Wróciłam z wyjątkowego spaceru. Pogoda wspaniała, lekki mrozik. Dziś prowadził Borys. Poszliśmy nad żeremie. Cisza, spokój, okolica jak z bajki. Tafla rozlewiska pokryta lodem, wokół mnóstwo wierzb okrytych baziami. Zaczynamy "wspinaczkę" na stromiznę. Borys zaczyna dziwnie się zachowywać. Najpierw robi się "groźny", węszy i stawia sierść. Po chwili zaczyna wyraźnie się bać. Chowa się się za mnie z podkulonym ogonem i skomli jak szczeniaczek. Patrzę się w dół i widzę wilka. Czatował obok żeremia. Był prawie niewidoczny, schowany za chrustem. Zorientował się, że go zobaczyłam. Spojrzał na mnie jak gdyby nic i dalej zajoł się polowaniem. Zabrałam Borysa do domu. Wlazł pod swój kocyk i dalej piszczy.
Zakładki