podejscie do gor tez czlowiek nie ma takie same przez cale zycie... ja jako dzieciak kochalam gory do 4 roku zycia- a potem tata mnie przestal nosic a potem chyba dopiero w liceum zaczelo mnie ciagnac ...
alu!!! trzymam kciuki za wnusia!!!!
podejscie do gor tez czlowiek nie ma takie same przez cale zycie... ja jako dzieciak kochalam gory do 4 roku zycia- a potem tata mnie przestal nosic a potem chyba dopiero w liceum zaczelo mnie ciagnac ...
alu!!! trzymam kciuki za wnusia!!!!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Buba o to to
Moja Mala po prostu nie lubi gor - a jak nie polubi to tez nie moj problem. Ma mnostwo mozliwosci podrozowania ze mna - nie chce to nie.
Przykro bylo ale sie skonczylo, teraz to juz dorosla baba, ja w Jej wieku.....pomieszkiwalam w Bieszczadach hihihih
musialo byc fajnie na tym pomieszkiwaniu w bieszczadach :) ja niestety najdluzej 3 miesiace tam spedzilam ciagiem.. jakos nie wyszlo..gdzie mieszkalas? strasznie mnie takie historie interesuja :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
No bylo fajnie, nawet bardzo
Roznie to bywalo, inaczej wtedy bylo - a ja sporo mlodsza.
W Wetlinie pomieszkiwalam troche w schronisku u Piotra i Grazki, wtedy jeszcze starsi Panstwo O. prowadzili, pozniej w schronisku w Ustrzykach G. troche tam pracowalam....... Takie dzikie czasy byly.
Mnie tez nie wyszlo a raczej az za dobrze wychodzilo , towarzycho taneczno-rozrywkowe bylo, przestraszylam sie ze wyladuje na odwyku. No i wrocilam hihihih - rzutem na tasme.
Staś:
był w pierwszych dniach życia pod serduchem Mamy a już biegal po zaspach bieszczadzkich przedzierając sie w 1,5 metrowym śniegu do źródelka w Balnicy; miał 8 miesięcy jak w maju szwendał się w okolicach Przysłupia zwieszony z nosidełka bo jakoś jak tylko wychodzilismy na dwór śpiącym się stawał... potem wrzesień i pierwsze urodziny na ... Smereku... dokladnie w godzine urodzin i zamiast tortu był serek na Smereku. Potem luty niecałe 1,5-roku najlepiej sie śpi w 15 stopniowym mrozie na sankach nie zważając na szczek huskych bo akurat w wyścigach walczyły (Maryśka - 6 miesiąc pod sercem Mamy), lekka przerwa do września i znów w Biesach...
Maryśka:
patrz wyżej, w 4 misiącu (październik) musiała zobaczyc kolorową bieszczadzką jesień, potem luty na sankach ze Stasiem, rok i 3 miesiące - kąpiel w solińskim (Chrewt), a teraz to w ogóle
OBOJE:
"mama, tata , kiedy pojedziemy do misia bieściady?"
I weź tu nie pojedź
Prąd zazwyczaj mieliśmy, ale w standardzie latara, kuchenka, czajniczek, garnuszki, słowem: skrzynka szpeju istotnego w wyprawach z dzieckiem.
DZIECI NIE PRZSZKADZAJA W WYJAZDACH, TYLKO RODZICE JAK SĄ ZGNUSNIELI TO PROBLEMY SOBIE SAMI WYTWARZAJĄ!!!
Pozdrawki dla dzieciatych biesolubów
PS.
Potwierdzam zalety terenowego wozu, szczególnie na coponiektórych Mikowsko-Smolnikowskich drogach
PS2:
Polecam wyjazd z dzieciakami na rowery w Biesy: przetestowane we wrześniu: jest extra i wychodzą niedoróbki kondycji
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki