Wycieczka 21.11.09. Samochody zostawiliśmy obok zaprzyjaźnionego gospodarstwa we wsi Łubiec. Jak się potem okazało, były wyjątkowo dobrze strzeżone przez tamtejsze lwy, mam nadzieję, że dowody pojawiają się po następnej wycieczce. W drogę wyruszyli Bywalcowie, Miruszowie, Wojtek1121 i ja, szósta osóbka. Trzymając się szlaków oraz dróg dotarliśmy do Zamczyska, niestety ku mojemu rozczarowaniu po tym grodzie obronnym z XIII w. zostały już wyłącznie fosy. Stały Bywalec jest znakomitym przewodnikiem i wygląda tak profesjonalnie, że nawet jakiś turysta domagał się od niego pieczątki do książeczki PTTK. Bywalec pieczątki nie posiadał, tymczasem my i tak ślepo powędrowaliśmy za nim w ciemny las. No i napadły nas bestie dość przykre (co przyznam uczciwie nie było winą Bywalca). Było pstrykanie się, mazanie, potem zostało nam tylko iskanie, co wszyscy czynili z wielkim zaangażowaniem (oczywiście jeden drugiego). Dochodziło też do zrzucania garderoby. Dalej tego wątku, póki co, nie będę rozwijać. Na obiad uciekliśmy w miejsce bliskie cywilizacji czyli na parking w Roztoce, gdzie pod wiatą każdy zjadł co miał. Potem znów były dzikie ostępy, aż wyszliśmy na rozległe łąki ozłocone zachodzącym słońcem. Po dalszym wędrowaniu miła była regeneracja w sklepie we wsi Kępiaste i sił już starczyło do końca wyprawy.
Zakładki