Nie myślcie, że urodziłem się znając reguły i zasady pisowni języka polskiego (zresztą do dziś niektóre są mi obce ). Ja również miałem kłopoty a "pani od polskiego" za każdy błąd ortograficzny nakazywała mi przepisywanie poprawnie wyrazu po 100 razy w specjalnym zeszycie, który każdy z uczniów musiał mieć; również a może przede wszystkim każdy z nas musiał dużo czytać. To wyrabiało nawyki i mechanizmy na tyle, że można było pisać z minimalną liczbą błędów.
Dziś w szkołach żaden chyba nauczyciel języka polskiego nie odważyłby się takich metod stosować, gdyż "prawa ucznia", przepisywanie to "ogłupianie" etc. Może to prawda, ale skoro młodzi ludzie nie czytają książek (lektur), w księgarniach dostępne są ich opracowania, a w wypożyczalniach wideo ich ekranizacje, a skutki tego widać na każdym kroku, może jednak warto byłoby wrócić do starych sprawdzonych metod.
Podobnie jak WUKA na moim biurku leży zawsze "Słownik ortograficzny i prawidła pisowni polskiej" S. Jodłowskiego i W. Taszyckiego. Gdy zaistnieje potrzeba, po prostu sprawdzam wyraz i tyle... A, wierzcie, zdarzało mi się zaglądać do niego co drugi wyraz, kiedy przyszło mi sprawdzać dyktanda moich wychowanków!
"Ćwiczenie czyni mistrzem" - tak mawiał mój niezapomniany profesor języka polskiego z liceum ... i zadawał mnóstwo ćwiczeń. Dziś są komputerowi korektorzy, ale lepiej, myślę, wyrobić w sobie nawyk ciągłego sprawdzania tego co napisaliśmy. Dłużej trochę potrwa, ale więcej się można nauczyć. Także zwracanie uwagi na błędy (nie tylko ortograficzne ) innym i przez innych na pewno nikomu nie zaszkodzi a może pomóc. I naprawdę (podobnie myślę jak Piotr) nie chodzi o wymądrzanie się lub jakieś złośliwości...
Zachęcam, naprawdę będą sukcesy, czego wszystkim serdecznie życzę.