Strona 2 z 11 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 7 8 9 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 107

Wątek: Rzucam palenie

  1. #11
    Bieszczadnik Awatar wtak
    Na forum od
    03.2006
    Rodem z
    nie tak daleko Gór
    Postów
    498

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    No a mi wczortaj minęły 3 latka bez ćmików :)
    Szczególnie mnie w tym czasie do nich na szczęście nie ciągnęło.
    W paleniu najfajniejsza była nawyczka-ten cały rytuał wyciąganie, przypalanie, zaciąganie.
    Teraz dym mi przeszkadza, szczególnie w knajpach...
    Zycze wytrwałości... :)
    Fajki drożeją więc dodatkowo szkoda kasy.
    pozdrówka :-)

  2. #12

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Marcowy, trzymaj się dzielnie. Ostatniego papierosa wypaliłam 26. lipca o godz. 6.20. Po 27 latach palenia ok. 30-40 papierosów/dziennie. Wszystko jest możliwe. A`vista! 2-3 pierwsze dni są tak bolesne, że wystarczy pielęgnować w sobie pamięć o tym, a brak opłacalności powrotu do nałogu nie pozwoli na załamanie. Mnie pomogły "nicoretki". Sądzę, że bardziej jako placebo. Chociaż dowiedziałam się (przy okazji rzucenia!), że nikotyna uzależnia podobnie jak narkotyki, więc może jednak... Co tam sposób. Każdy z nas jest niezależną istotą ,na którą działają odmienne bodźce. Potęga -odnaleźć je. Pozdrawiam

  3. #13
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Cytat Zamieszczone przez długi Zobacz posta
    .....do cholery gdzie ten papieros....... Przecież człek wykonał kawał dobrej, ....... należy mu się papieros!
    To był najtrudniejszy moment....
    .... człowiek bardzo łatwo się usprawiedliwia.
    Jeden to przecież nie jest jeszcze "palenie",.....
    Długi lepiej i trafniej tego nie mogłeś opisać.

    Ja paliłem.......... , tak paliłemmmm, ...dzieści lat. Doszedłem w "najlepszych czasach" do 40 i więcej caro i to tych czerwonych,w pewnym momencie pomyślałem, ograniczę i zacznę palić słabsze (te jasno niebieskie ..jak ja to pamiętam), ale to była złuda i oszukiwanie się............... i zacząłem palić jeszcze więcej.

    Rzucałem dwa razy, przez te ......dzieści lat.

    Za pierwszym ,nie paliłem 2 lata ,a teraz minie o godz. 8 w pierwszy poniedziałek września rok jak nie palę i myślę i mam nadzieję że już nie powrócę do nałogu.
    Po pierwszym rzuceniu nauczyłem się , że nie wolno zapalić tego "nawet jednego" , nie możnaaaa .. palacz na odwyku jest jak alkoholik i do końca życia nie wolno już nawet dymka,żeby Cię "skręcało"... to NIEEEE

    Marcowy o tym musisz pamiętać .

    Nie prawdą jest ,że organizm potrzebuje nikotyny , to są głupie usprawiedliwienia. Palenie to nawyk ... bo się zestresowałem to sobie zapalę ,.... wykonałem dobrą robotę to w nagrodę należy mi się dymek ,.... wypiłem piwko to sobie puszczę dymka itd.
    Mimo długoletniego nałogu ,w pewnym momencie stwierdziłem ,że w miejscach w których się nie pali, to człowieka nie ciągnie i może wytrzymać bez dyma nawet kilka godzin i jakoś organizm obchodzi się bez tej trucizny.
    Rzucenie palenia to tylko silna wola , to psychika, a nie jakieś tam potrzeby organizmu na nikotynę .Nie potrzeba uzupełniania dawek nikotyny w postaci, gum , plastrów i tym podobnych zastępczych środków.

