wklajam : redaktor rzeszowskich „Nowin” Kitek Gajewski, który też niedawno odszedł do wieczności.
wklajam : redaktor rzeszowskich „Nowin” Kitek Gajewski, który też niedawno odszedł do wieczności.
Dzięki Iza. Zrobiło się tak jakoś zakapiorsko. W tym momencie czuję zwykły niesmak. Chłopski, nie chłopski ale rzeczywisty.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 21-11-2006 o 16:14 Powód: j.w.
Panie Andrzeju a jak to było przed wojną gdy mieszkali tu Bojkowie i Żydzi,czy oni nie mieli swoich legend,madonn,swoich wierzeń i swoich Biesów i Czadów?Czy naprawde trzeba było wszystko wymyslać?
ja rowniez lubie gadac z menelkami i dziwnymi ludzmi:D a jakos tak dziwnie sie sklada ze tych najsympatyczniejszych i najbardziej ciekawych poznalam wlasnie w bieszczadach :D
- dziadka w solince ktory sciagal z lasu drzewo, jak sie pozniej okazalo mial niecale 50 lat i przy wieczornych ognisku zrobil mi wyklad z farmakologii (wiedzial na ten temat duzo wiecej niz ja mimo ze bylam 3 dni po egzaminie
-babka w balnicy ktora wypasala kozy, wszystko by pasowalo, tylko miala tak dokladny makijaz jakby przed chwila od kosmetyczki wyszla
-tzw. "juhasa" jak kazal na siebie mowic, ktory wiozl siano z sianek do stuposian. Pod sianem cos jechalo dziwnego, jakies paczki, bardzo sie zmieszal jak je zauwazylampewnie sie nigdy nie dowiem co w nich bylo
-menelka spod sklepu w kalnicy z ktorym przegadalam kilka godzin na temat zjawisk niewyjasnionych, obcych cywilizacji, Dogonow, Danikena itp
-zbieracza rogow z bandrowa, ktory ponoc po kilku glebszych widzi latajace koperty i pojazdy kosmiczne. Rysowal nam je na kartkach z taka dokladnoscia do kazdej srubki ze sami zaczynalismy wierzyc w ich istnienie ( moze dlatego ze nas poczestowal swoim bimberkiem ?)
- lesniczego - nie powiem skad bo obiecalam tajemnicektory ponoc odstrasza niedzwiedzie krzykiem
potem kumpel znalazl u niego w komorce trzy skory misiowe
- tajemniczego pana M. - krola bieszczadzkich przemytnikow, ktory pomieszkiwal w opuszczonym hotelu w tarnawie i pokazywal nam gdzie bezpiecznie mozna przejsc ukrainska granice
- drwala ze stuposian ktory za wino powadzil nas na dydiowa z poloninskiego (ta najkrotsza droga![]()
-dwoch drwali z cisnej ktorzy pracowali kiedys w kopalniach w moim rodzinnym miescie i dzieki nim udalo mi sie odnalezc bunkry w lesie ktory mam pod oknem
- pustelnika z okolic przeleczy zebrak ktory zaprowadzil nas do bunkru na zboczach kraglicy- kumpel ma stamtad stary karabin- jak talizman na scianie w pokoju..potem juz nigdy tego bunkru nie znalazlam :(
-pana piotrka ktory nas wiozl z dwernika przez otryt "pszczolka" opowiadajac o bieszczadzkich zimach- najbardziej mrozaca krew w zylach podroz w moim zyciu- zamiast do chaty socjologa dojechalismy prawie do polanyale co tam
-wedrownego doktora filozofii ktory oprowadzal nas po opuszczonych PGRach bieszczad i pogorza przemyskiego gdy nadeszlo takie lato co nie nadawalo sie na namiot
-indianina z malej obwodnicy ktory szedl szosa , bez butow ale za to w pioropuszu, wzielismy go na stopa.. dal nam 10zl na winko, bo jak sluchal naszych rozmow to mu sie zrobilo zal biednych dzieciakow co na wino nie maja
- wielu smolarzy ktorym pomagalismy w wypale i wieczornych imprezach
nie wiem czemu ale czestotliwosc spotykania takich ludzi w innych regionach polski byla duzo duzo mniejsza... dla mnie bieszczady to przede wszystkim tego typu ludzie, to dzieki nim pokochalam ten region, bo zapachnial mi wolnoscia, niecodziennoscia, dzikoscia i urokiem .. gory sa tez gdzie indziej...
a tak wogole to jest cos w tym ze bieszczadzkie legendy rodza sie bardzo szybko i bardzo szybko sie roznosza w wiatrem![]()
w paru roznych miejscach bieszczadu slyszalam opowiesci o sobie i moich znajomych... a jak moooooocno byly ubarwione
![]()
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Jeszcze nie tak dawno funkcjonowała taka nazwa: Góry Rozbitków.
Oprócz różnej maści romantyków,twardzieli,zaczynających od nowa,meneli, w Bieszczad przyjeżdżali ludzie poszukiwani,karani ,ukrywający się przed wojem,rodziną itp. Stąd taka ciekawa mieszanina.Miodzio ;-)
-> Lucyna
Dzielenie Tubylców na jakieś kategorie to poroniony pomysł.
A książka Jędrzeja niezależnie od meritum to doskonała zabawa,świetnie się czyta (imprezy "zakapiorskie" to inna bajka,zaduszki były takie sobie,dałem nogę)
Pozdrav
Buba, wiadomo, że nie zawsze dobrze człowiek trafi ale czy takie łażenie nie jest najfajniejsze? Łazić tam gdzie nie można, gdzie się nie powinno, albo po prostu tam gdzie się nie wie co jest.... Jak później wspomniałaś, nie wszystkim odbija palma i można natrafić na ludzkich ludzi.....Zamieszczone przez Buba
To chyba jakaś podpucha Wojtku co? Prędzej czy później szafa chyba stanie się ofiarą mojej żądzy destrukcji- może i nie tak spektaklarnej jak łupanie pniaków..... AAAALE....Zamieszczone przez Wojtek
Ot odezwał się "Strażnik Teksasu", powiedział co wiedział. Chylę czoła przed jego bezkrytycznym zapatrzeniem we własny nos- oby mnie przez to kiedyś nie rozjechał swoim pędzącym dżipem Pisze facet lekko, i sra się przy tym lekko- byłem świadkiem rozmowy, kiedy to "wydało się", iż te właśnie opowiadania (legendy i opowieści- życiorysy) są pisane właśnie na tę pozycję czytelnika..... (sami z resztą sprawdźcie). Może gdyby było więcej konkretów, do myślenia więcej dało to co (Strażnik Teksasu) pisze to człowiek .... tymczasem nasuwa mi się cytat dla Bieszczadzkiego KowbojaZamieszczone przez Andrzej Potocki
Zamieszczone przez Henryk S
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
[QUOTE=Barnaba;35885]Buba, wiadomo, że nie zawsze dobrze człowiek trafi ale czy takie łażenie nie jest najfajniejsze? Łazić tam gdzie nie można, gdzie się nie powinno, albo po prostu tam gdzie się nie wie co jest.... Jak później wspomniałaś, nie wszystkim odbija palma i można natrafić na ludzkich ludzi.....
jak wiesz to bardzo lubie lazic tam gdzie nie mozna , nie wolno i nie powinnoi zgadzam sie ze jest najfajniejsze
ale dobrze jest miec tego swiadomosc. Jak wlaze na moczarne lub takie inne to sie licze z tym ze: dostane mandat, ktos mnie opier..., spotkam niedzwiedzia ktory mnie nadgryzie czy napadna mnie psy.. zabieram wiec kase na mandat, gaz na psy i mam cicha nadzieje ze jestem niesmaczna na misia. I jest OK.. ale wkurza mnie niepomiernie gdy obieram sobie trase na mapie, ide sobie grzecznie a ktos mnie przegania, straszy i daje upusty swojej agresji..
a wogole o sprawie z sokolem napisalam tylko dlatego by ostrzec innych- zeby np. brali ze soba gaz. Gdybysmy my jego nie mieli to bysmy marnie wygladali po spotkaniu z pieskami ktore mily gospodarz wypuscil na nasz widok...
a pewnie ze lazac tam gdzie nie wie sie co jest czesciej spotyka sie ludzkich ludzi i to jest najfajniejsze.
a tak wogole to mnie ksiazka o zakapiorach bardzo sie podobala, wedlug mnie fajnie oddaje bieszczadzki koloryt ludzi skloconych ze swiatem, poszukujacych swojej drogi, czesto przekletych u startu i szamoczacych sie z zyciem w bieszczadzkiej gluszy :D
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Browar przepraszam ale nie chce mi się więcej gadać na temat zakapiorstwa. Zapewne masz rację. Spojrzałam na statystykę strony i ogarneło mnie przerażenie. Zawsze to był margines jakieś 3 %. Dzis ilość wejść z forum przekroczyła ilość wejść i bezpośrednich i z banerów. Nie chcę takiej 'pokręconej popularności".
Tak się zastanawiam i widzę jedno. Barnaba Ty już wsiąkłeś w Bieszczady. Ten dodatek Bieszczadnik pasuje jak ulał. A Bubie to zazdroszczę. Takie przygody no no.Ja też tak chcę.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 21-11-2006 o 23:44 Powód: podałam powód
To wystarczy się nie spieszyć i mieć śmiałość do ludzi. Zagadać, pogawędzić, to skutkuje. Idziesz, spotykasz człeka, zatrzymujesz się i rozmawiasz. Czas płynie wolno, wolno toczy się rozmowa, i już masz znajomego. Zawsze gadam ze sklepową i dzięki temu nie jestem obcy. I dla pani z cukierni w Lesku i dla pani ze sklepiku w Komańczy.
Wielu wędrujących żywi pewną obawę w kontaktach z drwalami, smolarzami, wszelkiej maści "miejscowymi" w stanie wskazującym. Woli ominąć. Lista moich spotkań jest podobna do listy Buby. Oboje jesteśmy otwarci na ludzi i lubimy pogawędzić.
Długi
To też zależy, czego się szuka na szlaku. Buba jest nastawiona na ludzi, jak i Ty, a ja czasem tak, a czasem nie. Z dwernickimi 'zaprawkowymi' w Piekiełku też sobie pogadałem, jak trzeba było, z panią w dwernickim barze przy krzyżówce pomarudziłem o żywocie ciężkim, u Denisiuków o ikonach pogadałem, bo i zacnie je tworzą i dużo wiedzą o tym. Wszystko jest potrzebne w górach, ciekawe i sensowne, ale bez przeginania. Uganianie się tam, aby zaliczyć piwo z max ilością zakapiorów lub ludzi tam najważniejszych uważam za niepotrzebne. Ale jeśli kto lubi... Ze spotkań bieszczadzkich bardziej imponują mi spotkania z przyrodą. Tego mi nigdy nie dość i jeszcze spotkań ze śladami przeszłości.
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki