Panie Andrzeju a jak to było przed wojną gdy mieszkali tu Bojkowie i Żydzi,czy oni nie mieli swoich legend,madonn,swoich wierzeń i swoich Biesów i Czadów?Czy naprawde trzeba było wszystko wymyslać?
Panie Andrzeju a jak to było przed wojną gdy mieszkali tu Bojkowie i Żydzi,czy oni nie mieli swoich legend,madonn,swoich wierzeń i swoich Biesów i Czadów?Czy naprawde trzeba było wszystko wymyslać?
ja rowniez lubie gadac z menelkami i dziwnymi ludzmi:D a jakos tak dziwnie sie sklada ze tych najsympatyczniejszych i najbardziej ciekawych poznalam wlasnie w bieszczadach :D
- dziadka w solince ktory sciagal z lasu drzewo, jak sie pozniej okazalo mial niecale 50 lat i przy wieczornych ognisku zrobil mi wyklad z farmakologii (wiedzial na ten temat duzo wiecej niz ja mimo ze bylam 3 dni po egzaminie
-babka w balnicy ktora wypasala kozy, wszystko by pasowalo, tylko miala tak dokladny makijaz jakby przed chwila od kosmetyczki wyszla
-tzw. "juhasa" jak kazal na siebie mowic, ktory wiozl siano z sianek do stuposian. Pod sianem cos jechalo dziwnego, jakies paczki, bardzo sie zmieszal jak je zauwazylampewnie sie nigdy nie dowiem co w nich bylo
-menelka spod sklepu w kalnicy z ktorym przegadalam kilka godzin na temat zjawisk niewyjasnionych, obcych cywilizacji, Dogonow, Danikena itp
-zbieracza rogow z bandrowa, ktory ponoc po kilku glebszych widzi latajace koperty i pojazdy kosmiczne. Rysowal nam je na kartkach z taka dokladnoscia do kazdej srubki ze sami zaczynalismy wierzyc w ich istnienie ( moze dlatego ze nas poczestowal swoim bimberkiem ?)
- lesniczego - nie powiem skad bo obiecalam tajemnicektory ponoc odstrasza niedzwiedzie krzykiem
potem kumpel znalazl u niego w komorce trzy skory misiowe
- tajemniczego pana M. - krola bieszczadzkich przemytnikow, ktory pomieszkiwal w opuszczonym hotelu w tarnawie i pokazywal nam gdzie bezpiecznie mozna przejsc ukrainska granice
- drwala ze stuposian ktory za wino powadzil nas na dydiowa z poloninskiego (ta najkrotsza droga![]()
-dwoch drwali z cisnej ktorzy pracowali kiedys w kopalniach w moim rodzinnym miescie i dzieki nim udalo mi sie odnalezc bunkry w lesie ktory mam pod oknem
- pustelnika z okolic przeleczy zebrak ktory zaprowadzil nas do bunkru na zboczach kraglicy- kumpel ma stamtad stary karabin- jak talizman na scianie w pokoju..potem juz nigdy tego bunkru nie znalazlam :(
-pana piotrka ktory nas wiozl z dwernika przez otryt "pszczolka" opowiadajac o bieszczadzkich zimach- najbardziej mrozaca krew w zylach podroz w moim zyciu- zamiast do chaty socjologa dojechalismy prawie do polanyale co tam
-wedrownego doktora filozofii ktory oprowadzal nas po opuszczonych PGRach bieszczad i pogorza przemyskiego gdy nadeszlo takie lato co nie nadawalo sie na namiot
-indianina z malej obwodnicy ktory szedl szosa , bez butow ale za to w pioropuszu, wzielismy go na stopa.. dal nam 10zl na winko, bo jak sluchal naszych rozmow to mu sie zrobilo zal biednych dzieciakow co na wino nie maja
- wielu smolarzy ktorym pomagalismy w wypale i wieczornych imprezach
nie wiem czemu ale czestotliwosc spotykania takich ludzi w innych regionach polski byla duzo duzo mniejsza... dla mnie bieszczady to przede wszystkim tego typu ludzie, to dzieki nim pokochalam ten region, bo zapachnial mi wolnoscia, niecodziennoscia, dzikoscia i urokiem .. gory sa tez gdzie indziej...
