Strona 1 z 4 1 2 3 4 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 36

Wątek: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar Anyczka20
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Sanok / Dublin
    Postów
    751

    Domyślnie Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Nudny niedzielny wieczór, siedzę w domku, słucham Czeremszyny…i żal d*** ściska jak sobie pomyślę, że jeszcze tydzień temu tam byłam. Że o tej porze siedziałam przy ognisku w ośnieżonym lesie, piłam kompot z jabłek a dłonie przenikał przyjemny mrozik….heh… w każdym bądź razie teraz już wiem i rozumiem wszystkich Tych, którzy ciągle mówili o ogromnej przestrzeni i bezmiarze Tamtych gór…i to, że już zawsze będzie chciało się tam wracać. I ja już wiem, że się w nich zakochałam. No ale może od początku….

    Jest sobota rano, wczesne rano. O godzinie 4:40 rusza pociąg z Sanoka w stronę Chyrowa. W pociągu sporo ludzi, większość z nich jedzie do rodzin na Święta na Ukrainę. Układam się wygodnie na niewygodnym siedzeniu i od razu zagaduje mnie miły pan. Mówi po polsku z akcentem ukraińskim. Pyta gdzie jadę i czy tak sama się nie boje? Odpowiadam, że kolega ma się dosiąść po drodze i że jedziemy w góry. Potem to samo pytanie zadaje mi jeszcze konduktor, celnik i parę innych osób i w moim mniemaniu chyba tylko Pan Michał nie widzi w tym nic dziwnego. Rozmawiamy przez chwilkę, okazuje się że Pan Michał kiedy miał 16 lat mieszkał we wsi Rabe w Bieszczadach, potem wywieźli go na Ukraine i na stare lata postanowił wrócić do Polski. Obecnie mieszka w Sanoku, a teraz jedzie do córki na Święta. Bardzo cenne źródło wiedzy i informacji i coś czuję, że będziemy teraz częstymi gośćmi u Pana Michała. I tak trochę na rozmowie, trochę na spaniu po 2 godzinach (pociąg strasznie się wlecze, zresztą jak zwykle) docieramy do Ustrzyk Dolnych. Tam dosiada się towarzysz mojej podróży Harnaś i dalsza część drogi mija znacznie szybciej. Dzisiejszym naszym celem jest dotrzeć do Włosianki, a potem się zobaczy. Plan, jeżeli w ogóle takowy istnieje jest bardzo elastyczny Po prostu chcieliśmy jechać w góry na Ukraine, zrobić zimowy biwak, spędzić tego sylwestra jakoś inaczej niż poprzednie i to jest jedyna rzecz o której wiemy.
    Na przejściu można powiedzieć idzie umiarkowanie szybko, teraz jeżdżą już 3 wagony, a nie tak jak kiedyś 2, więc trochę dłużej trwa odprawa. Praktycznie o czasie dojeżdżamy do Chyrowa, na dworcu straszny tłok, no tak dziś sobota, wszyscy wracają z targu. Wśród zakupów dominują jalinki, bo Święta niedługo, więc przez całą drogę pachnie nam lasem w pociągu. Po raz pierwszy w życiu widziałam ruszającą się torbę z której wystawał świński ogonek. Tylko czekaliśmy aż ta torba zacznie uciekać Pan Michał od razu bierze nas pod swoje skrzydła, mówi, że jego obowiązkiem jest się nami zająć, poza tym on z Sanoka, to my prawie jak rodzina. Jedziemy z nim do Sambora. Na dworcu pokazuje nam jeszcze w który mamy wsiąść pociąg, bo twierdzi, że czuje się za nas odpowiedzialny. Rozstajemy się, dziękując i obiecując, że na pewno go odwiedzimy, bo warto, naprawdę wspaniały człowiek z Niego. Mamy trochę czasu więc idziemy kupić najpotrzebniejsze rzeczy. W plecaku ląduje butelka Chortycji i Bogdana (dla nie wtajemniczonych jest to balsam z kilkunastu ziół...najlepszy do herbaty i nie tylko) Obiecujemy sobie, że kiedyś przyjedziemy do Sambora pozwiedzać, bo już na pierwszy rzut oka widać, że warto. W oczekiwaniu na pociąg do Sianek przeszkadza nam pewna staruszka, która usiłuje mi wcisnąć gazetki o treści religijnej. Na moje usilne odmowy, że nie chce, nie potrzebuje, pyta w końcu:
    - Wy ateisty?
    -Nie, my turysty – odpowiadam z ironią i staruszka odchodzi troszku zniesmaczona;-)
    W pociągach ukraińskich zawsze ale to zawsze są strasznie wysoko schody do wejścia. Tym razem prowadnik wysiada, sprawdza bilety i pomaga kobietą z wielgachnymi siatami bezpiecznie wejść do pociągu. Bilet jest śmiesznie tani ( ok. 4,60 hr), gdyby u nas były takie ceny…heh….ale to już raczej nierealne. W pociągach ukraińskich najbardziej chyba lubię to, że czas zawsze szybko w nich płynie. Po pierwsze jeździ nimi bardzo dużo ludzi, więc zawsze coś się dzieje, można kupić tam prawie wszystko (od piwa, słodyczy, po długopisy, skarpetki i kalendarze noworoczne), co jakiś czas wpadają do wagonu dzieci cygańskie i wyśpiewują różne piosenki, za co dostają po kilka hrywien od pasażerów.
    Gdzieś za Turką pogoda ulega pogorszeniu, mgła i spore zachmurzenie. W Samborze było słonko i wiosna…a tu zima w pełni. Bardzo nas to cieszy, bo jest szansa, że spędzimy tego sylwestra w zimowej scenerii. W Siankach przesiadamy się dosłownie z pociągu do pociągu, który jedzie w stronę Użgorodu. Jest to bardzo sprytnie pomyślane. Przyjeżdża jeden pociąg, a drugi już jest podstawiony, nie trzeba nawet iść na dworzec ...tylko od razu myk myk do następnego pociągu. Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że w tej kwestii jest tam bardziej normalniej niż u nas. I naprawdę te pociągi są bardzo bardzo bezpieczne. Na początku mnie to dziwiło, że ludzie wchodzący do wagonu, zostawiają torby z zakupami z przodu, po czym zajmują miejsca gdzieś w środku i spokojnie zasypiają….u nas by to nie przeszło.
    Niestety pogoda popsuła się definitywnie, więc dziś nie będzie nam dane oglądanie widoków z pociągu na trasie Sianki - Wołosianka. Jedyną atrakcją są nadal tunele z uzbrojonymi żołnierzami i wiadukty. I tu małe sprostowanie, w przewodnikach piszą, że na stacji w Użoku nic się nie zatrzymuje. Pociągi podmiejskie zatrzymują się tam na pewno, fakt, że stoją bardzo krótko, ale jednak stoją.
    "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
    Jaki spokój można znaleźć w ciszy.
    Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha ..."

