"smutek spełnionej baśni" i oglądanie fotek jak "rozdrapywanie wielkiego strupa"-oj znam to meduso. i nigdy tak naprawdę nie da się opisac wszystkiego, co się widziało, a zwłaszcza, co się czuło.no bo jak ubrac w słowa zachwyt, kiedy stoi się i patrzy na połoniny, a wiatr hula we włosach i niemal podrywa do góry.

byłam w tych samych co TY miejscach.i nigdy nie zapomnę :)
jak napisał naive- dopadła Cię ta nieuleczalna choroba zwana Bieszczadami.

pozdrawiam