Z tego co słyszałem do celowo za kilka lat oprócz regionalnych pociągów czyli max do 100km mają zostać tylko IC tak jak jest to w Niemczech. A jak wiemy przejazd IC do najtańszych nie należy, wtedy taniej samochodem czy to swoim czy nawet wynajętym.
Z tego co słyszałem do celowo za kilka lat oprócz regionalnych pociągów czyli max do 100km mają zostać tylko IC tak jak jest to w Niemczech. A jak wiemy przejazd IC do najtańszych nie należy, wtedy taniej samochodem czy to swoim czy nawet wynajętym.
Przypomniałem sobie o tym wątku czytając informacje w lokalnej prasie dotyczące nowego rozkładu PKP na linii Kraków-Rzeszów. Wniosek jest jeden: przez najbliższe dwa lata (a pewnie i więcej) należy absolutnie zapomnieć o dojeździe pociągiem do Rzeszowa. Ta linia praktycznie rzecz biorąc nie istnieje, odcinek ok. 160km pokonuje się nawet 5 godzin i więcej. Dla odmiany dalekobieżna komunikacja autobusowa w regionie kwitnie (co raczej nie jest dla nikogo zaskoczeniem), mamy bezpośrednie, komfortowe (toalety, WiFi, często poczęstunek po drodze) połączenia z miastami leżącymi przy autostradzie A4 (Kraków, Katowice, Wrocław i inne), z Radomiem, Warszawą, Łodzią, Toruniem i Gdańskiem. I poza chyba Toruniem, Łodzią i Gdańskiem wszędzie można dojechać szybciej niż pociągiem z/do Krakowa.
A kolej myśli. Obecnie nad tym, czy uruchomić tymczasowe połączenie Zagórz-Komańcza (dla tych co nie wiedzą: trwa bardzo poważny remont drogi i przejechanie tego odcinka zajmuje minimum godzinę dłużej niż normalnie, są informacje, że te niecałe 30km jedzie się nawet 2-3 godziny). Miejscowa społeczność wystosowała do kolei petycję o uruchomienie połączenia kolejowego na czas remontu drogi a w odpowiedzi kolej zaproponowała uruchomienie... zastępczego połączenia autobusowego. Ręce opadają. To chyba jedyne miejsce w regionie, gdzie nawet przy ślimaczym tempie jazdy kolej ma obecnie szansę wykosić połączenia autobusowe. I nic.
Jedynym wyjątkiem od reguły jest dojazd na Podkarpacie przez Roztocze: głównie z Jarosławia (ale raz dziennie także z Rzeszowa) będzie można w wakacje pojechać szynobusem do Lublina. Do Zamościa. A nawet do Dęblina! Czas podróży też nie będzie krótki, ale za to z widokami na Roztocze
Podsumowując: proszę wykreślić sobie z pamięci możliwość dojazdu w Bieszczady koleją. Definitywnie.
Czterech panów B.
Z natury jestem optymistą. Jednak w przypadku kolei - pesymistą. Trochę już na niej pracuję
Jednak jeżeli chodzi o Bieszczady i dojazd do nich koleją - nie byłbym takim pesymistą. Mam cichą nadzieję że za rok czy dwa będzie taka możliwość - i ta nadzieja nie wynika jedynia z czystej nadzieji, ale przede wszystkim z posiadanej wiedzy :)
niedawno mówiło w ogólnopolskich mediach, że nasza kolej pobiła krajowy rekord prędkości na odcinku Kraków - Rzeszów, nawet nadstawiłem ucho zadziwiony przez chwilę, ale chodziło oczywiście o rekordowo długi czas przejazdu na ilość kilometrów.
a na wakacjach miało być uruchomione połączenie Rzeszów - Łupków i nawet weekendowe Zagórz - Łupków - Medzilaborce.
Za nim NASZA kolej osiągnie choćby przedwojenną prędkosć z którą jeżdziła,to my się będziemy nadawali karuzelę pchać w dni świąteczne,a nie chodzić po górach....
Tak być nie może,bo tak być musi...
Nie żadne niespodzianki PKP tylko odgórne niszczenie, utrącanie, uwalanie, gnojenie dosłownie każdej inicjatywy turystycznej w Bieszczadach.
Nawet największy ćwierćdupek wie, że dosłownie każdy jeden region turystyczny czy to Bieszczady czy Zakopane czy szwajcarski kurort w Alpach musi mieć zapewnioną sprawnie działającą komunikację publiczną.
Tak się akurat składa, że w polskich warunkach przy "huraganowym tempie" budowy autostrad połączenia kolejowe są bardzo wygodne, bo pociągi nie stoją w korkach.
Co innego jechać w Bieszczady z Rzeszowa, a co innego z Warszawy, Śląska czy Wielkopolski. Tutaj sprawne połączenie kolejowe wprost do Bieszczad jest jedynym sensownym rozwiązaniem.
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Nie powiedziałbym zeby PKP jakoś szczególnie uwzięły się na Bieszczady.
Byłem w maju w Sudetach Środkowych, ruiny dworca kolejowego w Lubawce dobitnie świadczą o upadku kolei w ogóle (w RP)...a komunikacja publiczna w tamtym rejonie też kuleje. 2 maja na przystanku autobusowym stał tłumek ludzi chcących sie dostać do pobliskiej Kamiennej Góry i nikt (a byli to prawie sami tuziemcy) nie wiedział czy będzie coś jechało czy nie, bo wprawdzie w rozkładzie jest, ale dziś dziecki nie poszły do szkół, wiec pewnie nie będzie...itp. Przyjechał w końcu prywatny bus i zabrał wszystkich...ale bus spoza rozkładu jazdy
Pozdrawiam
E tam, przesadzacie.
Remontowana jest trasa kolejowa Kraków - Rzeszów. Będziemy tam jeździć nawet 160km/h. Modernizowany jest do prędkości 100-120km/h szlak Rzeszów - Jasło. Rewitalizacji poddany jest również odcinek Stróże - Krościenko. PKP Intercity ogłosiło już przetarg na nowe lokomotywy spalinowe (prędkość 140km/h) którymi planuje obsługiwać połączenia między innymi do Zagórza. Za jakieś dwa lata, po zakończeniu prac i osiągnięciu tych prędkości (które są w realizacji, a nie planach) kolej będzie deklasowała transport drogowy i czasem podróży i ceną.
Kolej przypomniała sobie o Bieszczadach, teraz trzeba tylko troszkę poczekać :)
Aktualnie 3 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 3 gości)
Zakładki