6 października 2006 r. Najpiękniejsza dolina świata
Ostatnia wycieczka bieszczadzka A.D. 2006.
Dojechaliśmy do Mucznego. Następnie doszliśmy strasznie błotnistą (początkowo) ścieżką do leśniczówki Brenzberg - to teraz tylko punkt na mapie, zresztą nie mam 100% pewności, że dokładnie tam dotarliśmy.
A potem się zgubiliśmy.
Na przełaj, a później korytem jakiegoś strumyka zeszliśmy do drogi zakładowej Lasów Państwowych, a nią - do miejsca wypału węgla drzewnego (już przy drodze ze Stuposian do Mucznego).
Stamtąd ścieżką poszliśmy w górę do Dydiowej. Niecała godzina drogi. Błoto chwilami powyżej kostek.
Przy chatce w Dydiowej skonsumowaliśmy nasz "suchy prowiant", rozmawiając z właścicielem terenu, panem profesorem z Krakowa, który akurat odwiedził swoje włości. No i ten widok przed nami - na przepiękną nadsańską dolinę ...
Powrót znów tą błotnistą ścieżką prowadzącą do szosy Stuposiany - Muczne. Szosą, już po ciemku, powędrowaliśmy (ok. 1 godz.) do Mucznego. Okazji żadnej nie łapaliśmy (zresztą i tak nic nie jechało), nie mając sumienia włazić niesamowicie zabłoconymi butami (i spodniami) do cudzego samochodu.
Buty wyczyściłem już w Warszawie. A spodnie dżinsowe (niesamowicie "złachane") pozostawiłem w Sękowcu. Może - pokrojone na szmaty - służą do mycia podłóg w domkach Basi.
Zakładki