    Po prostu nie palę i tyle .........,

    Trzeba na początku o tym rozmawiać z innymi i "chwalić " się zerwaniem z nałogiem , to jest dodatkowa motywacja.
    Marcowy życzę Ci powodzenia w postanowieniu i wierzę w Ciebie i Twoją (i swoją ) silną wolę , bo to jest tylko WOLA., zdaje się ???? wolnego człowieka.
    Ostatnio edytowane przez joorg ; 16-08-2007 o 21:03
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  4. #14

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Cytat Zamieszczone przez joorg Zobacz posta
    Po pierwszym rzuceniu nauczyłem się , że nie wolno zapalić tego "nawet jednego" , nie możnaaaa .. palacz na odwyku jest jak alkoholik i do końca życia nie wolno już nawet dymka,żeby Cię "skręcało"... to NIEEEE

    Marcowy o tym musisz pamiętać .
    Potwierdzam to, co pisze joorg.

    Po pewnym czasie, np. po paru latach, od rzucenia palenia przyjdzie taki moment, że będziesz chciał spróbować, jak smakuje papieros. Myślisz wtedy, że jak już tyle czasu nie paliłeś, to możesz to zrobić. Wtedy ponownie zaczniesz palić. Dzisiaj jesteś jeszcze od tego daleko. Widzę, że Twój wątek wywołał u wielu ludzi wspomnienia z walki z nałogiem, u mnie też. Dorzucam więc swoje dwa grosze.

  5. #15
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,664

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Dzięki za dobre rady
    Głupotę typu "jeden mi nie zaszkodzi" mam już za sobą - zakończyła boleśnie mój najdłuższy, roczny okres abstynencji. Wydawało mi się, że skoro nie palę rok, to jestem już "wyleczony" i mogę sobie wieczorem zapalić jednego "dla przyjemności". I następnego dnia rano, na maksymalnym głodzie, zasuwałem do kiosku po całą paczkę...
    No i wiem, że nawet jeśli wytrwam w niepaleniu, do końca życia będę mówił o sobie, że jestem palaczem, ale niepalącym. Tak jak mówią o sobie "niepijący alkoholicy"

  6. #16
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2002
    Postów
    879

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Hmmm... a wydawało mi sie ze jak byles ost., to juz nie paliles.... hmm.... a co do nazwy to Ty bedziesz AP (analogicznie do AA - Anonimowy Palacz) ;P

    Pozdrawiam
    KaHa
    i do zobaczenia gdzies na szlaku :-D

  7. #17

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    2,4,10,20 lat niepalenia....
    ...kurcze-wczoraj wziąłem się za rzucanie palenia po ponad 20-letnim kopceniu...
    żadnych gum,pastylek-cukierki owocowe i litry wody mineralnej....
    Zagryzam zęby żeby nie zacząć kląć....
    Trzymcie kciuki i świećcie przykładem dla tych,
    którzy jeszcze nie zdecydowali
    czy długo jeszcze będzie odpowiadał im "zapach" popielniczki z ust...
    "Ile pytań we mnie,a ile pustych miejsc przy słowie odpowiedź...

    http://chomikuj.pl/bukowy

  8. #18
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,505

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Marcowy, pozwól że i ja dorzucę swoje 3 grosze. Aby Cię utwierdzić w słuszności podjętej decyzji.

    Osobiście nie paliłem nigdy nałogowo. Ot, tylko trochę "popalałem" w liceum - w kiblu, na przerwach. Nawet raz mnie dorwał na tym wychowawca i kazał przyjść z matką.

    A nie paliłem dlatego, iż dostrzegłem, jak ten nałóg uzależnia. Dziadek i babcia (po kądzieli) palili nałogowo - po 2 paczki dziennie. Dziadek umarł w wieku 62 lat na raka płuc. Babka chorowała na różne poważne dolegliwości układu krążenia - w wieku 63 lat miała silny wylew krwi do mózgu. Umarła w wieku lat 71, ale wyglądała już wówczas na ... 100 lat (niech mi wybaczy, jeśli w Zaświatach surfuje po Internecie). A wszystko to działo się niemalże na moich oczach, gdyż bardzo dużo wówczas z nimi przebywałem (kilka lat nawet mieszkałem z nimi, a nie z rodzicami).