    www.anyczka20.fotosik.pl
    www.youtube.com/Anyczka24

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Anyczka20
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Sanok / Dublin
    Postów
    751

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Jest po 17:00, po 6h jazdy z Sambora wreszcie dotarliśmy do Wołosianki. I co…i pierwsze swoje kroki kierujemy do przydworcowego baru. Mówiąc wprost, pierwsze co zrobiliśmy na Ukrainie, to poszliśmy się upić, ale jak się potem okaże wyszło nam to na dobre W barze sprzedawca bierze Harnasia za Ukraińca. Na początek bierzemy piwko i grzane wino. Tylko, że….w Wołosiance zdecydowanie nie wiedzą co to jest grzane wino. Pani przynosi nam butelke wina podgrzaną w mikrofalówce, z korkiem wciśniętym do środka. Hehehehe….butelka, owszem jest ciepła, ale wino niekoniecznie. W sumie jakoś nam to nie przeszkadza, ale na przyszłość trzeba będzie im pokazać jak wygląda prawdziwy grzaniec Dość szybko upływa czas, a my jakoś tak beztrosko zamawiamy kolejne piwa, planu na dzień dzisiejszy nadal nie mamy, ale nikt z nas nie ma ochoty zawracać sobie tym głowy. Do baru przychodzi coraz więcej ludzi, a to konduktorzy „na jednego”, a to miejscowi. Sporo zamieszania wywołuje mały chłopczyk, który biega z pistoletem i strzela do wszystkich. Bandit!!!! Wkupuje się w jego łaski batonem. Nawet nie wiem kiedy dosiedli się do nas miejscowi, nie wiem kiedy na stole pojawiła się kolejna butelka „wody rozmownej”, czas mijał szybko i cudownie. Trwaj chwilo!! Kiedy wróciłam z toalety, okazało się, że miejscowi, których poznaliśmy zaprosili nas do siebie do domu do Użoka, na nocleg A niech mnie!!! Co za ludzie, u nas coś takiego by nie przeszło, żeby obcych spraszać. Twierdzili, że im jest nas szkoda, że się tak pałętamy po takim zimnie z namiotem i że dziś śpimy u nich i bez gadania.
    W ten sposób bliżej poznaliśmy dwóch braci Wasyla i Michajła. Problemów z dogadaniem się raczej nie mamy, Wasyl mówi też trochę po słowacku, bo pracował tam 12 lat, zresztą jak sama nazwa wskazuje „woda rozmowna” okazuje się nader skuteczna. Podjeżdżamy do Użoka pociągiem, który tak jak mówiłam wcześniej, stoi na stacji bardzo krótko, o czym przekonał się Harnaś, który zatrzasnął się w drzwiach ruszającego już pociągu;-) Ale całe szczęście udało mu się wyskoczyć i poszliśmy już spokojnie, bez ekscesów do domu Wasyla.
    A tam…. wielka kuchnia z piecem, babką przy piecu, wspaniałym kotkiem Honzo. Poznaliśmy też żonę Wasyla, Anastazje jego trzy córki, w tym najmłodszą dwumiesięczną Wiktorie. Pani Anstazja ugościła nas cudownie. Michajło ciągle kazał mi jeść, mówił, że jutro idziemy w góry i musze mieć dużo siły. Na własnej skórze mogliśmy się przekonać, że gościnność ludzi w górskich wioskach to nie bajki tylko szczera prawda. Cały czas byłam w szoku tego wszystkiego co się dzieje, tego, że Ci ludzie to wszystko robią bezinteresownie, tak po prostu z dobrego serca. Biedni, prości, ale szczerzy, przepełnieni dobrocią i miłością - to jest jeden z powodów dla którego chce tam wracać. Wasyl cały czas chwalił się swoją najmłodszą córeczką, pokazywał zdjęcia z chrztu i z wojska. Koniec końców gospodarze odstąpili nam swoje łóżko…(tu znowu szok dla mnie)…i wreszcie poszliśmy spać.
    "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
    Jaki spokój można znaleźć w ciszy.
    Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha ..."

    www.anyczka20.fotosik.pl
    www.youtube.com/Anyczka24

  3. #3

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Anyczko, Twoja opowieśc to miód na me serce . Pisz , pisz , pisz jak najwięcej. A swoją drogą stwierdzam , że wszyscy bieszczadnicy mają wprost ułańską fantazję . Bo przecież mogłaś w powiewnej sukience , polakierowanych paznokciach , wytapirowanej fryzurze, zsypana brokatem pląsać po parkiecie / i dręczyć sie przy okazji , że koleżanka ciągle jest od ciebie szczuplejsza/ . A Ty z plecakiem jedziesz w nieznane . I to wszystko z miłości do natury i ludzi ... Czekam na dalszy ciąg .

  4. #4
    lucyna
    Guest

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Dobry człowieku kontynuuj. Zaskoczyłaś mnie. Ala potrafi powiedzieć kilkadziesiąt zdań jednym ciągiem. I to jeszcze jak opowiada.

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar wojtek legionowo
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    legionowo
    Postów
    369

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Alu gratuluję Tobie i Harnasiowi pomysłu na spędzenie sylwka w Ukraińskich górach.Tyle śniegu to co Wy mieliście to ja miałem tylko w nowy rok na Chryszczatej a ogień też był ale w kominku w H.Piękne są te miejsca i warte odwiedzenia .Proszę o więcej
    Wojtek legionowo

  6. #6
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Cytat Zamieszczone przez Rajmund Scheffler Zobacz posta
    ...... Bo przecież mogłaś w powiewnej sukience , polakierowanych paznokciach , wytapirowanej fryzurze, zsypana brokatem pląsać po parkiecie / i dręczyć sie przy okazji , że koleżanka ciągle jest od ciebie szczuplejsza/ . A Ty z plecakiem jedziesz w nieznane . I to wszystko z miłości do natury i ludzi ... Czekam na dalszy ciąg .
    Według mnie 2 razy pudło. Ale to jest moje priv zdanie.
    1. Nie wyobrażam sobie Anyczki na takim Sylwestrze.
    2. Nie wyobrażam sobie Anyczki, która dręczy się z tak błahego powodu.

    Ale przecież nie znam Anyczki znowu tak dobrze.

