Czy pamiętacie Dziadka - mieszkańca samotnej, nie zelektryfikowanej chałupy pomiędzy Polankami a Bukiem, u ujścia Wetliny do Solinki ? Prowadził tam parking na drodze skrótowej (względem obwodnicy) z Bukowca, przez Terkę, Polanki i Buk, do Dołżycy. Obok chaty stoi tam buda - bar "Tuptuś". Na parkingu tym zatrzymywali się najczęściej ci turyści, którzy bez zmęczenia chcieli jak najszybciej dojść do cerkwi w Łopience i z powrotem.
Dziadka tego odwiedzałem prawie co roku. Zostawiałem u niego samochód, potem dochodziłem dalej drogą prawie do Dołżycy, tam właziłem na Falową (czarnym szlakiem), a wracałem z drugiej strony, cały czas drogą nad rzeką Wetliną, obok Sinych Wirów (dziś już prawie nie istniejących). Dziadek mieszkał najpierw zupełnie sam. Chętnie opowiadał swoje trudne losy życiowe, związane z Bieszczadami. W drugiej połowie lat 90-tych przyjechała do niego żona, staruszka mająca poważne kłopoty z chodzeniem. I tak sobie oboje egzystowali (przez wszystkie pory roku).
I oto latem 2001 r. Dziadek nagle umarł. Chyba na wylew. Miał ok. 80 lat. Ale parking nadal funkcjonuje, przynajmniej w sezonie. Prowadzi go dorywczo syn Dziadka, przyjeżdżający tam aż z okolic Rzeszowa.
Ostatni raz byłem tam we wrześniu 2001 r. Babcia mieszkała zupełnie sama, co zważywszy jej stan zdrowia i dzikość okolicy po sezonie, było przygnębiające. Wróciliśmy z kolegą z trasy już po zmierzchu, pukaliśmy do niej, aby zostawić jej kilka zł za parking, a ona początkowo bała się otworzyć.Wreszcie zaufała i otworzyła, wzięła z niedowierzaniem 10 zł i bardzo, bardzo długo dziękowała. Człowiek wyjechał stamtąd taki jakiś lepszy, chociaż zasmucony. W tym roku we wrześniu też tam podjadę, ale nie wiem, co zastanę. Gdyby ktoś z Was odwiedził to miejsce wcześniej, niech się podzieli wrażeniami.
Zakładki