Ja też się zbieram co by podzielić się wrażeniami z wczorajszego wieczoru. Jednak jak już na forum obserwowano, im więcej się użyło tym trudniej się wysłowić. A poza tym nie chcę tym razem ubiec Agnieszki!
Propozycja wycieczki kusząca i żal ją stracić, ale..
Rzeczywiście w ten cmentarno-świąteczny weekend pojawiają się inne wyjazdy i trudno jest wszystko ze sobą pogodzić.
A swoją drogą to nieco wystarszyła mnie informacja o konieczności zabrania prowiantu na cały dzień i jeszcze latarek
No bo ile można iść 20 km?
Do dobra nie wytrzymam, muszę się podzielić, jak to miło wczoraj było. I
jeszcze wyjdę na gadułkę, chociaż tak nie jest
Wpadliśmy do piwnicy jak już był ful ludzi, a nasza silna grupa jawiła się na środku sali, jak napisała Aleksandra, od razu było widać, że my Bieszczadnicy nie jesteśmy przypadkowymi gośćmi. Wiara trzymała dla nas wolne stołki, więc pozostało tylko zorganizować to, co reszta juz dzierżyła w dłoniach. Zespól dał nam trochę czasu, aby się odpowiednio dostroić. A zaczęło się od niespodzianki Wuki. Krysia zgadła, że będzie to dedykacja. Lider Małżeństwa pozdrowił nas jako Biesolubnych, ale dla mnie największą niespodzianką była wiadomość, że grupa śpiewa teksty naszej poetki. O tak sobie żyję na świecie, nie wiedząc o tylu pięknych sprawach
MZR odkryłam tuż przed koncertem za sprawą forum i szybko stałam sie ich fanką. A wyśpiewana poezja Wuki, to po prostu balsam dla duszy! Muzycy i my, wszyscy byliśmy niepocieszeni, że Cię tam Wuka nie było. Staraliśmy się też spełnić prośbę Wuki i przesłać pozdrowienia w drugą stronę. Dziewczyny się super przygotowały. Na koniec koncertu wystawiły baner "UŚCISKI OD WUKI" co prawda w 3 kawałkach, ale było widać czarno na białym. W części nieoficjalnej wprowadziłyśmy to ochoczo w czyn
Maciej-ko!Dobrze,że już nie wytrzymałaś dłużej,bo bardzo czekałam na wiadomość o..uściskach! Żałuję ogromnie,że mnie tam z Wami nie było (przeszkody nie do przeskoczenia) ale wierzę,że jeszcze to nadrobimy z nawiązką!!!!!
WUKA
www.wukowiersze.pl
Wuka! ale Ty jesteś, nawet jak Cię nie ma. Masz to szczęście wiecznej obecności. Ja na przykład nabyłam wczoraj płyty MZR, słucham sobie i wybieram "wukowe kawałki".
Ja też chciałabym do Torunia i do owej słynnej Zawadki i jeszcze na zimową wyprawę...
"niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
http://takiewedrowanie.blogspot.com/
Oczka to nam wszystkim błyszczały i jeszcze każdy śpiewał jak umiał
A ten pęd do ludzi i świata to chęć nadrobienia zaległości, choć trudno się wyrwać...ale trzeba tak korzystać po kawałeczku i doceniać te zdobyte chwile i starać się o następne
I znów pójdziemy dziś w nielicznym gronie. Wstyd mi za Was.
Widać mało chodzisz na takie wyprawy (jeśli w ogóle).
Faktycznie te "circa about" 20 km można szybko przemaszerować w ok. 4 godz. i wtedy niepotrzebne byłoby jedzenie i picie, o latarkach nie wspominając.
Ale chodzenie w grupie (nawet tylko kilkuosobowej) charakteryzuje się sporo wolniejszym tempem. Ten chce się napić, ów zrobić zdjęcie, tamta odchodzi w bok na siusiu, itd., itp. I okazuje się potem, że średnia prędkość marszu (nawet nie licząc czasu na odpoczynek) spada poniżej 4 km/h.
Sam początek wycieczki też bywa przesunięty. Zanim się wszyscy zjadą, zanim zmienią obuwie (ja np. nie prowadzę samochodu w butach turystycznych), zanim ustalimy trasę i trochę wspólnie porajcujemy, zanim niektórzy sobie łykną co nieco dla dodania animuszu - też może upłynąć ponad pół godziny.
Poza tym, gdzieś tak pomiędzy godz. 13-tą a 14-tą znajdujemy sobie odpowiednią leśną wiatę (lub choćby zwalone drzewo) i tam zasiadamy na "kulinarną" sjestę. Przy okazji można sobie też pogadać, pożartować, bliżej się poznać. Bywa, że taki odpoczynek przedłuża się do godziny.
A o godz. 16:30 robi już się szaro. A o 17-tej wręcz ciemno. Dlatego napisałem o latarkach.
Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 31-10-2009 o 06:33
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Dziś tłumów na spotkaniu w KPNie nie było.Tylko byli organizatorzy i żona prezydenta.Zaczęliśmy od wypicia wina na gorąco a później wyruszyliśmy na spacerek, zdobywając po drodze górę Św, Teresy o wysokości 97,4 m aby osiągnąć całe 100,00 musieliśmy się wdrapać na znajdującą się tam wieżę w sumie przeszliśmy 17,1km w ciągu 5godz 3 minut 4 sek razem z odpoczynkami.
Aktualnie 4 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 4 gości)
Zakładki