a tak wogole to jest cos w tym ze bieszczadzkie legendy rodza sie bardzo szybko i bardzo szybko sie roznosza w wiatrem![]()
w paru roznych miejscach bieszczadu slyszalam opowiesci o sobie i moich znajomych... a jak moooooocno byly ubarwione
![]()
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Ja tez sobie obiecałem że w sezonie tam nie wejdę. Żarcie jest podłe, niedogotowane i kiełbasa z grilla wygląda jak ugotowana. Sam wlaściciel nie ma najzwyczajniej czasu żeby z kimkolwiek pogadać, i zbywa półsłówkami.Zamieszczone przez DUCHPRZESZŁOŚCI
Za to po sezonie... hmm... dla mnie bomba. Ludzi jak na lekarstwo (ostatnio był sam Lach dwóch jego kumpli i ja), właściciel ciupie na gitarze jak głupi, z głośnika leci Okudżawa, na stole stoi flaszeczka, słowem sielanka. Aż miło było usiąść z nimi i napić się grzanego piwa z sokiem, po kilku godzinach przedzierania się w sniegu. Nawet skusiłem się na "Czarcie żarcie". Istotnie to potrawa dla odważnych, i sądząc po wyglądzie składało się z resztek, ale smakowało całkiem przyzwoicie i jaK widać zyję do dziś. Może przyczyny mojego braku sensacji żołądkowych nalezałoby upatrywać we flaszeczce żołądkowej i 3 piwach wypitych samotnie poprzedniej nocy, w jednej z chatFaktem jest że cały i zdrowy jestem do dziś
![]()
Jeszcze nie tak dawno funkcjonowała taka nazwa: Góry Rozbitków.
Oprócz różnej maści romantyków,twardzieli,zaczynających od nowa,meneli, w Bieszczad przyjeżdżali ludzie poszukiwani,karani ,ukrywający się przed wojem,rodziną itp. Stąd taka ciekawa mieszanina.Miodzio ;-)
-> Lucyna
Dzielenie Tubylców na jakieś kategorie to poroniony pomysł.
A książka Jędrzeja niezależnie od meritum to doskonała zabawa,świetnie się czyta (imprezy "zakapiorskie" to inna bajka,zaduszki były takie sobie,dałem nogę)
Pozdrav
Buba, wiadomo, że nie zawsze dobrze człowiek trafi ale czy takie łażenie nie jest najfajniejsze? Łazić tam gdzie nie można, gdzie się nie powinno, albo po prostu tam gdzie się nie wie co jest.... Jak później wspomniałaś, nie wszystkim odbija palma i można natrafić na ludzkich ludzi.....Zamieszczone przez Buba
To chyba jakaś podpucha Wojtku co? Prędzej czy później szafa chyba stanie się ofiarą mojej żądzy destrukcji- może i nie tak spektaklarnej jak łupanie pniaków..... AAAALE....Zamieszczone przez Wojtek
Ot odezwał się "Strażnik Teksasu", powiedział co wiedział. Chylę czoła przed jego bezkrytycznym zapatrzeniem we własny nos- oby mnie przez to kiedyś nie rozjechał swoim pędzącym dżipem Pisze facet lekko, i sra się przy tym lekko- byłem świadkiem rozmowy, kiedy to "wydało się", iż te właśnie opowiadania (legendy i opowieści- życiorysy) są pisane właśnie na tę pozycję czytelnika..... (sami z resztą sprawdźcie). Może gdyby było więcej konkretów, do myślenia więcej dało to co (Strażnik Teksasu) pisze to człowiek .... tymczasem nasuwa mi się cytat dla Bieszczadzkiego KowbojaZamieszczone przez Andrzej Potocki
Zamieszczone przez Henryk S
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
Browar przepraszam ale nie chce mi się więcej gadać na temat zakapiorstwa. Zapewne masz rację. Spojrzałam na statystykę strony i ogarneło mnie przerażenie. Zawsze to był margines jakieś 3 %. Dzis ilość wejść z forum przekroczyła ilość wejść i bezpośrednich i z banerów. Nie chcę takiej 'pokręconej popularności".
