Taaak, nam tez się zdarzyło w Gorganach pobłądzić. Raz przy schodzeniu z Popadii - na mapie była zaznaczona ścieżka schodząca z przełęczy między Popadią a Wierchem Koretwiną i idąca dalej jarem potoku do głównej drogi. Z przełęczy ścieżka schodziła, owszem, ale gubiła się na samym dnie jara. No i co było zrobić - wychodziliśmy z jara cała dobę z noclegiem po drodze. Takiego krzala to ja dawno nie widziałam, strome ściany jara, łojenie potolca iks razy, nocleg na jedynym płaskim miejscu w widłach potoku, no przygody. Całe szczęście było gorąco. Nie wiem, którędy szedł przedwojenny szlak, a szedł - bo widziałam na mapie i to nawet niejeden. Las był dziewiczy do któregoś miejsca. Potem znaleźliśmy drogę a właściwie drogopotok po kolana i leśny domek - widziałam później zdjęcia, że ktoś przeczekiwał w nim niepogodę. Ta trasa w drugą - przeciwną stronę jest bardziej podstępna, zaczyna się ładną drogą a kończy dzikimi krzakami. Ktoś może wpakował się w te okolice? Ale jestem dumna z siebie, bo posiadamy z koleżanką własny jar w Gorganach - "Jar Badowskiej - Zawadzkiej"
I drugi burak - w odwrotną stronę, na tym samym obozie - w stronę Sywuli. Zamiast polecieć od doliny Bystyka trawersem, my poleciałyśmy przez pomyłkę doliną no i leciałyśmy nią, dopóki nam się droga nie zamieniła w potok po kolana. Łojenie potoku pod prąd nie jest zbyt przyjemną rzeczą, więc chcąc nie chcąc trzeba było wyjść do trawersu - w górę. Sześćset metrów podejścia w upale, dziewiczym lasem, potem krzaczkami jagód i limbami, śladem ścieżynki, za którą prawie węszyłam. Nie powiem - ciekawe doznanie. Uff...
Czy ktoś z was może odwiedzał te trasy? Bo jestem ciekawa, czy czasem nie egzystuje tam jakaś pętla czasoprzestrzenna...
Zakładki