Nie wiem czego chcą autochtoni. Sądzę, że zarówno jedni tzn. decydenci i osoby stawiające na turystykę masową jak i drudzy ludność Bieszczadów, w tym też ja chcą zarabiać. Region nie ma innej przyszłości niż turystyka. Problem tylko tkwi w określeniu w jakim kierunku pójdziemy. Lepiej brzmi zrobimy z Bieszczadów drugie Zakopane niż postawmy na rozwój zrównoważony. Co przeciętnego mieszkańca obchodzą ptaszki i kwiatki. On chce zarabiać i to dużo w krótkim czasie bez wysiłku. Zbudujemy wam wyciąg narciarski i zaczną przyjeżdżać turyści, zarobicie dużą kasę. Ludzie w to uwierzą. Dopiero zreflektują się później, że coś nie gra. Tak jak w Weremieniu. Są rozgoryczeni. Akurat ta inwestycja się sprawdziła. Jest wyciąg i działa areoklub bieszczadzki ale mieszkańcy niewiele z tego mają. Tego rodzaju obiekty są zawsze zamknięte dla miejscowych. Co najwyżej dobrzy menedżerzy jak np. w Perle w Czarnej pozwalaja dzieciakom bezpłatnie korzystać z wyciągu i basenu. Ale to są wyjątki.
Bardzo bym chciała, żeby w proces zaangażowało się coraz więcej ludności. I mam nadzieję, że jak zaczniemy współpracować ze sobą to korzyści będą znacznie większe. Ale to długotrwały proces.
Zakładki