Tak się zastanawiam i widzę jedno. Barnaba Ty już wsiąkłeś w Bieszczady. Ten dodatek Bieszczadnik pasuje jak ulał. A Bubie to zazdroszczę. Takie przygody no no.Ja też tak chcę.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 21-11-2006 o 22:44 Powód: podałam powód
[QUOTE=Barnaba;35885]Buba, wiadomo, że nie zawsze dobrze człowiek trafi ale czy takie łażenie nie jest najfajniejsze? Łazić tam gdzie nie można, gdzie się nie powinno, albo po prostu tam gdzie się nie wie co jest.... Jak później wspomniałaś, nie wszystkim odbija palma i można natrafić na ludzkich ludzi.....
jak wiesz to bardzo lubie lazic tam gdzie nie mozna , nie wolno i nie powinnoi zgadzam sie ze jest najfajniejsze
ale dobrze jest miec tego swiadomosc. Jak wlaze na moczarne lub takie inne to sie licze z tym ze: dostane mandat, ktos mnie opier..., spotkam niedzwiedzia ktory mnie nadgryzie czy napadna mnie psy.. zabieram wiec kase na mandat, gaz na psy i mam cicha nadzieje ze jestem niesmaczna na misia. I jest OK.. ale wkurza mnie niepomiernie gdy obieram sobie trase na mapie, ide sobie grzecznie a ktos mnie przegania, straszy i daje upusty swojej agresji..
a wogole o sprawie z sokolem napisalam tylko dlatego by ostrzec innych- zeby np. brali ze soba gaz. Gdybysmy my jego nie mieli to bysmy marnie wygladali po spotkaniu z pieskami ktore mily gospodarz wypuscil na nasz widok...
a pewnie ze lazac tam gdzie nie wie sie co jest czesciej spotyka sie ludzkich ludzi i to jest najfajniejsze.
a tak wogole to mnie ksiazka o zakapiorach bardzo sie podobala, wedlug mnie fajnie oddaje bieszczadzki koloryt ludzi skloconych ze swiatem, poszukujacych swojej drogi, czesto przekletych u startu i szamoczacych sie z zyciem w bieszczadzkiej gluszy :D
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Odnośnie przypadku z p. Victorinim - jakkolwiek rozumiem irytację faceta, któremu co chwila ktoś włazi na posesję (pytanie, czy ogrodzona bądź wystarczająco wyraźnie oznaczona jako teren prywatny), to szczucia czy straszenia psami nic nie usprawiedliwia. Nie znam człowieka i nie chcę go oceniać, ale psami to szczują innych zazwyczaj tchórzliwi i śmieszni ludzie. Może p. Victorini taki nie jest, może mu tylko nerwy puściły - nie wiem.
Czy "zakapior" bieszczadzki to idol? Nie wiem. Spotykam w moim "błądzeniu" po Bieszczadach różnych ludzi: przyjaznych, mniej przyjaznych, bardziej lub mniej napitych, z mniejszą lub większą "słowną wyobraźnią"... Nie dziwi mnie tworzenie historii młodziutkiego państwa pod nazwą Ukraina, gdzie np. najwybitniejszym ukraińskim twórcą malarstwa prymitywnego jest Nikifor lub burmistrzami Lwowa byli,a jakże, wybitni "Ukraińcy". Państwo musi mieć swoją historię, choćby z przekłamaniami... Ale Bieszczady? Z ich przebogatą historią, "tyglem" kultury pogranicza, tragediami... Czy zakapiorzy bieszczadzcy są częścią tej historii? Zapewne tak, ale tylko częścią i niech tak pozostanie. Tworzenie zakapiorskiego mitu służy jedynie komercji, której przecież, jak często piszecie, chcielibyście uniknąć (vide przykład Zakopanego).
Przyjeżdżam w Bieszczady by powałęsać się po górach, lasach i dolinach i nie koniecznie by słuchać "zapijaczonych" opowieści "dziwnej treści" lub patrzeć na żałosne postaci...nawet gdyby były "z górnej, zakapiorskiej, półki"![]()
Ostatnio edytowane przez WojtekR ; 22-11-2006 o 14:19
Zakapiory są w książce opisane bardzo barwnie, sami bohaterowie opowieści burzą się, i mówią ze to nie prawda- dlatego może lepiej byłoby wyimaginować sobie jakieś postaci i te właśnie opisywać czerpiąc z przypadków rzeczywistych ludzi....
Te słowa usłyszałem we wrześniu chyba od Bodzia.... może i są sami sobie winni, ale twórczości "Strażnika Teksasu" nie można w całości traktować serio, wie o tym parę ludzi. Co jeśli przyjedzie jakiś waszmość, czy mociumpanna z nie wiadomo skąd, i będą traktować "zakapiory" tak samo serio jak przewodniki ?Zamieszczone przez Bodzio Sikorka
hihihi Dlaczego niesmaczna? Zawsze możesz je podkarmić/przekupić kanapkami albo jakimś płynem.... Iras np z Misiami żyje jak brat z bratem :)Zamieszczone przez Buba
https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!
Aktualnie 3 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 3 gości)
Zakładki