    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. I kto wpadł na pomysł, żeby zmienić przeznaczenie opakowania do kliszy fotograficznej? ;-)
    Pozdrawiam
    bertrand236

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Anyczka20
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Sanok / Dublin
    Postów
    751

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Rano obudził mnie płacz Wiktorii dobiegający z pokoju obok i dobijająca myśl „PIĆ!!!”. Szybko pozbieraliśmy się i poszliśmy do kuchni gdzie pani Anastazja poratowała nas dzbankiem herbaty. Na kuchni bezustannie coś się gotowało, młodsza córka lepiła uszka, kot Honzo spał na łóżku pod kołdrą (a jakże!) a za oknem niemiłosiernie wiało. Żal nam było opuszczać to jakże gościnne miejsce, ale godzina była już dojrzała aby wyruszyć. Wasyl odprowadził nas kawałek, wskazał drogę którą wygodnie dojść do grani. Pożegnaliśmy się z nim dziękując serdecznie za wszystko co dla nas zrobili. Myślę, że to miłe przyjęcie nas zaraz na początku naszej wycieczki bardzo korzystnie wpłynęło na nasze dobre humory przez resztę dni. Zresztą nie ma się co dziwić, bo było to totalnie spontaniczne i nikt z nas się tego nie spodziewał…ale to jest właśnie Ukraina.
    Tak więc idziemy jeszcze jakiś czas drogą wiejską, strasznie oblodzoną, mijamy bardzo stare chałupki, z nieba coraz bardziej zaczyna sypać śnieg i dobitnie mówiąc pogoda robi się ch*****. Ale nie przeszkadza nam to w ogóle, z naszych twarzy ani na chwilkę nie schodzi uśmiech, a w sercu i duszy radość z tego, że w końcu idziemy w góry…w góry nie znane, że coś się dzieje, że nie wiadomo co jest za zakrętem….to naprawdę nastraja bardzo optymistycznie. Ja to najbardziej chyba cieszę się z nowych, czekających mnie przeżyć i doświadczeń, bo jest to mój pierwszy wyjazd w te góry i pierwszy w życiu biwak zimowy. Szczerze mówiąc, nie przygotowywałam się jakoś specjalnie do tego wyjazdu, nie miałam super hiper wypasionego sprzętu, ot zwyczajny śpiwór, no powiedzmy że do -4, a tego dnia nawet nie chciało mi zakładać ochraniaczy na nogi
    Kiedy droga skręca pod górę i zostawiamy za sobą ostatnie zabudowania Użoka, postanawiamy zrobić postój przy źródełku.http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...30bdb131e.html Gotujemy herbatkę, oczywiście z wkładką (Dobryj Recept jest niezastąpiony). Cudowna ciecz przyjemnie rozgrzewa wnętrze. Spotykamy jeszcze jakiegoś pana wojskowego, który pyta czy napotkaliśmy kogoś wcześniej na drodze. Okazuje się, że jest on ostatnią osobą jaką zobaczymy w tych górach przynajmniej w przeciągu najbliższych dwóch dni. Plan na dzień dzisiejszy jest taki, że dochodzimy do grani, a potem idziemy tam gdzie dojdziemy. Co rusz mijamy coraz to nowsze drogi leśne, w którymś momencie Harnaś chowa mapę i stwierdza, że i tak musimy iść do góry, więc co za różnica którą drogą. O tak, bardzo dobra koncepcja, przynajmniej mamy głowy wolne od myślenia, typu, czy dobrze skręciliśmy czy też nie. Podejście jest długie i jak się okazało dla mnie, a raczej dla moich kolan cholernie wyczerpujące. Szlag by to trafił! Kolana mi siadły. Czemu akurat teraz, czemu tu! Grrrr!!! Teraz to ja już wiem, że mam za mało substancji mazistej czy jakiejś tam i przez to był ten cholerny ból. W którymś momencie serio myślałam, że stanę i się rozpłacze…tak mnie bolało A najbardziej wkurzające było to, że nie czułam zmęczenia, samopoczucie dobre…a kolana jak z waty. Ja nogi w górę, a one w swoją stronę. Ile przekleństw wypowiedziałam wtedy w myślach to wiem tylko ja. W związku z tym, że opóźniłam znacznie marsz, Harnaś chyba się domyślił, że coś jest nie tak i o nic nie pytając zarządził długi postój. Jedyne co powiedziałam, to to że kolana mnie trochę bolą, bardziej dla jego informacji niż dla użalania się. Strasznie nie lubię marudzić, narzekać itd. bo naprawdę niczemu to nie służy. Harnaś zabrał się za przyrządzanie herbaty a ja siedziałam i dochodziłam do siebie, bardziej psychicznie niż fizycznie. Wiedziałam już, że kolana tak czy siak boleć nie przestaną, więc wmówiłam sobie że mnie nie bolą. Przypomniały mi się słowa Alexandry David – Nell, że „Umysł jest w stanie kształtować okoliczności, zgodnie z naszymi życzeniami. Szkoda czasu na bezużyteczne emocje, bo nic to nie zmienia, trzeba iść dalej”. Oj tak, mądra to była kobieta. Wypiliśmy rozgrzewającej herbatki, przegryźliśmy czekoladą, pożartowaliśmy i ruszyliśmy dalej.
    Po ok. 10 minutach wyszliśmy na pierwszą polankę na której weszliśmy już na wyraźną drogę. Oczywiście wszystko wokół było bialutkie, drzewa oblepione śniegiem…nawet pomimo narastającej coraz bardziej mgły….przepiękne. Droga wyprowadziła nas na grań, na polankę z której widoczna była wieś Karpackie. http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...2a51b6a20.html Przez całą grań Bieszczadów Wschodnich przebiega granica pomiędzy województwem lwowskim i zakarpackim. Do teraz nie wiem, czy żółte oznakowania na drzewach to było oznakowanie szlaku, czy granica województw, ale wse odno. http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...f52797238.html Szliśmy cały czas granią, widoki były ograniczone tylko do okolicznych gór z powodu mgły. Mimo tego szło się wspaniale, bo w końcu było czuć jakąś przestrzeń.http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...81d77a838.html Ja nadal opóźniałam marsz, a to z powodu kolan, choć usilnie starałam się o tym nie myśleć, a to przez robienie zdjęć.http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...96bbfade4.html Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas, tylko a może AŻ po to żeby posłuchać ciszy. To fenomenalne jak potrafi być cicho i spokojnie w górach, owianych jeszcze tajemniczą mgiełką… aż boisz się oddychać aby jej nie zakłócić. Na jednej z polanek Harnaś mówi, że już dojrzała pora żeby szukać miejsca pod obóz. Nakazuje mi tutaj poczekać, a sam gdzieś znika za drzewami. Siedzę więc i czekam. Nie widać już praktycznie nic, widoczność na jakieś 20 metrów, według mapy jesteśmy gdzieś pod Drohobyckim Kamieniem, tylko na której dokładnie polance, to tego nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Po chwili zjawia się Harnaś, a raczej przybiega cały w podskokach (skąd on ma tyle siły?) i mówi, że kawałeczek wyżej jest kolejna polanka z superowym miejscem na obóz. Udajemy się tam i jak się okaże dwa dni później była to bardzo dobra decyzja.
    Ostatnio edytowane przez Anyczka20 ; 08-01-2007 o 22:45
    "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
    Jaki spokój można znaleźć w ciszy.
    Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha ..."

    www.anyczka20.fotosik.pl
    www.youtube.com/Anyczka24

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar Bison
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Okolice krainy paprykarza..:)
    Postów
    234

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    No dziewczyno to tylko kudłaty może napisać że czeka na więcej....
    http://www.flickr.com/photos/bison86/
    http://picasaweb.google.com/Bison86
    Po drogach wedrować, zrobić co tylko sie da aż sie dopełni czas...

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Henek
    Na forum od
    01.2004
    Rodem z
    Rzeszow
    Postów
    1,003

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Jak Anyczka już na początku pisze że
    żal* ściska jak sobie pomyślę, że jeszcze tydzień temu tam byłam.
    to puszczam sobie kolejny raz piosenkę śpiewaną przez Grzesia Tomczaka
    Piosenkę mało znaną, piosenkę która zawiera melodyczną frazę (cytuję z pamięci)
    ....Ukraina jest zielona
    dolinami i w nieboskłonach
    od Prypeci aż po Bug
    Boże ! jak bym chciał tam pojechać znów !!!

    dlatego min pozwoliłem sobie dołożyc 5 gwiazek

  10. #10
    Bieszczadnik Awatar Karolina
    Na forum od
    02.2004
    Rodem z
    Serednie Małe
    Postów
    80

    Domyślnie Odp: Sylwester 2006-2007 w Bieszczadach Ukraińskich :)

    Ala pisz dalej nie mogę się doczekać!!!

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Weekend majowy w Bieszczadach Ukraińskich
    Przez nika89 w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 15-04-2013, 23:53
  2. noclegi w ukraińskich Bieszczadach
    Przez DiabełPiszczałka w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post / autor: 21-05-2012, 13:18
  3. Sylwester Wetlina 2006/2007 :)))
    Przez pentlaki w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 121
    Ostatni post / autor: 26-01-2007, 09:05
  4. Sylwester 2006/2007
    Przez iFka w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 07-09-2006, 13:17
  5. Wydalenie ukraińskich architektów
    Przez Stachu w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 32
    Ostatni post / autor: 31-01-2005, 21:26

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •