Dla mnie zakapior jest produktem komercyjnym. Kiedyś mówiło się o bieszczadnikach, dlatego byłam w sporym szoku, kiedy kilka lat temu szukałam informacji o pogrzebie Władka Nadopty i spotkałam sięz tą "łatką".
Czy bieszczadnik może być idolem? Nie, każdy z nich był/jest szczególnym przypadkiem ludzkiego losu, każdego można postrzegać oddzielnie. Łączy ich miejsce na ziemi, niemożność życia "z nurtem", pewna niepokorność, niekiedy rzeczywiście umiłowanie do napojów wyskokowych (czy to będzie ukraińska Baba Jaga, czy - pewnie już dużo rzadziej - dentaturat). Można cenić ich indywidualność, odwagę - bo kiedyś w Bieszczadach wcale się łatwo nie żyło. Potępiać tchórzostwo, bo część z nich zostawiła na nizinach żony i dzieci. Nie byli, a już tym bardziej obecnie, nie są wzorem do naśladowania.
Oczywiście oceniam pod kątem ludzi, których miałam okazję spotkać - to było zbiorowisko rozmaitych typów, od p. Władka, który mieszkał pod Rawkami na długo przed i na długo po tym, jak ja tam mieszkałam, Jędrka Połoninę (którego "maryjka" wisi na ścianie - właśnie na nią spojrzałam, a "moje wyobrażone konie" nazywały się Gwiazdka i Północka), Ryśka D. (jakim cudem pojawia się wśród zakapiorów, bieszczadnik jak najbardziej - dla mnie cudny człowiek), Lutka (przecież też nie nieporadny, jak ktoś podsumował zakapiorów) po wielu innych. Oczywiście i 15-20 lat temu był pewien niewielki procent osobników wykorzystujących swój image, zawsze jest, ale bieszczadnik dla mnie to pojęcie barwne i interesujące, a zakapior... zdecydowanie pejoratywne.
Bierzcie pod uwagę, że ja ich spotkałam jako dziecko - byli bliższymi lub dalszymi znajomymi moich rodziców, ale i dziecko, czy też nastolatka, ma swoje obserwacje. Częściowo dlatego boję się wrócić w Bieszczady, żeby nie spotkać ich kiepskich naśladowców, postępującej komerchy (nooo i nie zobaczyć coraz bardziej kosmatych Cycków Carycy).
Zakładki