U pana Tadeusza, którego dziadkiem ładnie zwiecie, było mi dane kilka razy zawitać. Jakies dziesięć lat temu wymieniałem u Niego konserwy turystyczne na chleb, którego w mej bieszczadzkiej wędrowce natenczas brakło. Wcześniej, za młodu, gdy automobilowo mi się zdarzało Bieszczady odwiedzać w gronie rodzinnym, za każdym razem zostawialiśmy naszego Wartburga u Tadzika, by do Sinych Wirów na małą przechadzkę się wybrać (a motyli tam gatunków naliczyłem dwadzieścia pięć: od dostojnego Pazia Królowej, przez całą gamę róznobarwnych Rusałek, do brunatno - żółtego Dostojki malinowca). A i ostatnimi laty w swych wędrowkach do Tuptusia na placki i piwo wstąpić nie zapominam i z szanowną, acz sędziwą małżonką "Dziadka" w rozmowę wpadam. Tak też się i zdarzylo jakiś miesiąc temu, kiedy z Barszczykiem naszym forumowym (co się nie odzywasz, druhu?) od Łukasza z Jaworca do Cisnej się przez Łopienkę skierowaliśmy, a na parkingu wspomnianym biesiadę sobie uczyniliśmy. A czas nam umiliła małżonka pana Tadeusza szanowna, która w międzyczasie do swego małego ogródka jakowąś rzepę, czy inne bulwy wsadzała..
pozdrawiam - duszewoj



Odpowiedz z cytatem
Zakładki