... ta kaszanka jak sama nazwa mówi, to wcale tak popularna nie była... produkt prawie peweksowski, bo w puszce...
... ta kaszanka jak sama nazwa mówi, to wcale tak popularna nie była... produkt prawie peweksowski, bo w puszce...
Pierwszy raz widzę kaszankę w puszce
Na ciepło, podsmażona z młodymi ziemniaczkami i kiszoną kapustą.... mniam.
Całkiem niezłą serwują w Cisnej na Zamościu.
A łapaliście kiedy garnuszkiem farbę na kaszankę? Ważne żeby trafnie dzgnąć świnie prosto w serce i uważać jak grzebie nogami, bo może poterebić.
Garnuszek nie za bardzo.Najlepsza jest miednica.Niska i szeroka.Cala jucha sie zmiesci.Dobrze jest wypompowac calosc lewa przednia noga.
Mysle o klasycznym swiniobiciu.Podgarle ,kielbasa, pasztetowa,salceson.Wszystko w naturalnym jelicie.
Ehhh..
http://naskrajuparku.pl/ Nowa strona
Косово увек Српски
.....a po rozprawieniu wieprzka świerzynka prosto z patelni i do tego oczywiście trunek z pewną zawartością .... %
a propos rzeczonej kaszanki, w tamtym czasie pojawił się również chleb baltonowski, zwykły chleb mieszany pszenno-zytni, ale dlaczego baltonowski?
Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 23-06-2015 o 23:19 Powód: Połączyłem dwa posty
"Z niejasnych przyczyn, zajmuję się niczym" Raz Dwa Trzy
...a po rozprawieniu wieprzka świerzynka prosto z patelni i do tego oczywiście trunek z pewną zawartością .... %
...no oczywiscie. Zapomnialem.
http://naskrajuparku.pl/ Nowa strona
Косово увек Српски
We wcześniejszych postach, których jakoś nie mogę odnaleźć, ktoś pisał o książce „ 20 lat w górach”(?). Wspomniał, iż jest tam wzmianka o Piotrze Francuzie. Zetknąłem się z tym człowiekiem ze dwa, może trzy razy w trakcie mego pobytu w schronisku. Pewnego wieczoru Tomek (fotograf) mówi, że spotkał w Dołżycy Piotra i ten powiedział, że wpadnie dzisiaj „na górę”. Przy okazji Tomek przybliżył nam historię tej postaci. Urodził się i dorastał we Francji w rodzinie polskich emigrantów. Po zakończeniu wojny wrócił z rodzicami do Polski, lecz nie potrafił się odnaleźć w panującej tu rzeczywistości. Szukając „swego miejsca” trafił w Bieszczady i tu „zapuścił korzenie”. Z czego się utrzymywał? Jak się zorientowałem z jego wypowiedzi, działał w branży ogólnobudowlanej. Opowiadając dalej, Tomek powiedział, że Piotr idąc do schroniska zawsze wybiera nowe, niesprawdzone podejście. Pewnego razu, będąc już po „spożyciu” wybrał się z niezapowiedzianą wizytą do schroniska. Pech chciał, że w trakcie wchodzenia na górę rozpadał się deszcz, aby oszczędzić jedyne buty, zdjął je, związał sznurowadłami, zarzucił na ramię i resztę trasy przebył boso. Łatwo sobie wyobrazić jak wyglądał, gdy wszedł do głównej izby w schronisku czyli do kuchni. W trakcie powitania, powiedziano mu, że te dwie dziewczyny, które patrzą na niego wylęknionym wzrokiem są z Francji. Spróbujcie teraz wyobrazić sobie ich wyraz twarzy gdy ten zarośnięty, ubłocony typ zaczął przemawiać literacką francusczyzną. Miałem okazję być świadkiem podobnej konfrontacji. Na dwa lub trzy dni „zabłądziły” do nas dwie francuskie studentki. Zjawił się też Piotr, tym razem pogoda była bezdeszczowa i obyło się, jak w poprzednim przypadku, bez większego szoku.
"Z niejasnych przyczyn, zajmuję się niczym" Raz Dwa Trzy
Patrząc dziś na podświetlone budynki w mieście przypomniał mi się epizod z pobytu w schronisku.
Nowa sławojka była jeszcze w budowie, wszyscy więc byli zmuszeni do korzystania z wysłużonego przybytku. Oznaka starości objawiała się tym, że jedna jego strona lekko się zapada. Wieczorową porą, jedna z dziewcząt, chcąc skorzystać z ... nie bójmy się tego słowa, z kibelka, udała się tam, oświetlając sobie drogę latarką. Przed czynnością zasadniczą, by mieć wolne obie ręce, odłożyła źródło światła, pech chciał, że nie po tej stronie. Efektem tej niefortunnej decyzji była kilkudniowa, wewnętrzna, iluminacja wychodka. Do wyczerpania baterii.
"Z niejasnych przyczyn, zajmuję się niczym" Raz Dwa Trzy
Połowa września ’77, moje urodziny. Chciałem w jakiś sposób upamiętnić ukończenie dwudziestego roku życia, a że byłem już bez zasobów finansowych szukałem najprostszego sposobu, by tradycji stało się zadość. Wieczorem, stanąłem przy kuchni i nasmażyłem niezłą górkę naleśników. Dziś, gdy przywołuję z pomięci obraz kuchennej izby, oświetlonej blaskiem świec i kilkanaście osób, które stojąc wokół stołu, z naleśnikiem w ręku śpiewają mi „sto lat” po prostu wymiękam. Niewiele mam takich wspomnień, ale dzięki nim nie uważam swego życia za szare i nijakie.
"Z niejasnych przyczyn, zajmuję się niczym" Raz Dwa Trzy
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki