Pani minister zrobiła nas w konia
2006-07-20 · 09:54
Chcesz wybudować dom w Bieszczadach? Przygotuj się na biurokratyczny kogel mogel. Jak bedziesz miał szczeście to prace zaczniesz po ośmiu miesiącach. W razie pecha, może okazać się, że w ogóle nic nie wybudujesz. Ministerialni urzędnicy znowu postawili dobro przyrody ponad interes zwykłych ludzi.
W czym problem? Otóż, wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej, na ważnych przyrodniczo terenach zaczęła obowiązywać sieć Natura 2000. Ma ona chronić rzadkie gatunki roślin, oraz siedliska zwierząt przed niszczącym wpływem człowieka. Sęk jednak w tym, że w Bieszczadach siecią objęto nawet te tereny które od lat eksploatowane były przez ludzi.
Biurokratyczne zamieszanie
Na przykład gmina Cisna jako jedyna w Europie jest objęta siecią w całości. Oznacza to że żadna inwestycja, nawet remont szaletów w centrum tej miejscowości, nie mógł zostać przeprowadzony bez oceny speców od środowiska. Utrudnia to życie nie tylko urzędnikom, ale też zwykłym ludziom. - W połowie ubiegłego roku wystąpiliśmy do powiatu o pozwolenie na budowę. Wtedy się okazało, że musimy jeszcze zrobić decyzję środowiskową w gminie, czyli sprawdzić jaki wpływ nasz przyszły dom ma na przyrodę. Wcześniej musieliśmy też uzyskać od sanepidu i samorządu województwa odpowiedź czy do naszej inwestycji potrzebny jest specjalny raport oddziaływania na środowisko. Kosztuje on dość sporo pieniędzy, ale na szczęście nie musieliśmy go robić – mówi Marta Bałkowska z Przysłupia. Razem z mężem Tomaszem otrzymała pozwolenie na budowę „już” po dziesięciu miesiącach starań. Takiego szczęścia nie miał Krzysztof Francuz ze Strzebowisk. - Ja swoje starania zacząłem we wrześniu ubiegłego roku. Do dzisiaj pozwolenia nie mam. Po drodze pojawiły się nowe obwarowania. Większość inwestorów na swoich działkach musi wykonać tzw. inwentaryzację czyli trzeba policzyć wszystkie roślinki i zwierzątka jakie są na działce. Niestety ustawa do końca nie określa co konkretnie trzeba zrobić i kto ma to zrobić – mówi.
Czują się oszukani
Zarówno ludzie jak i bieszczadzcy samorządowcy nie kryją, że czują się oszukani przez ministerstwo środowiska. Objęcie siecią miało być wyróżnieniem. - Pani minister Symonides odpowiedzialna za wdrożenie sieci w poprzednim rządzie, zapewniała nas że wprowadzenie „Natury” nie będzie rodziło żadnych skutków finansowych, nie będzie w niczym przeszkadzało ludziom i samorządom, oraz nie będzie opóźniało naszych procesów inwestycyjnych – mówi wójt gminy Cisna Renata Szczepańska. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Gmina musiała zatrudnić dwie osoby do obsługi procedur związanych z siecią Natura 2000, a roczne koszty z tym związane wzrosły o kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Będzie walka
Bieszczadzcy samorządowcy zapowiadają ostrą walkę. Do ministra środowiska wystosowali pismo z prośbą o pomoc w sprawie rozwiązania problemu Natury 2000. Jak się dowiedzieliśmy, minister Jan Szyszko już zapowiedział, że przyjedzie w Bieszczady na rozmowy w tej sprawie. Jeśli jednak ta wizyta nie przyniesie rezultatu, wójt Cisnej zapowiada walkę przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu.
Grzegorz Bończak
« powrót | top
Źródło: Serwis www.bieszczady.pl
Co prawda z innego serwisu ale może komuś się przyda) (źródło podane)
![]()