Strona 1 z 14 1 2 3 4 5 6 7 8 11 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 143

Wątek: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

Mieszany widok

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    01.2007
    Postów
    88

    Domyślnie Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    juz zamontowalem jeden temacik zwiazany ze wspomnieniami nieistniejacego schroniska..chodzi o wanka dzial-tam bywalem i znam,a tu chcialem poprosic o powspominanie schronska na lopienniku,ktore stalo tam w latach 70 a wiec juz dosc dawno temu..
    jesli ktos tam byl lub cos wie,prosze sie podzielic.
    na razie wiem tylko tyle:
    schronisko prowadzil olgierd lotoczko,milosnik i konserwator zabytkow itd.czlowiek wielce zasluzony w dziedzinie ratowania niszczejacych dobr kultury.zginal w hindukuszu w 1976roku.
    na temat samego schroniska nic nie znalazlem-ani realcji,ani fotek,ani ani..
    na pewno na lopienniku byl edward stachura,mozna to wyczytac we "wszystko jest poezja".opis jest dosc lakoniczny.

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar dziabka1
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    warszawa
    Postów
    879

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Popieram. O tym schronisku jest bardzo mało literatury, może ktoś z turystów chciałby się opowieściami o nim podzielić. A z mojej strony mogę się podzielić opisem tegoż schroniska, który jest w tomie opowiadań pt Bliżej Słońca. Kiedys miesięcznik Turysta ogłosił konkurs na opowiadanie turystyczne i z tego konkursu urodziły się cztery tomy opowiadań, niektóre naprawdę znakomite. Opowiadanie o którym mowa, autorstwa Barbary Narkiewicz - Jodko zajęło drugie miejsce i nosi tytuł "Jesienne ognisko". Schronisko jest o prawda wspomniane marginesowo, ale i tak warto, dla prawie żadnych o schronisku wzmianek - dobre i to. A na dodatek pięknie oddaje atmosferę Bieszczadów.

    Pozdrawiam i polecam gorąco

    madzia
    Ostatnio edytowane przez dziabka1 ; 05-02-2007 o 22:05 Powód: literrrrówki

  3. #3
    Awatar azotox
    Na forum od
    12.2006
    Rodem z
    dawniej znad Wisloki teraz Wielkie Rowniny
    Postów
    6

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Gdzie i kiedy zostaly wydane wspomniane przez Ciebie opowiadania?

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar dziabka1
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    warszawa
    Postów
    879

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Cytat Zamieszczone przez azotox Zobacz posta
    Gdzie i kiedy zostaly wydane wspomniane przez Ciebie opowiadania?
    Akurat ten konkretny tom, pod dokładnym tytułem "Bliżej słońca. Opowiadania turystyczne" zostal wydany przez centralne i naczelne wydawnictwo tamtych czasów - Sport i Turystyka w 1973 roku.
    Nawiasem mówiąc - szkoda, ze już tego wydawnictwa nie ma...

  5. #5
    lucyna
    Guest

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    "Schronisko turystyczne na południowym stoku Łopiennika, na lokalnej kulminacji zwanej Horodkiem. Urochumione w 1965 r. w drewnianym budynku zbudowanym przez wojsko w latach 50-tych jako posterunek obserwacyjno-meldunkowy. Pierwszym kierownikiem schroniska był Witold Cygan, drugim-Olgierd Łotoczko, który prowadził je od 1968 r. aż do tragicznej śmierci (zginoł w 1976 r. podczas wyprawy w Hindukusz). Jego następcy nie potrafili się porozumieć. W 1977 r. jeden z nich po pijanemu zaprószył ogień. Schronisko spłoneło doszczętnie, pozostały jedynie fundamenty"
    "Bieszczady Słownik Historyczno-Krajoznawczy część 2 Gmina Cisna"

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar dziabka1
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    warszawa
    Postów
    879

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Cytat Zamieszczone przez lucyna Zobacz posta
    "Olgierd Łotoczko, który prowadził je od 1968 r. aż do tragicznej śmierci (zginoł w 1976 r. podczas wyprawy w Hindukusz). Jego następcy nie potrafili się porozumieć. W 1977 r. jeden z nich po pijanemu zaprószył ogień. "
    Zaraz, zaraz, zaraz! Coś mnie w pamięc kopnęło i przypomniałam sobie, że ktoś opowiadal, ze to było tak: Olgierd miał przyjaciół - małżeństwo, którzy pomagali mu w prowadzeniu tego schroniska - oboje. I przed wyjazdem w Hindukusz miał przekazac prowadzenie tego obiektu w jedną parę rąk. I nie wiedzieć czemu (a moze wiedzieć) przekazał je małżonce, nie małżonkowi. Małżonek poczuł się urażony, że to kobieta okazała się być od niego wazniejsza i w jakimś porywie męskości schronisko spalił. Ale na ile jest to sprawdzone - nie wiem - sprzedaję jak kupiłam.

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Lech Rybienik
    Na forum od
    06.2004
    Rodem z
    Przemyśl/Warszawa
    Postów
    225

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Madzia, ja słyszałem jeszcze inną wersję ...
    To, że Łotoczko przekazał komuś schronisko do prowadzenia to się zgadza.
    Po jakimś czasie ów delikwent został wezwany do Leska czy Sanoka na UB, bądź Milicję. Jak wrócił, schronisko było już spalone.

    Nie wiem na ile to jest wiarygodne, bo te opowieści bieszczadzkie to jak...opowieści dziwnej treści.

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar dziabka1
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    warszawa
    Postów
    879

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    No tak. Jeszcze spróbuje popytać bywalców starych, mam nadzieję, że coś jeszcze pamiętaja. Ale bywalców starych złapać łatwo nie jest - będę próbowac.
    Czy ktoś może wie, gdzie dokładnie stało to schronisko? Bo jakieś pozostałości da się jeszcze podobnież w trawie odszukać.
    Przypomniało mi się jeszcze, że droga do źródełka była okrutnie błotnista i stroma i niejeden szedł po wodę poślizgiem...

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    02.2005
    Rodem z
    Warszawa, Ustrzyki Górne, Wetlina
    Postów
    142

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Cytat Zamieszczone przez lucyna Zobacz posta
    "Schronisko turystyczne na południowym stoku Łopiennika, na lokalnej kulminacji zwanej Horodkiem. Urochumione w 1965 r. w drewnianym budynku zbudowanym przez wojsko w latach 50-tych jako posterunek obserwacyjno-meldunkowy. Pierwszym kierownikiem schroniska był Witold Cygan, drugim-Olgierd Łotoczko, który prowadził je od 1968 r. aż do tragicznej śmierci (zginoł w 1976 r. podczas wyprawy w Hindukusz). Jego następcy nie potrafili się porozumieć. W 1977 r. jeden z nich po pijanemu zaprószył ogień. Schronisko spłoneło doszczętnie, pozostały jedynie fundamenty"
    "Bieszczady Słownik Historyczno-Krajoznawczy część 2 Gmina Cisna"
    Jedyną prawdziwą informację podała tu „Lucyna”, zresztą za literaturą źródłową. Reszta to plotki historyczne, o co do autorów wpisów nie można mieć pretensji, bo piszą to, co usłyszeli.

    Byłem troszeczkę związany emocjonalnie ze schroniskiem w latach jego świetności, więc postaram się napisać, co pamiętam. Jednak zastrzegam, że nie jestem pewny dokładnych dat, a na sprawdzanie nie mam czasu, więc wybaczcie ewentualne nieścisłości.

    Zbudowano w Bieszczadach dwie takie budowle – pod Łopiennikiem i na Połoninie Wetlińskiej (obecne schronisko, nie licząc dobudówek i przeróbek Lutka). Co do przeznaczenia wojskowego budowli w momencie budowy – prawda. Warto tylko dodać, że budowle były sprowadzone ze Słowacji, a obok nich pobudowano drewniane wieże – triangulacyjne ? do obserwacji terenu ?
    Zmieniły się strategiczne koncepcje kontroli terenu i budowle zostały opuszczone przez wojsko.

    Tu należy dodać, że początki turystyki zorganizowanej w Bieszczadach – od początku lat sześćdziesiątych – to jest robota warszawskiego SKPB i ALMATUR-u. Jak było politycznie tak było, ale ALMTUR dofinansowywał zorganizowane obozy studenckie i dużo zrobił w dziele Studenckich Baz Namiotowych i prymitywnych schronisk w Bieszczadach – właśnie Łopiennik, Szczerbanówka, Prełuki, Stary Łupków, Bystre.

    I właśnie chyba w połowie lat sześćdziesiątych ALMATUR warszawski przejął (wydzierżawił ?) budowlę pod Łopiennikiem, tworząc tam skromne schronisko jako zaplecze noclegowe dla zorganizowanych studenckich obozów wędrownych.

    Pierwszym szefem był Cygan, który uruchomił schronisko, zrobił jakieś skromne remonty (na to nigdy nie było za dużo pieniędzy) i zaczęło to funkcjonować. Było biednie, ale fajnie i coraz bardziej kultowo.

    Cygan postanowił pójść w świat, zdaje się, że objął jakieś schronisko w Gorcach. Z łapanki szefem schroniska został Leon. Typowy przedstawiciel „bieszczadników” tamtych lat – żadnych związków z turystyką, sezonowy „jagodziarz”, taki trochę bieszczadzki „bezprizornyj”.
    Generalnie kontaktowy i nawet lubiany, ale żadnych chęci do działania w schronisku, zrobienia jakiejś sensownej roboty. Co gorsze zaczęło tam rezydować okresowo coraz więcej kolegów Leona, co zaowocowało zmianą atmosfery schroniska na nie całkiem turystyczną.

    Leona delikatnie pogoniono i pojawił się Olgierd Łotoczko, chyba późną jesienią 1967 r., lub zimą 1968 r., w każdym razie w marcu tegoż roku tam go poznałem. Historyk sztuki z Wrocławia (tak mówił, a nie konserwator), świetnie zapowiadający się poeta z ogólnopolskimi debiutami, znany w środowisku literackim, uroczy towarzysko człowiek, oryginał trochę pozujący na bieszczadzkiego twardziela. No, ale o nim więcej innym razem, bo tego był warty.

    Olgierd miał wielkie plany rozbudowy i unowocześnienia schroniska, a co najważniejsze chciał stworzyć w Bieszczadach coś na kształt regionalnego centrum kulturalnego. Był samodzielnym autorem szczątkowej renowacji cerkwi w Łopience, urządzenia w jej murach otwartego salonu rzeźby i zabudowy otoczenia cerkwi starymi miejscowymi chałupami, coś jakby wioska-skansen, turystyczno-kulturalna.
    Wiele w tej sprawie się działo, ale to odrębny, duży temat, może innym razem.

    Olgierd prowadził schronisko ze swoją piękną żoną Lilką, dochował się syna, któremu dał na imię Azja. I niestety nastąpiła ta tragiczna śmierć w Hindukuszu.

    Po Olgierdzie był Maciek Pytel – czy był ktoś pomiędzy nimi ? chyba nie.
    Maciek, absolwent warszawskiej SGPiS, oddał się schronisku całym sercem i duszą. Turysta, świetny organizator, lubiany przez wszystkich, zaczął z rozmachem remont zaniedbanego schroniska. Wydębił od ALMATUR-u pieniądze, dołożył sporo swoich, zajeździł swojego „malucha” (złapała go milicja, kiedy nim przewoził 10 worków cementu, każdy po 50 kg), a co najważniejsze skupił wokół siebie grono pasjonatów, którzy pracowali społecznie przy remoncie (Otrytczycy to doskonale zrozumieją, tak samo Ci, którzy kiedyś budowali schronisko na Przysłupiu Caryńskim).

    Prawie wszystko w schronisku i jego otoczeniu zostało zrobione. Pozostał problem wody. Ci, którzy tam bywali lub orientują się gdzie stało schronisko wiedzą, że wydajne źródełko, na ścieżce dojściowej z Dołżycy, było jakieś 200 m przed schroniskiem, u stóp stromego zbocza.
    Podstawowym sportem wśród bywalców był bieg do schroniska z dwoma wiadrami wody na czas, po chyba około osiemdziesięciu schodkach, przy czym ubytek wody poniżej wrąbków na wiadrze oznaczał dyskwalifikację.

    Maciek z konieczności wymyślił sobie, że przy źródełku zbuduje porządną myjnię dla ludzi i na dodatek saunę. Zgromadził już prawie wszystkie potrzebne materiały i we wrześniu (którego roku ?) miało to być robione.
    Ale nawinęła mu się okazja do znakomitej przygody – koledzy filmowcy zaprosili go na wyjazd turystyczno-filmowy gdzieś do dalekiej Azji wschodniej. Ponieważ do zrobienia pozostało bardzo niewiele uznał, że pojedzie.

    Jednak do rozwiązania był problem – kogo zostawić na gospodarstwie szefem. W tym czasie stałymi rezydentami schroniska byli:
    Halika – włócząca się od kilku lat po Bieszczadach polonistka z Łodzi, próbująca zaczepić się na etat w jakiejś miejscowej szkole (niestety mała wyższe wykształcenie, więc bez szans);
    Maciek (chyba tak miał na imię) – człowiek, który prawie od początku pracował przy remoncie, kowal, cieśla, stolarz, niezwykle pracowity, zrobił w schronisku niesamowitą robotę fizyczną. Niestety, człowiek z pewną wadą psychiczną, dostawał małpiego rozumu już po pięćdziesiątce wódki, o czym Maciek Pytel doskonale wiedział, bo niejeden raz to przeżył.

    Wybór był niezwykle trudny, więc Pytel wybrał, jak mu się zdawało, wyjście salomonowe – oboje zostali namaszczeni na współszefów.
    Tu kilka słów o sprawie Maćka pomocnika. Pytel przez cały czas walczył z ALMATUR-em o dodatkowy etat dla schroniska, właśnie dla Maćka pomocnika. Takie były czasy, że na to nigdy nie było pieniędzy, przecież zawsze prawie wszystko szło dobrze siłami wyłącznie społecznymi.
    Ale sprawa dodatkowego etatu w tym przypadku rokowała nieźle, w każdym razie wyjeżdżając Maciek Pytel był pewny, że to zostanie załatwione i takie przekonanie chyba zostawił Maćkowi pomocnikowi.

    I tu moja wersja, którą weryfikowałem na podstawie wielu bezpośrednich informacji i w wielu źródłach.
    Chyba koniec września, upalnie, Maciek pomocnik schodzi do Cisnej. Na poczcie odbiera list do schroniska. Jest to oficjalne pismo z ALMATUR-u, że dodatkowy etat dla schroniska nie został przyznany. Maciek pomocnik jest strasznie rozżalony(relacja ludzi, którzy z nim rozmawiali w tym czsie), wypija kilka wódek i wraca do schroniska. Przy źródełku spotyka Halinkę, która zajęta jest praniem. Pyta się jej, czy ktoś jest w schronisku. Halinka odpowiada, że ta dwójka turystów, która tam mieszkała poszła w góry.

    Maciek pomocnik idzie sam na do schroniska. Za kilkanaście minut schronisko płonie.

    Być może cdn.
    Ostatnio edytowane przez Piotr ; 08-02-2007 o 07:34 Powód: Literówka

  10. #10
    Bieszczadnik Awatar Ed 56
    Na forum od
    01.2015
    Rodem z
    Daleko na północy jest Białystok
    Postów
    84

    Domyślnie Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..

    Schronisko pod Łopiennikiem
    czyli
    Co zapamiętałem z pobytu na przełomie sierpnia i września 1977 roku

    Dotarłem tam około dwudziestego sierpnia, nie był to mój docelowy punkt wędrówki, jak wszyscy, chciałem zwiedzić również inne Bieszczadzkie rejony. Niestety dalej już się nie ruszyłem. Urzekła mnie panująca tam atmosfera, którą tworzyli przebywający w schronisku ludzie. Trzon to stali bywalcy, w większości studenci UW.
    Z tego co pamiętam, „kierownictwem” schroniska było dwoje ludzi. Wspominany, w opowieści „jednego z pulpitów” Maciek, którego profesję ktoś z grona określił – artysta kowal. Drugą była kobieta, imienia nie zapamiętałem, ona przede wszystkim zajmowała się przyjmowaniem i obsługą grup przybywających do schroniska. Jak sugerują niektórzy, nie byli parą, przez pewien czas przebywała tam bowiem dziewczyna Maćka-Ula.
    Potwierdzam jednak informacje o tym, że jak pacierza tak trunków Maciek nigdy nie odmawiał. Pamiętam incydent przy ognisku gdy, mając już dobrze w czubie ( bo bawiąca wówczas grupa studentów z Poznania degustowała szprync z Dodoni) odebrał chłopakowi gitarę i wrzucił do ognia razem ze swoimi butami. Następnego dnia usprawiedliwiał ten wyczyn, że nie mógł już słuchać piosenki „Lato pachnące miętą”, która była wówczas „hitem” na bieszczadzkich szlakach.
    Pamięć jest zawodna, jednak na podstawie przeczytanych postów przypomniałem sobie, jak wieczorami opowiadano, że „Maciek chciałby zrobić to czy tamto”. Kojarzyłem te plany z obecnym tu na miejscu człowiekiem, jednak, teraz wiem to na pewno, iż ktoś wyprowadził mnie z błędu – chodziło o dwie różne osoby.
    Na dzień, lub dwa przybył do schroniska człowiek przed którym, jak sobie przypominam, wszyscy mieli respekt. Przywiózł reglamentowany wówczas cukier, oraz inne rzeczy między innymi gont. Wieczorem, opowiadał o kimś, zaginionym na wyprawie kajakowej.
    Jak opisuje „jeden z pulpitów”, dużo się w tym czasie działo w tworzeniu infrastruktury. Ja, na przykład uczestniczyłem w budowie strategicznego obiektu jakim był nowy wychodek. Budowla na miarę czasów i potrzeb, z bukowych okrąglaków, dwukabinowa.
    Przy źródełku rzeczywiście były fundamenty pod planowaną saunę. Była też ciepła woda, oczywiście na zasadzie „zrób to sam”. Jako że wówczas miednice były metalowe, wystarczyło rozpalić pod nią ognisko i podgrzać ciecz do żądanej temperatury-jak na bieszczadzki warunki- ful wypas.
    Wodę do schroniska rzeczywiście trzeba było donosić lecz w ’77 do tego celu używaliśmy plastikowych kanistrów o pojemności 20 lub 30 litrów.
    Zdjęcia w internecie, pokazują budynek od strony polanki, wejście było po drugiej stronie. Pierwotnie wchodziło się prosto z podwórka do wewnętrznego korytarza. Przed moim przyjazdem postawiono cztery ścianki z bali. Pomieszczenie powstałe w ten sposób stanowiło sień, którą nasza ekipa kryła, wspomnianym wcześniej gontem. Odnośnie tej przybudówki, przypominam sobie fragment czyjejś wypowiedzi. W zamyśle – zapewne Maćka Pytla – ta sień miała być zawsze otwarta, nawet gdy schronisko z jakichś powodów byłoby zamknięte. By każdy wędrowiec mógł schronić się przed deszczem czy przeczekać noc.
    Centralnym miejscem schroniska była oczywiście kuchnia w której zbieraliśmy się wieczorem, by wydarzenia minionego dnia opisać w bluesie. Chciałbym jednak w tym miejscu opowiedzieć głównym elemencie jej wyposażenia czyli stole. Rzecz prosta i pewnie dlatego urzekająca. Blat z surowego bala, o wymiarach 1x2,5m i grubości 8 lub 10 cm. Osadzony był na dwóch stożkowych podporach, które przechodziły przez wycięte w nim otwory i wystawały 30-40 cm. ponad poziomem stołu. Na ich szczycie stawiane były wieczorem świece, a topiąca się parafina tworzyła malownicze nawisy. W ten sam sposób wykonane były ławy stojące wokół stołu. Sprzęty te były wspaniałym dopełnieniem obrazu bieszczadzkiej przygody.
    Na koniec opiszę inwencję twórczą przewijających się przez schronisko ludzi.
    Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do chaty, siadacie przy stole i widzicie, że stoi na nim COŚ. Deseczka o wymiarach 10x15cm.na podpórkach z patyków. Po środku otwór, wokół którego wbite są małe gwoździki, a na nich zapleciony sznurek. Poniżej przymocowane dwa kółka – Ø 3 cm. z przeciętej w poprzek gałęzi, a pod nimi zaszczepka. Zapewniam, zarówno ja jak i każdy nowy przybysz po obejrzeniu intrygującego obiektu normalnym odruchem zakładał zaszczepkę na haczyk i .... włączał radio, które było zamocowane po drugiej stronie deseczki.
    Po datowaniu wpisów widzę, że zainteresowanie tematem zdecydowanie osłabło, ale mimo to za jakiś czas zamieszczę kolejną porcję.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Tablica na Łopienniku
    Przez marcins w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 225
    Ostatni post / autor: 05-05-2018, 00:13
  2. Maszt radiowy na Horodku i schronisko na Łopienniku
    Przez Lech Rybienik w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 07-05-2010, 00:00
  3. Odpust w Łopience i chaszczowanie po Łopienniku 05.10.2008
    Przez joorg w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 17
    Ostatni post / autor: 09-10-2009, 20:27
  4. Co Pola na Łopienniku?
    Przez duszewoj w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 24-04-2002, 22:35

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •