Różni ludzie mają różne motywacje, najczęściej chodzi im o świeże powietrze, odporność na grypy i przeziębienia oraz dobrą kondycję fizyczną (czyli generalnie o zdrowie).
Ja osobiście mam jednak takie "jednodniowe włóczęgostwo" chyba w genach. Już jak miałem 16 lat i jeżdziłem na wakacje do babci, brałem ze sobą uroczą kundelkę Muszkę i wędrowaliśmy razem po podradomskich lasach.
A babka podejrzewała mnie, że wpadłem w złe towarzystwo, gdyż znikam na ponad pół dnia.
Do Marcowego.
Niestety nie da rady pogodzić (w sobotę 21.XI.) spotkania w CK Oberży z naszą leśną wycieczką. Wracamy już późno, zmęczeni i brudni. Ja np. wtedy włażę do wanny, w której pół siedząc, pół leżąc popijam sobie piwo. I na nic innego nie mam już ochoty. Poza kolejnym piwem, naturalnie.
.
Zakładki