Uważnie czytając można zauważyć, że jeden z dwóch sprzedających tę książkę (Droga do nikąd) na Allegro oferuje możliwość dogadania się w przypadku mniej zasobnego portfela. Oczywiście nie chodzi tu o upust-obniżkę, tylko mniej legalny sposób wejścia w jej posiadanie (a raczej jej kopii) - kiedyś było to chyba nawet napisane wprost, teraz lekko zakamuflowane. Ceny blisko 300zł to raczej dla konesera. Zapewne wielu, którym chodzi o treść a nie o samo posiadanie egzemplarza z tej opcji korzysta. Nie namawiam do udziału w łamaniu prawa - jedynie uprzejmie donosze, że jest taka mozliwość![]()
Uprzejmie dziękuję![]()
"Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,www.youtube.com/Anyczka24
Jaki spokój można znaleźć w ciszy.
Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha ..."
www.anyczka20.fotosik.pl
Kamyczek do ogródka...
Chcą usunąć sporne napisy
Czy z pomników ku czci zabitych przez UPA Polaków znikną napisy przyrównujące sprawców do band? Tego chce Związek Ukraińców w Polsce. Dlaczego? - Takie określenia wypaczają historię - twierdzi Piotr Tyma, prezes ZUwP.
Tyma poprosił o pomoc w rozwiązaniu problemu m.in. wojewodę podkarpackiego. Ewa Draus jeszcze się nie wypowiedziała, ale jak zapewnia rzecznik Joanna Budzaj, w najbliższym czasie ZUwP otrzyma odpowiedź.
Jak nazwać ich inaczej
Polakom UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) kojarzy się z rzeziami cywilnej ludności, jak np. 6 sierpnia 1944 w Baligrodzie. Dlatego w miejscach upamiętniających ofiary widnieją przeważnie napisy w rodzaju: "Pomordowani przez bandy UPA”, "… faszystowskie bandy UPA” lub podobne. Tak jest m.in. w Zagórzu, Lesku, Sanoku, Komańczy.
- Skoro ktoś mordował niewinnych ludzi, to nie można go nazwać inaczej niż bandytą - mówi starszy mieszkaniec Baligrodu, któremu UPA zabiła najbliższych.
Historyczny antagonizm
Prezes Tyma: - Takie sformułowania tylko antagonizują Polaków i Ukraińców, nie służą budowaniu wzajemnych relacji. Sporne napisy należałoby usunąć lub zastąpić innymi.
Niewykluczone, że prośba zarządu ZUwP zostanie skierowana również do gmin i powiatów. Stanisław Bielawka, wójt Komańczy:
- Jeśli dostaniemy oficjalne pismo, zastanowimy się, co zrobić. Ale o kwestii ewentualnej zmiany napisów raczej nie powinni decydować radni, lecz historycy.
Potrzebna rozwaga
Zdaniem Marka Sceliny, starosty leskiego, temat jest delikatny i wymaga rozwagi. - Łatwo poróżnić Polaków i Ukraińców, a przecież nie o to chodzi. My powinniśmy patrzeć w przyszłość, współpracować.
Starosta dodaje, że postulatem władz mniejszości ukraińskiej powinna się zająć powołana na szczeblu centralnym komisja polsko-ukraińska, złożona z historyków.
- W żadnym razie nie powinny być do tego mieszane samorządy - podkreśla.
Krzysztof Potaczała
k.potaczala@gcnowiny.pl
Pozdrav
a ja (trochę przez przypadek) natrafiłem na coś takiego:
http://www.polskiejutro.com/art.php?p=3838&m=r
tj. artykuł na temat książki Wiktora Poliszczuka "Gorzka prawda - cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa", Toronto 2004... i nie tylko
Tak czy siak hasło "Lachy za San" znalazło swe spełnienie po II wojnie.
Co za gość z tego prezesa (ZUwP) to ja nie wiem. Mam jednak nieodparte wrażenie (na podst. w/w artykułu) że nie chciałby zmienić napisów, tylko raczej ich się pozbyć. I tu powstanie pytanie: czy przemilczanie, tj. stopniowe wymazywanie z pamięci zdarzeń, które miały miejsce nie jest właśnie fałszowaniem historii (tak jakbyśmy w celu uniknięcia antagonizmów między Polakami a Niemcami doszli do wniosku że nie było holocaustu - przykład przesadzony, ale sens ten sam), którego ZUwP chciałby rzekomo uniknąć.
Bo imho sprawa jest jasna: o ile same wydarzenia i stosunki polsko-ukraińskie są tematem trudnym, zagmatwanym i skomplikowanym to samo nazewnictwo pewnych rzeczy jest chyba oczywiste (?) Są słowniki, encyklopedie, tv karmi nas ciągle podobnymi wydarzeniami do np. Baligrodu (wszak w innej skali) czy to w Czeczenii czy na Bałkanach czy na drugim końcu świata i nazywa się te rzeczy po imieniu: terroryści, bandyci bądź zbrodniarze wojenni i w przypadku Baligrodu zbrodniarze byłoby określeniem bardziej adekwatnym, gdyż wówczas była wojna, która rządzi się swoimi "prawami" i jeśli jest wola podciągnięcia UPA pod regularne wojsko, to rozstrzeliwanie cywilów przez wojsko tak się właśnie nazywa (jeśli się mylę to niech mnie ktoś poprawi). Natomiast wydarzenia po maju 1945 a więc od czasu kiedy skończyła się wojna należałoby kwalifikować inaczej. W tym wypadku prowadzący działania zbrojne na terenie kraju, który nie jest stanie wojny jest wg dzisiejszego słownictwa terrorystą (najłagodniej rzecz ujmując).
Moi drodzy, przestrzegam przed stosowaniem zbyt prostych (a przecież większość potwierdza złożoność) i jednostronnych ((nie)dziwnie(?) z polskiego punktu widzenia) określeń.
Chcę przypomnieć o metodach postępowania żołnierzy KBW i funkcjonariuszy UB w stosunku do miejscowej ludności cywilnej (wypędzenia, rozstrzeliwanie, rabowanie dobytku, gwałty etc.), nie mówiąc już o "strategii" w tym zakresie polsko-sowieckich i kominternowskich polityków-zbrodniarzy, twórcach i realizatorach akcji "Wisła"?
Już wiele razy prowadzone były na forum spory dotyczące historii stosunków polsko-ukraińskich; padały ciężkie oskarżenia, zużyto dużo "atramentu" na uzasadnienia jedynie słusznych racji, które powodowały tylko wzrost emocji, nie rozstrzygając tak naprawdę niczego...
Dla mnie wyznacznikiem na dziś wzajemnych stosunków jest przeogromna gościnność Ukraińców dla nas Polaków, co (przykre to!) zdecydowanie nie przekłada się na odwrotną relację. Uporczywe trwanie w "emocjonalnym historyzmie" nie przysporzy nam ni sławy ni chwały a z pewnością nadal tkwić będą w nas zapleśniałe już kompleksy.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki