Ech!
Na poczatku może zrobię to, co uczyniłbym na końcu mego pisania, ale nie mogę sie pohamować: DZIĘKI, Staly Bywalcu!
Już nie mogłem się doczekać Twego sprawozdania podyżurowego, bojąc się troszkę że nie możesz się oderwać od butelczyny dwernickiej w pierogowym stenko -niestenkolandzie. W tym samym momencie zatem, gdy tylko ujrzałem, że Twój wpis się znajduje na liście, na moim stole pojawiła się mocno używana mapa, na której onegdaj Barszczyk swą dedykację złożył (i chwała Mu za to) i wraz z Tobą, i trójką Twych szlachetnych Towarzyszy podróży, ruszyłem kręta drogą z Sękowaca, która oplata Dwernik Kamień, jak kiedyś dzielny rycerz Dwernik oplatał ramieniem swoją Łopieńkę. W Nasicznym przysiadłem w zadumie na siodełku 717, by wrócić myslami do zwariowanych chwil spędzonych tam w towarzystwie raz już tu wspomnianego. Dalej szosą w upale idzie się ciężko, ale chłód kościółka parafialnego, do którego budowy użyto desek z rozebranej cerkwi w Lutowiskach, koi rany przez słońce zadane. Nie wiem, czy Barszczyk pamięta, jak kiedyś nie mozna go było oderwać sprzed ołtarza dwernickiego, przed którym modlił się, zeby Stenia (ktorej brak już, a szkoda...) miała dla niego wódkę schowną pod ladą. I wymodlił! (bo w Bieszczadach nawet o takie rzeczy się modlić wypada). No i w końcu wszedłem ja z Wami do długo czekanej knajpy naprzeciwko przystanku (do którego zawsze mi biec z piwem w ręku przsychodzi na jedyny autobus do Nasicznego o czternastej pięć) płożonej. I wykrzyknąłem, że Admin to jesienią, i że najlepiej smakuje barszczyk, zaraz po wielokrotnym orgazmie, itd... Żal, że nie było mi dane Cię spotkać na pierwszym dyżurze, ale myślę, że we wrześniu nie zawiedziesz się na forumowiczach (ręczę za siebie i za takiego jednego, a kogo - wiesz, i z którym, w czasie gdy Ty w Chmielu chmielowy, otrytowy nektar saczyłeś, zdrowie Twe takowym zapijałem). Jeszcze raz za piękną opowieść BIESZCZADZKĄ się kłaniam i na kolejne dni Waszych wędrówek niecierpliwie oczekuję...
Całusy dla Małżonki Twej (bąbel to rzecz ludzka).
duszewoj