Cytat Zamieszczone przez lucyna Zobacz posta
Bardzo bym chciała, żeby w proces zaangażowało się coraz więcej ludności. I mam nadzieję, że jak zaczniemy współpracować ze sobą to korzyści będą znacznie większe. Ale to długotrwały proces.
Po pierwsze i po ostatnie, to jest typowa kwadratura koła. Inwestycja to kasa. A miejscowi mają jej bardzo dużo, co oczywiście przekłada się na niezwykle dynamiczny rozwój regionu. Poważniej mówiąc - bez wspólnych przedsięwzięć lokalnych instytucji i firm nic w Bieszczadach nie będzie szło dobrze. Lucyna piszesz o współpracy - to jest problem nie tylko tego regionu. Wychodzimy z dawnego systemu pozbawieni zdolności do rzeczowej współpracy. Przykład afery na Gubałówce to typowy wykwit polskich bolączek w tej dziedzinie. Nawet myślę, że właśnie w Bieszczadach wygląda to nieco lepiej niż w innych regionach kraju. Ale to wszystko i tak za mało.
Jednym z procesów, który od razu położył szanse na rozwój było odsprzedawanie ziemi letnikom (po pierwsze ziemia to środek produkcji). Cena gleby wzrosła, pieniąchy tylko nieliczni zainwestowali rozsądnie. Większość kasy poszła na dyrdymałki i wesele córki. Bo ludzie nie wiedzieli, że można by coś z tym zrobić, jakoś ten kapitał mnożyć. Tak to widzę i chciałbym, aby dyskusje w tym kierunku szły - jak uczyć ludzi i jak wspomagać w mądrym inwestowaniu? To jest podstawa wszelkich sukcesów - umiejętność mądrego rozporządzania gotowizną. I posiadanie przekonania, że warto zaryzykować...Gdzie są firmy doradcze? Gdzie są ośrodki aktywizujące gospodarkę? Ludzie nie mają WIEDZY. Większość uważa, że prosty człek nic nie może, bo jest za prosty, a to nieprawda. Prostego chłopa francuskiego czy niemieckiego bauera wspomaga armia mądrali i lokalne władze. A w Bieszczadach jak jest? Jaki jest przepływ informacji? Jak traktuje się LOKALNEGO inwestora, który ma zwykle za mało gotowizny? Czy namawia się go do zakładania spółek? Pokazuje, jak to robić? Ciekawym...bardzo ciekawym