PiS czyści parki narodowe
Dyrektor Wigierskiego Parku Narodowego Zdzisław Szkiruć stracił w czwartek stanowisko. Po krytyce pomysłów resortu
Fot. Grzegorz Dabrowski/AG O odwołaniu dowiedział się po naradzie dotyczącej przyszłości parków narodowych, którą w Warszawie zorganizowało ministerstwo środowiska. Dyrektorzy chcieli się dowiedzieć, na ile zaawansowane są plany łączenia parków z Lasami Państwowymi. Resort przygotowuje projekt ustawy w tej sprawie.
- Chodziło nam o to, by poznać szczegóły tej koncepcji oraz zaproponować rozwiązania inne niż proponowane przez resort - mówi jeden z dyrektorów, który zwłaszcza po odwołaniu dyrektora Szkirucia pragnie zachować anonimowość.
Na pytania miał odpowiadać wiceminister i główny konserwator przyrody Andrzej Szweda Lewandowski. Według kilku uczestników spotkania pytania zbywał nic nieznaczącymi ogólnikami. Po spotkaniu wezwał dyrektora Szkirucia do siebie i wręczył mu odwołanie.
- Wydaje mi się, że usunięty został dlatego, że podawał w wątpliwość słuszność połączenia parków z lasami. W dłuższej perspektywie oznaczałoby to likwidację parków. To, co się stało, to wyraźny znak, że w resorcie środowiska dzieje się bardzo źle - powiedziała "Gazecie" prof. Joanna Pijanowska, przewodnicząca Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Dyrektorzy, z którymi rozmawialiśmy, wskazują też inny powód. Głowa Szkirucia, który rygorystycznie przestrzegał przepisów budowlanych na terenie parku i był niepopularny wśród lokalnych społeczności położonego opodal Suwałk parku, może być prezentem PiS dla wyborców przed zaplanowanymi na niedzielę wyborami do sejmiku województwa podlaskiego. Wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra kilkakrotnie w ciągu ostatniego roku powtarzał, że postawa parku, hamująca jego zdaniem turystyczny rozwój Suwalszczyzny, jest trudna do zaakceptowania.
Minister środowiska, który gościł wczoraj w parku białowieskim, był nieuchwytny.
Dyrektor Szkiruć jest trzecim z czterech szefów podlaskich parków, który stracił stanowisko w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Najpierw odwołano Józefa Popiela z białowieskiego, któremu prokuratura zarzuciła korupcję. Jej zarzuty jednak najprawdopodobniej nie znalazły potwierdzenia - sąd kazał uchylić areszt. Kilka tygodni później do dymisji podał się Adam Sieńko z biebrzańskiego parku. Według nieoficjalnych informacji miał dosyć nieustającej nagonki na jego osobę prowadzonej przez resort i lokalnych polityków, głównie z PiS.
- Poza tym nie chciałem firmować własnym nazwiskiem poronionego pomysłu, jakim jest włączanie parków do lasów - mówi dzisiaj.
Zakładki