    Babka paliła również w nocy - budziła się na papierosa. Spaliśmy w oddzielnych pokojach - ale w amfiladzie. Przy otwartych drzwiach widziałem w sąsiednim pokoju żarzący się papieros - pierwszy raz pomyślałem, że to może niezgaszony niedopałek i narobiłem wrzasku, że może być pożar.
    Kiedyś jacyś goście ją "opalili" wieczorem i została na noc bez papierosów. Do rana jakoś wytrzymała, ale przed godz. 6-tą już mnie obudziła, abym wsiadał na rower i jechał 2 km do sklepu. Miałem wtedy chyba ze 14 lat, były wakacje, normalnie wstawałem po 8-mej. Spojrzałem na zegar i odmówiłem, tzn. powiedziałem, że pojadę później. Babka zrobiła mi wówczas tak dziką awanturę, że pamiętam ją jeszcze dziś, po kilkudziesięciu latach.

    Już wtedy zrozumiałem siłę nałogu i zacząłem się ... zastanawiać.

    A były to czasy trudniejsze dla niepalących niż dla palaczy ! Palących było wtedy (lata 60., 70. i 80 ub. wieku) więcej i nikt się absolutnie nie przejmował, że podtruwa i zasmradza innych (oczywiście poza szkołami i szpitalami). Niepalących ironicznie pytano: "Co, jeszcze nie nauczyłeś się palić?". Dochodziło do tego, iż publicznie, w gronie kolegów udowodniałem, że umiem palić !

    Skończyłem 24 lata i studia, poszedłem do 1-szej pracy. Na początku uśmiechnęło się do mnie szczęście. W biurze były kłopoty lokalowe. Z-ca naczelnika wydziału utracił prawo do samodzielnego gabinetu, musiał z kimś siedzieć w pokoju. Był to facet po 50-tce, kilka miesięcy wcześniej udało mu się rzucić palenie. Z podległych mu pracowników jedynie ja (!) byłem niepalący. Padło więc na mnie, siedzieliśmy razem w pokoju, poznałem wszystkie sekrety kadrowe wydziału i departamentu. Obok miała swój gabinet (już samodzielny) pani naczelnik, która razem z zastępcą, chyba jednego dnia, też rzuciła palenie.

    Szczęście trwało ok. 1 roku, może i mniej. Jakiś interesant z podległej jednostki organizacyjnej pozostawił przez zapomnienie (?) prawie pełną paczkę dewizowych papierosów (do nabycia tylko w sklepach tzw. Pewexu).
    Szefowa i szef patrzyli się na te fajki, jak szpak w p... . "Panu Kazikowi (czyli mnie), to ich chyba nie damy, bo szkoda takich dobrych papierosów dla niepalącego. No to co, Zygmunt ? Wypalimy je sobie, w drodze wjątku, oczywiście tylko dzisiaj.(...) No i co, smakują ci, ciągnie cię do następnego ? Ależ skąd, prawda ? Nic a nic, jesteśmy już odporni.".
    Od następnego ranka już ustawiali się w kolejce do kiosku "Ruchu" (albo mnie wysyłali) po "extra mocne z filtrem".

    MARCOWY, BĄDŹ KONSEKWENTNY W SWOIM POSTANOWIENIU I NIE PAL.
    ŚMIERĆ RZUCIŁA KOSĘ - WALCZY PAPIEROSEM !
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 20-08-2007 o 20:36
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  9. #19
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    Hej:)

