem domów. W tej chwili ma już zadatki na kurort. Podobnie jest z Dwernikiem - mówi stary bieszczadnik Lutek Pinczuk. Prawie każdy z przyjezdnych, wybrał Bieszczady by uciec przed zgiełkiem miast. Jednak lata PRL-u nie były dla nich łatwe nawet na tym odludziu. - Pamiętam jak w okolicach Caryńskiej budowaliśmy szałasy, w których później mieszkaliśmy. To oczywiście nie podobało się ówczesnym władzom. Mieliśmy taki bardzo przykry incydent z milicją, która przyjechała spaliła nam wszystko i część z nas wsadziła na kilka miesięcy do więzienia - wspomina Prezes. Dziś już w Polsce nie ma takich problemów, a bieszczadzkie Zakapiory żyją w spokoju. Wielu z nich działa w branży turystycznej i właśnie w górskich pensjonatach czy gospodarstwach agroturystycznych, możemy ich najczęściej spotkać.

    Wniosek nasuwa sie sam.

  3. #303
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,908

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Wydawnictwo nie jest WUKI ! I nie zarabia na Zakapiorach ani na nikim innym!

  4. #304
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Cytat Zamieszczone przez WUKA Zobacz posta
    Wydawnictwo nie jest WUKI ! I nie zarabia na Zakapiorach ani na nikim innym!

    Że nie zarabiasz - to wiadomo.
    Ale z wydawnictwem masz przecież coś wspólnego, chyba się nie zaprzesz ;-) ?

    B.

  5. #305
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,908

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Basiu!Napisałam Ci na priv! Wydawnictwo NIE JEST MOJE !!!Posiadać coś a mieć wspólnego,to różnica.Wspólne jest..pół nazwiska!

  6. #306
    Malkontent Roku 2009 Awatar Krysia
    Na forum od
    09.2006
    Postów
    3,380

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    na priv...a reszta co?;-))
    wydawnictwo męża czy jak, że pół nazwiska?
    "...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
    Nikt nie zabroni nam śnić..."
    Bogdan Loebl

  7. #307
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,908

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Czemu na priv? Bo wyjaśniałam zaistniałe nieporozumienie.Wydawnictwo jest mojego syna i nie wiem co w tym interesującego!

  8. #308
    Malkontent Roku 2009 Awatar Krysia
    Na forum od
    09.2006
    Postów
    3,380

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    jeśli syna to nie rozumiem Twego wzburzenia
    "...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
    Nikt nie zabroni nam śnić..."
    Bogdan Loebl

  9. #309
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,908

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    http://www.kwinto.com/wydawnictwo.htm A gdzie tu moje wzburzenie? Po prostu stwierdzam,ze NIE MOJE i już!

  10. #310
    lucyna
    Guest

    Domyślnie Odp: Czy "zakapior" Bieszczadzki to idol?

    Przepraszam Cię Wuka. Nigdy nie sugerowałam iż jesteś właścicielką wydawnictwa. Wiem nie od dziś, rozmawiałyśmy prywatnie na ten temat, że interesuje Cię los zakapiorów, w tym Sikorki.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. [Dwernik] "U Lestka" - czy warto tam wracac?
    Przez pawlem w dziale Zakwaterowanie i usługi
    Odpowiedzi: 27
    Ostatni post / autor: 10-09-2013, 20:29
  2. [Wetlina] Baza namiotowa w Wetlinie "za torami" - czy działa?
    Przez Czeczotka w dziale Zakwaterowanie i usługi
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 04-07-2009, 15:53
  3. "Buku bieszczadzki"
    Przez WUKA w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 12-11-2006, 10:00
  4. "Bieszczadzki wieczór"
    Przez WUKA w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 10-10-2006, 13:02
  5. Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 30-08-2005, 16:35

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •