wywiad z dawnym mieszkańcem Mikowa:
„Mój ojciec brał udział w grzebaniu tych żołnierzy i mówił że Rosjanie stracili cztery dywizje wojska. Była jakaś zdrada.... Węgrzy wkroczyli od strony Woli Michowej [w lasy Żebrak – Chryszczata] i kosili Rosjan z karabinów maszynowych. Doszło do bezpośredniej walki na bagnety, krzyk było słychać do wsi. Było to w grudniu i na początku stycznia.”
(...)
Ponieważ najważniejsze działania miały tu miejsce w zimie, zabitych grzebano dopiero wiosną, gdy zszedł śnieg z gór. Wykonywała to najczęściej miejscowa ludność. Przykładowo do chowania poległych w masywie Chryszczatej przez dwa tygodnie musiała chodzić przynajmniej jedna osoba z każdego gospodarstwa w Mikowie. Tylko początkowo tworzono duże mogiły zbiorowe („cmentarze”). Później, gdy okazało się, że cała góra zasłana jest trupami, zabitych grzebano tam, gdzie ich znajdowano.
O trzech dużych mogiłach zbiorowych na Chryszczatej mówi nam mapa topograficzna z lat 30 (ogólnie dostępna wigówka z 193
. Sygnatury cmentarzy znajdujemy na zachodnim ramieniu góry, na tzw. Pizorkach, na grzbiecie szczytowym i na Czartoryjach. O pierwszym z cmentarzy wiadomo, że miał kształt prostokąta o wymiarach około 20 m na 30m i obejmował kilka lub kilkanaście mogił zbiorowych, na których nie było krzyży. W okresie międzywojennym znaczył go jeden duży drewniany krzyż na środku, co kilka lat zmieniany (odnawiany).
Zakładki