Z tego co widziałam, to właściciel zrobił na zameczku ładny interes i zarabia grubą kasę. Często jest tam zamknięte bo śluby, bo bale, bo koncerty, bo konferencje... Nas wpuszczono ale byliśmy większą grupą ale i tak potraktowano nas na zasadzie "patrz i nie dotykaj i przypadkiem nie zepsuj". W sumie gdziekolwiek nie pojechaliśmy z roku (30osób)to tak się czuliśmy - zobaczyli grupę studentów to od razu patrzyli na ręce... przykre ale będąc na ich miejscu pewnie tak samo bym robiła.
Zakładki