"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
''Artykuł'' pana Olszewskiego jest totalnie pozbawiony sensu. Mysli ze odkryl od lat skrywana tajemnica PZŁ, że do obniżenia populacji rysi przyczynili sie mysliwi? A jako dowod posluguje sie tym zdjeciem? Poprostru temu Panu sie musialo nudzic w deszczowe popoludnie i napisal takie marne wypociny. Oczywiste jest to, ze ryś zanim został objęty całkowitą ochroną w Polsce stanowił chyba najbardziej porządane trofeum wśród myśliwych - mało kto mógł sie pochwalić, że widział rysia, a co dopiero ustrzelił. Co do liczebności populacji - napewno myśliwi mieli duży wpływ na jej obniżenie ale przede wszystkim ryś potrzebuje spokoju, bytuje w miejscach najbardziej niedostępnych,a takich w Polsce już jak na lekarstwo. Kłusownicy też mają swój duży udział. W którymś z numerów ŁP (chyba z roku 2000) jest artukuł o białowieskich rysiach - wzbogacony o smutne zdjęca rysi zaplątanych we wnyki. Tak więc ''winy'' nie zrzucałbym tylko na myśliwych - ale coż, teraz taka moda, że co złe i najgorsze to związane z myśliwymi i ich działalnością.
Ej...nie bierz tego tak dosłownie, nie chodzi tu o populację rysi wbrew pozorom, a raczej o stosunek myśliwych do swojego hmmm sportu/zajęcia czy jak to nazwać?i to jeszcze sami sobie taki artykuł upszczony fotkami napisali w swojej gazetce![]()
"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
Do swojej pasji Krysiu :). Po przeczytaniu artykułu pana Olszewskiego naprawde dochodze do wniosku ze ten czlowiek ma za duzo wolnego czasu. Probojac osmieszyc mysliwych ( jako ze sami sobie zaprzeczaja na roznych stronach ŁP ) osmiesza sam siebie. Bo jak podkresla, fundacja zalozona przez PZŁ nie odnosi sie do rysiów ( co to jest jezyczkiem uwagi ) a do zwierzyny drobnej. To tak jakby w dyskusji o piłce nożnej ktoś zaczął gadać o mistrzostwach świata w podwodne bierki. Jestem ciekaw co napisze ten człowiek jak w jego ręce wpadnie listopadowy nr ŁP ze zdjęciami upolowanych bażantów lub zajęcy.
No właśnie?upolowanych bażantów czy zajęcy...nie wiem jak bażanty, ale zające u nas to zwierz wielce deficytowy, bo przez szczepienia lisów,które spowodowały ich nadmiar są zjadane przez nie. Więc jakim dobrem wyższym się taki myśliwy kieruje strzelając do czegoś co jest żadkie?
O to tu chodzi w tym artykule,a nie o konretny przykład,że pan X zabił rysia tu i tu.
A bażanty mają tak liczną populację, że trzeba do nich strzelać?bo... bo zagrażają rozumiem komuś?rolnikom wyjadają zboża czy co?
Rozumiem strzelanie do ww lisów-jest ich za dużo, wcześniej natura sobie z tym radziła tłukąc je wścieklizną, a teraz nie. Równowaga została zachwiana i ok-to rozumiem, trzeba ich wybić.
Ale...czy to oznacza, że myśliwy może zabijać lisicę w ciąży?albo przynosi nam tzw. niedoliska, a więc szczeniaka, bo takie kwiatki nam potem przynoszą na monitoring.
Ostatnio edytowane przez Krysia ; 05-11-2009 o 13:20
"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
Tak na dobrą sprawę, to Bażant łowny (a właściwie różne jego krzyżówki) jest w Polsce gatunkiem obcym (a więc konkurencyjnym dla rodzimych gatunków), więc w świetle obowiązujących przepisów powinien być całkowicie wytępiony...
Tutaj można sobie poczytać coś na ten temat:
http://www.old.kp.vel.pl/sprawy/ksrb_ost/index.htm
Inna sprawa, że to myśliwi z PZŁ introdukują, oraz sztucznie podtrzymują jego (tj. Bażanta łownego) wysoką liczebność w środowisku naturalnym - gdyby w tym kraju prawo było prawem, to powinni za to trafić do więzienia. A tak, mamy pieniążki, mamy wpływy - możemy wszystko.
Znamienne jest, że te koła PZŁ, które wpuszczają masowo bażanty, raczej nie interesują się stanem populacji rodzimej kuropatwy....
Co do odstrzału gatunków rzadkich, albo uznawanych za rzadkie, to jako miłośnik ptaków, muszę z ubolewaniem przyznać, że takiej redukcji wymagał by niestety Jastrząb gołębiarz - który w wielu rejonach doprowadził do zagłady populacje Jarząbka (Tetrastes Bonasia), czy też niegdyś bardzo liczne Kuropatwy...(nawet tam, gdzie myśliwi nie polują na nie od lat) - oczywiście to problem bardziej złożony, ale pewni "ekolodzy" nie chcą o nim słyszeć.
Jego liczebność, to obecnie ok. 4500-6000 par, tak więc jest nierzadko bardziej liczny, niż dzikie gatunki ptaków na które poluje...
Być może oberwie mi się od eko-oszołomów, ale taka jest prawda - nie można "na siłę" chronić jednych gatunków, kosztem innych...
Przepraszam, że się rozpisałem na temat ptaków, ale to takie skrzywienie hobbystyczne![]()
Problem regulacji populacji gatunków nadmiernie rozmnożonych istnieje. Ale: lisa myśliwi nie strzelają, bo mięso niejadalne a skóra mniej warta od naboju.
Myśliwy nie odróżnia jastrzębia od rybołowa. Prawo odstrzału jastrzębia skutkuje odstrzałem najrzadszych ptaków drapieżnych. Precedens był. Zastrzelono kilka bielików i orła przedniego, kanię rudą i rybołowa. To udokumentowane. Strach szacować szarą strefę.
Ornitolodzy notują okresowe wzrosty i zmiany areałów poszczególnych gatunków. Liczba bielików wzrasta, kormoranów też, a był czas, że oba te gatunki były rzadkie. Wyginął wróbel, pojawił się mazurek. Jest liczniejszy gołąb grzywacz, ginie puchacz. Przyczyny są różne, nie zawsze jasne. Był okres dużej liczebności łyski. Potem drastycznie jej liczebność spadła. Teraz zdaje się wzrastać.
Ale do rzeczy: myśliwi to wg mojej opinii ostatni ludzie do ochrony przyrody. Liczy się trofeum i mięsko. A ingerencja w liczebność populacji zwierząt? Może jest konieczna, ale nie myśliwi powinni o tym decydować i pełnić rolę selekcjonera. Znasz myśliwego, który rozpozna odróżni lecącego krogulca od jastrzębia lub pustułki? O myszołowach nie wspomnę. Dla nich to wszystko jastrząb.
Długi
Nie sposób nie przyznać racji...
Powiem Ci, że z tym mają problem nie tylko myśliwi
Ale racja - skoro ktoś przyznaje komuś (tj. myśliwym) prawo do odstrzału redukcyjnego, to niech to będzie taka osoba (leśnik, myśliwy), która potrafi zidentyfikować "obiekt", do którego strzela.
Tymczasowo mamy jednak małą katastrofę ekologiczną, do której doprowadzili (niechcący) sami "ekolodzy" - można by o tym pisać długo, ale to nie forum ornitologiczne
O liczebności gatunków, a szczególnie tych drapieżnych, decyduje min. ilość pokarmu na danym terenie - taki jastrząb może zeżreć wszystko co lata po polach i w lesie, a i tak przeżyje żywiąc się w zimie kurami i gołębiami domowymi - sam pewnie wiesz, że duże (nienaturalne) zagęszczenie "drapoli", znajduje się często w okolicach większych miast.
I tu pojawia się problem, co robić, aby np. jastrząb był syty i np. kuropatwa cała...(że o rzadszych gatunkach nie wspomnę).
Zależy jacy myśliwi, są również ekolodzy i "ekolodzy".
Szczerze mówiąc, to bezpieczniejsze jest przebywanie obok uzbrojonego myśliwego, niż obok uzbrojonego "ekologa"(pewnie znasz ekologiczne "środowisko", więc zapewne domyślasz się dlaczego).
Gdyby powierzyć tę rolę ludziom z "Greenpeace", to ja bałbym się wejść do lasu, z obawy zgładzenia mnie jako "gatunek niepożądany"
Znam, ale tylko jednego (innych znam raczej tylko z "widzenia").
Ekolodzy, których znam to ludzie z UG, Katedra zoologi kręgowców (tak się chyba nazywa), nie znam tych z różnej maści "organizacji". Mam w rodzinie myśliwych, kilku znajomych. Kaczkę od kaczora odróżnią, bo to się strzela.
