Witam wszystkich.
Wróciłem z Łez Padołu na Forum Łono. Kierując się sugestią Stałego Bywałca
a i w podzięce za słowa skierowane do mnie słów kilka wystukałem.
Tak jak przyrzekłem pozdrowienia i Wasze myśli ze sobą zabrałem. Choć o nie których dobrych radach zapomniałem! Idąc Koroną Bieszczad muchy nas zjeść chciały i przy przepieknej pogodzie podziwianie panoram z Tarnicy, Hrebenia i Halicza utrudnione troszeczke bylo. A wystarczyło witaminę " B" zażyć !!! Mimo wszystko było cudownie,urokliwe łączki, poprzecinane liniami lasu na zboczach Tarnicy w szerokiej gamie młodej, soczystej zieleni... ech tego chyba nie da się opisać.Na granicy horyzontu źrenica rejestruje ostry szczyt, lekka mgiełka go przysłania, to Pikuj najwyższa siedziba Czada.Tylko ten asfalt przed Wołosatym na koniec psuje całe przepiękne wrażenia.Może warto by bylo pomyśleć o malej zmianie, chociaż częściowej tego odcinka szlaku.
Dnia następnego mieliśmy zrobić sobie trasę z Przełęczy Wyżniańskiej na Rawki i Kremenaros, a potem powrót przez Dział do Wetliny.. Pogoda śliczna, słonko grzeje, idzie się fantastycznie, czujemy się świetnie.Przy obelisku łączącym trzy granice Pani moja proponuje abyśmy poszli dalej Szlakiem Granicznym i wrócili przez Jawornik do Wetliny. Był to długi , wyczerpujący szlak wart jednak przebycia.Nie spotkaliśmy od Kremenarosu nikogo, cisza, las, szlak i nasza trójka i jedenaście godzin marszu. Marszu pozwalającego nam " poczuć " piękno tego za czym tak tęskniliśmy w domowych pielaszach.Następnego dnia spaliśmy prawie do południa.
Za namową naszego przyjaciela, którego "zarazilismy" w zeszłym roku tą nieuleczalną chorobą, wybraliśmy szlak z Cisnej przez Okrąglik, Fereczatą do Smereka.Nie wiadomo czemu przeze mnie wcześniej unikany??? Po paru minutach marszu, po odbiciu w prawo, za mostem kolejki wąskotorowej spotykamy coś, co jest chyba rzadkością na szlakach bieszczadzkich. Jest to kładka , a raczej gruba decha, balansująca nad potokiem razem z twoim cialem.Pojawia się tak niespodziewanie, iż dopiero po jej przejściu dociera do ciebie fakt o przeżytym, nieoczekiwanym doznaniu.Mijany po drodze las bukowy jest jakby inny, bardziej " dorosły " od spotykanej do tej pory buczyny.Małe Jasło, Jasło i te widoki ....muszę zobaczyc to raz jeszcze!!!! A o małym, uroczym źródełku , schowanym parę kroków od szlaku przed podejściem na Jasło ....ech jaki smak ma ta woda, chociaż to tylko zwykłe H2O, ech!!!!
Na koniec wędrówki, po pokonaniu stromego zejścia i wyjściu przed linię lasu to nam dech w piersiach zaparło. Cała niemalże panorama jak na szkicu w przewodniku. Cała Polonina Wetlińska, za nią Caryńska lekką mgiełką jak
woalem przykryte, przy zachodzącym słońcu i purpurowo-pomarańczowych obłokach na niebie - mniodzio - jakby powiedział Kubuś Puchatek.
A na koniec każdego dnia rozpalaliśmy ognisko, powoli zapodał zmrok, z pola widzenia znikała brama wjazdowa do Rezerwatu na Moczarym Z boku tworzyła swą muzykę Górna Solinka a przed nami rozpościerał się widok zapadającego w sen Smereka.To wszystko razem w połączeniu ze smakiem piwka, które tylko tu tak smakuje, w okowach zapachu dymu, kiełbaski i chleba opiekanego nad ogniem było naszą dobranocką dnia każdego.
W dniu ostatnim, w dniu kiedy przyszło nam opóścić tę krainę spotkaliśmy Rusałkę przemiłą, która postać cielesną przybrała i swoje gniazdo rodzinne
raczyła nam pokazać.Gród to urokliwy choć niewielki. I trochę wstyd mi się zrobiło, iż przejeżdżając koło niego tyle razy nigdy tam nie wstąpiłem.Czas w miłym towarzystwie szybko mijał i żal było się rozstawać, i z Rusałką , i z Bieszczadami. Jak mus to mus, wracać trzeba było.
Ochłonowszy po powrocie nieco, nocną porą na Forum zajrzałem i z myślą o Was i dla Was słów tych parę napisałem.Kończąc tym rymem" częstochowskim "
pozdrawiam serdecznie
marekm
Zakładki