Jak miałem okazję się przekonać, Ukraina to zupełnie inny świat. Przygoda zaczyna się już na przejściu granicznym, gdzie ukraiński strażnik graniczny w gigantycznej czapie na głowie, każe wypełniać kartki zawierające nasze dane, cel podróży i.... "sex". Wiadomo, chyba chodzi o płeć, ale skoro są tam 4 kratki na wpis, to równie dobrze może chodzić o ilość sexów w roku, miesiącu lub tygodniu, jeśli jesteśmy szczurem bądź królikiem.
Ja wybrałem przejście graniczne w Krościenku, w wersji kolejowej z Sanoka do Chyrowa, za jedyne 11,40 zł, w rozklekotanym, śmierdzącym i zimnym wagonie PKP, ciągniętym, przez podobnie śmierdzącą spalinową lokomotywę PKP, rozwijającą zawrotną prędkość 20 km/h. W Chyrowie na Ukrainie za dalsze przejazdy płaci się już w Hrywnach - ichniej walucie. 1 Hrywna = ok. 0,60 PLN. Ceny biletów w Ukrainie są śmieszne (Chyrów-Sambor: 3hr za bilet, Sambor-Sianki:4.60hr za bilet, Sianki-Użok: 1,75hr za bilet), co ma odzwierciedlenie w jakości podróży. Ale mniejsza o to. Co do noclegów to namiot można rozbić z grubsza w każdym miejscu, dla przyzwoitości poza ogrodzonymi polami. W sklepach należy kupować jedynie chleb i ser wędzony bardzo dobry na zagrychę równie dobrego ukraińskiego piwa.
Sam pobyt w Bieszczadach na Ukrainie to miód dla serca, natomiast powrót to kolejna przygoda. Zdezelowane, kilkudziesięcioletnie, porośnięte mchem autobusy, przygodne okazje, powolne, szerokotorowe pociągi, a na końcu pociąg z Chyrowa do Sanoka, pociąg przemytnik i niemal dantejskie sceny zachodzące w nim. Reasumując: jechać warto, widoki przepiękne, lepiej mówić po naszemu, albo po ukraińsku, jeśli ktoś zna. Rosjań Ukraińcy nie lubią i po rosyjsku niechętnie mówią. W małych miejscowościach ludność raczej przychylna. Piwo tanie.



Odpowiedz z cytatem


Zakładki