Jak tu nie dygresjować Panie Jabol?:O Toż maszyny te były elementarnym składnikiem bieszczadzkiego krajobrazu kiedyś. Żywe, pracowite, zapinkalały po bezdrożach, ryły wądoły niczym wojenne transzeje, ciągnęły wielgachne kłody bukowe, a nie rzadko służyły jako najlepszy środek podwożenia po wódkę do 'pobliskiego' sklepiku:D Ja kiedyś patrzyłem ze zdumieniem, jak od strony Jawornika, hucząc i dymiąc 'wypadł' taki ciężki ciągnik gąsienicowy, na wskroś przebył Wetlinkę, z hukiem zajechał przed sklepik w Wetlinie, dwóch kowboi bieszczadzkich wpadło do środka, zakupili 'czerwonej karteczki' kilka flasz i wskoczyli na swego rumaka i zniknęli chrzęszcząc gąsienicami, dymiąc, zalewając olejem trasę przemarszu. Napalili tym rajdem ropy pewnie ze sto kubłów, ale wódka była potrzebna gdzieś tam na zrębach i nie było żadnych pytań... Cholerka. Nawet nie pamiętam już nazw tych maszyn. Żałuję, że wtedy nie mogłem robić zdjęć, bo bieszczadzkich 'smoków żelaznych' kręciło się sporo, a teraz ich resztki rdzewieją tu i tam i nie są już takie imponujące:) Z ciekawością popatrzę na Wasze zdjęcia...
Pozdrawiam,
Derty
Zakładki