Reasumując, w zasadzie niemal we wszystkim się zgadzamy, kurna, czasem się zdarza
Pozdrawiam
Długi
polowanie... temat rzeka. Znam wiele opowiadań i relacji 'z pierwszej ręki' od ludzi, którzy na co dzień przebywają w terenie. Mam na myśli fotografów przyrody. Relacje z reguły nie są przychylne, ja się do nich dołączam.
W moich okolicach lisów po uszy, strzelają takie ilości, że muszą potem to zakopywać na polach, bo chętnych na kupno nie ma. Narzekają, że wszystkie zające wyjedzone przez 'rude szkodniki', a sam pamiętam jeszcze 2 lata temu powroty z polowań (mam w okolicy trochę łąk i pól), gdy jednego dnia zwozili po 8 strzelonych szaraków..
Długi - kaczkę od kaczora? W Polsce dozwolone jest polowanie na bodajże 3 gatunki kaczek - czernicę, głowienkę i krzyżówkę. W rzeczywistości wygląda to tak, że bladym świtem na polowaniu płoszy się z szuwarów wszystko co żyje i strzela do kaczko-podobnych kształtów. Z reguły ledwo widać sylwetkę, a nawet jeśli, to gwarantuję, że 90% myśliwych nie rozpoznaje gatunku, jaki właśnie leci, tylko strzela na oślep. Padają cyranki, cyraneczki, płaskonosy, różeńce i inne chronione gatunki.
Niestety zdarza się, że towarzystwo jest na polowaniu pod 'wpływem'. Nie chcę generalizować, ale mam wielu znajomych którzy byli 'pod ostrzałem'..
Kolejny temat rzeka, to niektóre osobniki - ciężko nazwać ich myśliwymi - którzy strzelają do ptaków drapieżnych, traktując je jako konkurencję, o tym też swego czasu było bardzo głośno. Długi - jastrząb jest pod ścisłą ochroną...
I ostatni przejaw miłości 'do przyrody'. Czytałem kilka dni temu relację wstrząśniętego fotografa, który wrócił z wizyty u rodziny, bagatela, myśliwych. W Polsce polowanie na cietrzewie i głuszce jest prawnie zabronione - są pod ścisłą ochroną. Każdy człowiek odrobinę 'ceniący' przyrodę wie, że gatunek ten przeżywa poważny regres, nie tylko w naszym kraju ale i w Europie. Nie zmienia to faktu, że niektóre kraje - a dokładniej Białoruś, wydają pozwolenia na polowanie na te właśnie gatunki. Wiadomo, że chodzi o kasę. Myśliwym, jako miłośnikom przyrody, którym leży na sercu dobro natury, nie powinno przyjść do głowy strzelanie do tych pięknych i zagrożonych ptaków. Jakie są realia? Chodzi o szpan, możliwość pokazania czegoś innego, rzadkiego, trofeum. Ww przywieźli zza granicy 6 cietrzewi i 2 głuszce... Niestety, nie są to odosobnione przypadki - wpiszcie w google "polowanie na cietrzewie Białoruś"..
Jest wśród tych ludzi garstka uczciwych osób, takich z powołania, niestety chyba coraz mniej.. Próbowałem jakoś zrozumieć to zjawisko, zaakceptować, ale jako miłośnik przyrody nie potrafię usprawiedliwić takiego postępowania. Spotykałem kilka razy w 'sprzyjających warunkach' myśliwych i zawsze pytałem - dlaczego? Odpowiedź bez zmian..
Myślę, że najbardziej obiektywnym, jak i rzetelnym głosem w tej sprawie może być sam myśliwy. Nie chcę robić tutaj żadnej reklamy księgarni czy wydawnictwa, ale polecam z całego serca książkę Zenona Kruczyńskiego - "Farba znaczy krew". Ukazuje ona to specyficzne środowisko nie z zewnątrz, ale od środka, obiektywnie, chłodnym okiem i bez większych sentymentów. Ostrzegam, że jest to wstrząsająca lektura, ale może niektórym rzuci nowe światło na tą całą sprawę.
Fragmenty:
http://ksiazki.wp.pl/katalog/ksiazki...94666&ks=91718
http://www.hc_punk.independent.pl/wi...0znaczy%20krew
pozdrawiam
www.michalskalba.art.pl
Homo sapiens carpathiensis
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki