Mój post dotyczył oczywiście terenów z ostatniej zagadki Joorga. Z miejscem tym wiąże się dla mnie następujące wspomnienie:
Działo się to w pewien październikowy łykend roku ubiegłego. Wraz z Pietrasem po całym dniu spędzonym na podniebnych szlakach postanowiliśmy zakotwiczyć na noc w tej dolince na jednej z okolicznych polanek. Po chwili namiocik już stał, drwa w ognisku radośnie trzaskały, a my zalegając w kręgu światła na karimatach zapijaliśmy pieczoną kiełbaskę i grzaneczki z serem złocistym destylatem, gorzkim tylko z nazwy. Już po zachodzie słońca, na kilka, kilkanaście minut przed pojawieniem się na nieboskłonie księżyca rozpoczął się wspaniały koncert wilczych braci. „Uuu…Ale zawyły! Ja jeszcze słyszę to wycie…Ono w powietrzu zostało zapisane i jeszcze długo będzie się niosło”.
Koncert minął zbyt szybko, zbyt szybko wyschło też źródełko, a nas wzięły smaki na litra.
Nagle w oddali, ni stąd ni zowąd, tuż nad ziemią pojawiły się dwie jaśniejące gwiazdy, które przeleciawszy nad potokiem jęły zbliżać się do nas bieszczadzką łąką. Wpatrywaliśmy się w nie jak zahipnotyzowani, do czasu, gdy okazało się że to pędzi w naszym kierunku land rover straży granicznej. Na ucieczkę nie mieliśmy już ani sił, ani czasu, a przede wszystkim ochoty. Pozostało więc z uśmiechem powitać nocnych gości. Po kurtuazyjnych powitaniach musieliśmy wykazać się posiadaniem dokumentu ze zdjęciem, po czym zostaliśmy poinformowani o tym, o czym z racji pełnionego przez pograniczników zawodu poinformować nas wypadało. Ponieważ Panowie byli bardzo kulturalni i po prostu ludzcy, szerokim gestem zaprosiliśmy ich do wspólnej biesiady, z czego migając się służbą niestety nie skorzystali. Wobec powyższego nie pozostało nam nic innego jak życzyć im na dalszą część nocy spokojnej służby. I tak oto minął na bieszczadowaniu jeden z wielu wieczorów, które jakże miło powspominać.
Pozdrówka - Bazyl
Zakładki