    Widzę, żem spóźniony, ale dorzucę i od siebie coś, aby trwał niezłomnie:) Zacząłem jarać w wieku 0,0 lat, bowiem mój ojciec miał zwyczaj tlić ćmiki przy mojej Mamie, gdy mnie jeszcze w sobie nosiła. Później, jak przez mgłę to pamiętam, dorastałem w ciągłej chmurze dymu ze Sportów, a od 5 roku życia nawet ganiałem do zaznajomionego kiosku, aby w niedzielę zakupić dwa wagoniki petów dla ojca:) Zatem, gdy na jakichś koloniach dla grzecznych dzieci jakiś koleś mnie namówił na papieroska (w zagonie tabaki lubelskiej się chowaliśmy), byłem już przygotowany na nadejście nałogu. Każdego innego pierwszy pet z zaciąganiem walił na glebę. Ja się ostałem w pionie i z nałogiem już rozwiniętym jak kwiat:P To było gdzieś koło 14-tej wiosny życia;> Fajczyłem nieprzerwanie od tamtego czasu, miarowo zwiększając liczbę pecików spalanych dziennie, przeszło 20 lat! A później rzuciłem - 10 latek temu cholerka. O okolicznościach nie wspomnę, bo to był zupełnie dziwny przypadek i ktoś mógłby nie uwierzyć:P Nie mam dla Ciebie żadnych dobrych rad. Tylko jedno - trzymaj się jak najdłużej:) Mój ojciec rzucił po 48 latach!! Tak po prostu, z chwili na chwilę:) Można więc i warto.

    Pozdrawiam,
    Derty
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  10. #20
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,505

    Domyślnie Odp: Rzucam palenie

    To i ja jeszcze parę wynurzeń nt. owych wynaturzeń (tytoniowych, rzecz jasna).

    Palenie może być przyczyną kłopotów, nawet klęsk życiowych, przy czym palacz o tym ... nie wie. Czasem się może tylko domyślać.

    Osoby niepalące, a znające życie, na ogół nie wierzą w możliwość całkowitego, tj. raz na zawsze, rzucenia palenia przez palacza, alkoholu przez pijaka, itp. Palacz może mieć więc kłopoty na niwie zawodowej, w życiu osobistym - właśnie tylko przez to, że pali. Oto b. intymny przykład z mojego życiorysu.

    Będąc tuż po 30-tce, ale zanim poznałem moją żonę, chodziłem z b. sympatyczną Marzenką. Ładna, zgrabna, inteligentna, wysportowana - prawie ideał. "Prawie" - bo kopciła 2 paczki dziennie.

    Spotykaliśmy się 3 - 4 razy w tygodniu. Zaraz po pracy przychodziła do mojego ówczesnego b. małego mieszkanka (kawalerka 18 m kw.), gdzie spędzaliśmy czas do ok. godz. 23-ciej. Potem wsiadaliśmy do mojej syrenki i odwoziłem ją z Rakowca na Grochów, gdzie mieszkała. Oczywiście przed wyjściem z domu wyrzucałem mnóstwo petów, a także pozostawiałem otwarte okno.
    Nic to nie pomagało. Z czasem mieszkanie zaczęło mi śmierdzieć jak kawiarnia III kat. w czasach PRL.
    Zacząłem się nad tym zastanawiać. A także nad tym, że osobiście staję się biernym palaczem nie tylko w pracy, lecz również w domu. A w razie małżeństwa (Marzenka mi się podobała, dobrze mi z nią było ) to już będę palaczem w 100% (nic, tylko samemu zacząć kopcić ! ).

    Obserwowałem Marzenę i stwierdziłem, że jest bardzo, ale to bardzo uzależniona od nałogu. Pamiętałem swoje wrażenia (opisane przeze mnie w tym wątku wcześniej) i doszedłem w skrytości ducha do wniosku, że M. palenia nigdy nie rzuci, co najwyżej może próbować. I że będzie to (niszcząca obie strony związku) walka z wiatrakami.

    No i rozstaliśmy się - z mojej inicjatywy, ale bez podania przyczyny. Wątpię, aby Marzenka się jej wówczas domyśliła. Raczej przypuszczała, że się mi znudziła, że poznałem inną, itd., itp.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •