Strona 1 z 5 1 2 3 4 5 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 44

Wątek: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar _Mursi_
    Na forum od
    06.2007
    Rodem z
    stolica
    Postów
    36

    Smile Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Witam Forumowiczów

    Ujęty opisami Waszych bieszczadzkich wojaży postanowiłem i ja w końcu zamieścić jakąś skromną relację z tegorocznej wyprawy. Wspomnienia jeszcze świeże, ale ludzka pamięć (no, może nie uogólniajmy, niech będzie: "MOJA pamięć") wszak dość ulotna – śpieszę tedy spisać pokrótce to, co jeszcze pamiętam, później może być za późno ;-)
    Ze swojej strony obiecuję podjąć starania, by nie było nudno, a na wypadek, gdyby ów zamiar całkowicie mi się nie powiódł, będę ilustrował wspomnienia zdjęciami – może przynajmniej one nie wypadną najgorzej ;-)

    Panie i Panowie, zapinamy pasy, zapraszam Was na małą podróż przebytymi ścieżkami :)


    1. INTRO

    Czy ja już wcześniej byłem już w Bieszczadach? Nominalnie - tak. Była w latach osiemdziesiątych (o kurczę, prawie dwadzieścia lat temu!) jakaś wycieczka z ogólniaka do Wetliny. I wyszła z tego raczej... balanga - ech, jakiż durny był wtedy człowiek. Prawdziwe, „świadome” górskie wyprawy rozpoczęły się znacznie później...
    W zeszłym roku dotarliśmy czerwonym szlakiem beskidzkim, razem z moją piękniejszą połówką, do Komańczy (podróż ową rozpoczęliśmy dwa lata wcześniej w Rabce, i tak wędrowaliśmy na piechotę podczas naszych urlopowych wyjazdów na wschód, przemierzając Gorce, później Beskid Sądecki, a jeszcze później - Beskid Niski).
    Była jeszcze Bóbrka nad Soliną, dokąd już podjechaliśmy na sam koniec zeszłorocznej eskapady, by ciut odetchnąć po trudach podróży (e tam, jakie tam trudy – toć to sama przyjemność :) – prawdziwym trudem było wymijanie turystów w zatłoczonej i pozbawionej jakiejkolwiek subtelności Solinie, dokąd – nieświadomi sprawy – pojechaliśmy na wypożyczonych rowerkach).

    A mimo wszystko twierdzę jednak, że do momentu tegorocznego urlopu nie byłem w Biesach – wszak dotąd nie chodziłem jeszcze tutejszymi szlakami, nie wspinałem się na szczyty, nie podziwiałem widoków z połonin... Coraz bardziej zbliżałem się, ale wtedy nie starczyło czasu... I właśnie nadszedł teraz :)

    W tym roku zdecydowaliśmy się zmienić formułę naszych wojaży. Stwierdziliśmy, że nie będziemy każdego noclegu spędzać w nowym miejscu, idąc cały czas z plecakami przed siebie, tylko wybierzemy sobie kilka lokalizacji, w których spędzimy po kilka dni, i z których będziemy wyruszać w góry bez obciążenia. Po zaplanowaniu wyprawy wyszło pięć miejsc w ciągu dwóch tygodni urlopu. Czyste lenistwo ;-)

    Tak więc rozpoczynam snuć swoją opowieść. Nim jednak ją zacznę, poniżej kilka zdjęć z dotychczasowych podróży. Uwaga: nie są z Bieszczadów (może ktoś rozpoznaje te miejsca?), za co z góry przepraszam i obiecuję, że cała reszta będzie już „tematyczna”. Przyjmijmy, że te poniżej przedstawiają... naszą „drogę do Biesów” ;-)

    c.d.n.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,636

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    dobrze sie zapowiada, a relacje pisane na świerzo są najlepsze, potem człowiek myśli, kombinuje zapomina.... Sam kiedyś zapomniałem gdzie i kiedy spalem (wcale nie z przepicia), i musiałem się potem dopytywać. Dobrze jak ktoś ma kogo się zapytać...
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  3. #3
    Bieszczadnik
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Wągrowiec
    Postów
    450

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    no no... czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy... zapowiada się bardzo sympatycznie:)

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar _Mursi_
    Na forum od
    06.2007
    Rodem z
    stolica
    Postów
    36

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Dzięki, Barnabo i Calanthe, za Wasz miły support
    - bardzo mnie zachęcił, postaram się Was nie zawieść :)

    Winien jestem jeszcze opisy do czterech fotek powyżej:

    1. Gorce, Hala Długa - widok na szczytową kopułę Turbacza ze schroniskiem. Niedaleko miejsca, gdzie stoję, jest bacówka, zostaliśmy poczęstowani przez bacę Krzysztofa przepyszną żętycą.

    2. Beskid Sądecki - zdjęcie z południowego Złomistego Wierchu z widokiem na Radziejową. Bardzo fajnie widać drogę, którą idzie się dalej.

    3. Łabowska Hala w Beskidzie Sądeckim - totem, ognisko, a wokół nieprzebrane morze jagód. W tle maleńkie schronisko - wtedy jeszcze "Republica Jamaica" - byliśmy bodaj jedynymi osobami nie przypominającymi wyglądem Marleya... W kolejnym sezonie zmieniono gospodarzy - chyba nie podobało się ludziom, że nie można tu zjeść mięsa.

    4. Beskid Niski, (po)łemkowska wioska Skwirtne. Niewiele tu jest poza tą uroczą cerkwią. Po obu stronach wsi natknęliśmy się na sarny, dwa niesamowite spotkania!

    ========== OK, to kontunuuję ==========

    2. WYJAZD

    Trochę to może nudnawy etap podróży, ale ma to do siebie, że zawsze musi być ;-)

    Podróż z Warszawy zdecydowaliśmy się odbyć PKS-em (Connex Sanok), trwała w sumie 10 i pół godziny – trochę sporo, ale można było polekturzyć się i pospać – a to jedne z moich ulubionych zajęć ;-) Wakacyjny nastrój, wspaniała pogoda, perspektywa kolejnego urlopu w górach – czego tu chcieć więcej? Szkoda, że postoje dosyć długie, co przy trasie tej długości jest trochę irytujące. W końcu jednak dotarliśmy do Sanoka. Tutaj kolejny postój i zmiana kierowców. Gdy stoję obok autokaru, podchodzi do mnie jakaś kobieta, współpasażerka. Poniżej przytaczam ten dialog, bo, psia kość, był dość oryginalny...

    - Razem z mężem jedziemy do tego miasta nad wodą. Czy wie pan, jak tam dojechać? – zaczepia mnie.
    Próbuję dociec, o jakim mieście i „wodzie” mówi, niestety – zapomniała nazwy. Podchodzi mąż, on również nie pamięta. Chyba w ogóle niewiele wiedzą poza tym, że są gdzieś w Bieszczadach. Ostatecznie udaje mi się z nimi ustalić, że jadą do znajomych do Soliny. Próbuję im wyjaśnić, jak dotrzeć do celu.
    - A duże to jeziorko? – zagaduje mąż.
    Stoję jak wryty. Że niby nie słyszał o Zalewie Solińskim? Niemożliwe. Szukam na jego twarzy cienia żartu – na próżno.
    - Wie pan, no sporawe – w końcu odpowiadam i mrugam porozumiewawczo do Ani, mojej piękniejszej połówki. – Są nawet tacy, którzy określają je mianem „bieszczadzkiego morza”.
    - Naprawdę?
    - No tak, to taka bardzo duża niebieska plama na mapie Bieszczadów, na pewno pan widział – zaczynam sobie lekko dworować.
    - A czy daleko od centrum?
    - Hmm, raczej szybko pan tam dotrze – odpowiadam i odtąd zbywam kolejne zaczepki, z ustęsknieniem wypatrując zmiennika kierowcy. Dżizus, ci ludzie nawet nie sprawdzili dokąd jadą. A może jednak facet się wygłupia? Nie!

    W końcu ruszamy w dalszą podróż. Teraz do kierowcy autokaru podchodzi jakaś kobieta.
    - Czy zatrzymuje się pan w Ciśnie?
    - W „Cisnej” – jednym głosem koryguje nazwę chórek głosów z przodu pojazdu, jakby na sygnał. Komedia.

    No, zbliżamy się do Wetliny. Zagaduję do kierowcy, czy będzie mógł się zatrzymać ciut wcześniej, chodzi o Smerek. Mówi, że takiego postoju nie ma w planie trasy. Cosik gburowaty jest nasz pan szofer, ale bez trudu daje się go uprosić Ani (dlaczego kobietom to wychodzi???) i za moment wypuszcza nas przy przystanku. No to jesteśmy na miejscu! Łapię komórkę i dzwonię do naszej gospodyni, obwieszczając przyjazd i upewniając się, w którym kierunku mamy iść. Jest już ciemno, więc szybko kierujemy się we wskazaną stronę. Wkrótce stajemy przed wejściem okazałego domu. Pukamy, wchodzimy do środka. Gospodyni płata nam figla, udając zaskoczenie i mówiąc, że to chyba pomyłka. Ale sekundę później wybucha śmiechem, a my – czując ulgę – rechoczemy wraz z nią. Przemiła osoba! I udaje nam się pożyczyć od niej trochę piwa (piszę „pożyczyć”, bo nie mogliśmy kupić – za to następnego dnia odkupiliśmy) - super, bo sklepik nieopodal przystanku był już zamknięty.

    Rozpakowujemy się w przytulnym pokoiku i prędko schodzimy na plac przed domostwem. Siedząc na ogrodowej ławce raczymy nasze podniebienia chłodnym, złocistym napojem i wpatrujemy się w zarysy ledwo już widocznych gór... Bosko!

    Fotki, oczywiście robione już w ciągu najbliższych dni (teraz jest ciemno):

    1. Nasze nowe, milutkie domostwo :)
    2. Taki mieliśmy widok z okna.
    3. Przytulny ogródek, gdzie będziemy przesiadywać przez kilka najbliższych wieczorów.

    c.d.n.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar Aleksandra
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    948

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Relację miło się czyta i z niecierpliwością czekam na cd.

    A drogę do Sanoka /i długie, męczące postoje/ mogą skrócić prywatne busy odjeżdżające z Dw. Zachodniego. Zawsze to o 2 godziny szybciej.

    pozdrawiam
    Aleksandra
    "niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
    http://takiewedrowanie.blogspot.com/

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Cytat Zamieszczone przez _Mursi_ Zobacz posta
    [FONT=Arial]Witam Forumowiczów ....Panie i Panowie, zapinamy pasy, zapraszam Was na małą podróż ...
    Bardzo dobrze się czyta Twoją relację ,a jeszcze do tego zważywszy na porę rozpoczęcia 00:00 ,tym bardziej staje się ona interesująca.
    ...."Zapinamy pasy.." i oczekujemy dalej...
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar _Mursi_
    Na forum od
    06.2007
    Rodem z
    stolica
    Postów
    36

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Cytat Zamieszczone przez joorg Zobacz posta
    Bardzo dobrze się czyta Twoją relację ,a jeszcze do tego zważywszy na porę rozpoczęcia 00:00 ,tym bardziej staje się ona interesująca. (...)
    Hehe, no jak startować, to najlepiej od samego początku

    Dziękuję za Wasze pochlebne opinie :) - sam mam niemały fun spisując teraz to wszystko, jeszcze raz się to wszystko na swój sposób przeżywa... :)

    A z tymi busami - fakt, mogliśmy lepiej rozwiązać sprawę. No, ale najważniejsze, że dojechaliśmy. I właśnie rozpoczyna się pierwszy dzień pobytu:

    ======================================

    3. SMEREK / POŁONINA WETLIŃSKA cz. 1

    Poranek - jak to poranek :) - ograniczę się więc tylko do stwierdzenia, że nasza gospodyni - poza tym, że jest niezwykle sympatyczną osobą - serwuje również wyśmienite śniadanka. Aż z trudem udaje mi się opamiętać – w końcu jednak dociera do mnie świadomość, że później trzeba będzie to wszystko ze sobą nosić ;-).

    Pamiętając poprzednie wyjazdy, gdy po pierwszych dniach w górach człek poruszał się niczym hollywoodzki zombie , decydujemy się wziąć „na rozgrzewkę” lżejszą traskę – niech będzie Smerek. Idziemy piechotą do Kalnicy i skręcamy w prawo, mijając most na Wetlinie. Nieopodal jest parking i budka PTTK z kasą, stajemy w kolejce po bilety na wejście do BPN (przy okazji, i wyłącznie na zasadzie ciekawostki: chyba pierwszy raz w życiu muszę kupić bilety, by pochodzić po górach). Sporo samochodów – i sporo ludzi. Gdy jestem przy okienku, do kobiety przede mną podbiega dwudziestoletnia na oko córa.
    - Mamo, jak się nazywa to coś, gdzie wchodzimy?

    OK, wiem - czepiam się, ale zawsze mnie śmieszą takie dialogi. Nieważne. Odbieram bilety i czym prędzej śmigamy przed siebie. Idzie się dobrze, momentami jest trochę ostrzej pod górkę (heh, no i znów się człowiek odzwyczaił od tych „nierówności”), ale później są bardziej płaskie fragmenty, na których wyrównujemy oddech. Nie jest tragicznie, zważywszy na wielomiesięczną przerwę. Mijamy tablicę BPN, robimy kilka fotek. W końcu wychodzimy z lasu i docieramy do połonin – krótki postój, nieskrywany zachwyt widokami, kolejne fotki. Znów trochę płaskiego, a później nieco strome, widokowe wejście na Smerek.

    Na szczycie sporo osób, ale bez problemu znajdujemy sobie miejsce nieopodal krzyża, siadamy, rozglądamy się wokół, znów fotki... W końcu ruszamy w stronę Przełęczy Orłowicza. Po drodze mijamy masę ludzi, formujących niekończący się sznur... Momentami czuję się jak na jakiejś promenadzie. Są w najróżniejszym wieku, niemal wszyscy z uśmiechem odkłaniają się, tak więc tłoczno - ale i miło. Z pewną ciekawością przyglądam się im – cały przegląd turystyczno-górskiego ubioru i ekwipunku, wiele osób maszeruje z kijkami. Niekiedy zdarzają się kreacje bardziej plażowe (klapeczki), dostrzegam nawet jakąś bardziej... wieczorową? Ha!

    Na Przełęczy odbijamy żółtym szlakiem w prawo i schodzimy do Starego Sioła. W połowie drogi nagle zaczyna lać – wkrótce na tyle obficie, że musimy się skryć. Odnajduję jakieś drzewo, którego pień pochylony jest niemal 45 stopni w stosunku do podłoża – stajemy pod nim, odpowiednio nachyleni. Śmiesznie musimy wyglądać, ale odtąd prawie nic już na nas nie kapie. Gdy się przejaśnia, ruszamy dalej. Wydeptana ścieżka zmieniła się tymczasem w pasmo błota, podczas próby wykonania jakiegoś przeskoku nagle sunę po nim, daremnie próbując się zatrzymać. Cudem udaje mi się zachować równowagę i – uff - kończę tylko z zabrudzoną ręką – drobna podpórka. Schodzimy do Sioła i robimy sobie jeszcze spacerek do Wetliny, tam wcinamy conieco, wracamy do naszego domostwa...

    Pierwszy dzień za nami... Jestem trochę zszokowany ilością osób na szlaku, chyba nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem (może Tatry albo Małe Pieniny)... No, ale w końcu to chyba najbardziej popularny szlak w Biesach... Jeszcze czeka nas wieczorna posiadówka na dworzu, gdzie przy schłodzonym piwku wpatrujemy się w coraz mniej widoczne zarysy gór... Pięknie!
    Dosiada się do nas sąsiad z pokoju obok, przemiły człowiek (jeśli to czytasz, Rafale, serdecznie pozdrawiamy!) - milutko gaworzymy sobie, w końcu rozstajemy się – czas spać.

    Ciąg dalszy – wiadomo ;-)

    A poniżej garstka zdjęć z tego dnia :)

    Serdeczności,
    Mursi
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2007
    Postów
    28

    Smile Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Fajnie sie czyta czekam na cd. Może też coś napiszę tydzień temu wróciliśmy z Biesów, brak słów do opisania kolorów. Muszę się tylko zebrać to może też coś skrobnę.

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar _Mursi_
    Na forum od
    06.2007
    Rodem z
    stolica
    Postów
    36

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    Cytat Zamieszczone przez Groszek Zobacz posta
    (...) Może też coś napiszę tydzień temu wróciliśmy z Biesów, brak słów do opisania kolorów. (...)
    Jak tylko znajdziesz czas, napisz coś i wrzuć jakieś fotki :) Jesienią góry są piękne, choć akurat w samych Bieszczadach o tej porze roku nie byłem. Nasze zdjęcia pochodzą z drugiej połowy sierpnia.

    ==================================

    4. CHATKA PUCHATKA / POŁONINA WETLIŃSKA cz. 2

    Są czy nie ma? Chodzi oczywiście o zakwasy... No więc... nie ma To jeszcze bardziej poprawia nasze dobre samopoczucie :)

    Co dzisiaj? Postanawiamy domknąć Połoninę Wetlińską z drugiej strony i jedziemy busem do Berehów Górnych. Ciekawa droga – na koniec niezła serpentynka. Po wyjściu z busu i kupnie biletów kierujemy się jednak najpierw na Połoninę Caryńską, by po przejściu jakiś stu metrów zobaczyć po lewej stronie miejsce po starej cerkwi i cmentarz. Zawracamy i wkrótce rozpoczynamy podejście pod Hasiakową Skałę.

    Początkowo milutki spacerek, później ostrzej, niekończący się ciąg stromych schodów... Raz po raz podziwiamy widoki, w końcu dochodzimy na grzbiet i niemal jak za dotknięciem różdżki nagle otacza nas mgła. Mleko, ktoś rozlał wokół nas hektolitry mleka, a my pływamy w środku tego morza... Widoczność spada nawet do kilku metrów, do tego zaczyna ostro zacinać deszcz. Szybkim krokiem docieramy do Chatki Puchatka i wchodzimy do środka – czas na gorącą herbatę i energetycznego batonika :). Ale w środku taki tłum, że ledwo można się poruszać. Wypijamy ciepły płyn i wychodzimy przed budynek. Pogoda ta sama co przedtem, no, może trochę więcej pada i jest jeszcze bardziej mgliście :) Obok stoi kilka osób, ciskają przed siebie niedopałki – widać, że deszcz zniechęca ich do podejścia do pobliskiego kosza... Bydełko, smutne to...

    Ruszamy, idzie się ciężko – chłodno, ciągle pada, cały czas ślizgamy się po błotnistej dróżce, a do tego niewiele widać. Raz na jakiś czas ktoś idzie z naprzeciwka – o wiele wcześniej słyszymy szelest jego peleryny, niż możemy go ujrzeć. Mimo wszystko jest w tym marszu jakiś niesamowity nastrój - w końcu, dzięki warunkom pogodowym, mamy trochę bardziej samotny spacer, a góry pokazują nam, że żyją, że bywają surowe, że wymagają... Przesadzam? No, może tak Mijamy Roha, Hnatowe Berdo...

    Gdy pojawiają się pierwsze drzewa, mgła nieco ustępuje. Stąd już niedaleko do Przełęczy Orłowicza. Docieramy do niej mniej więcej w półtorej godziny po opuszczeniu Chatki Puchatka – i w tym momencie wraca niemal pełna widoczność. Wracamy znanym już z poprzedniego dnia żółtym szlakiem, a następnie wstępujemy do „Chaty Wędrowca”. Jedliście tutejsze naleśniki? Pyszota!

    Drugi miły dzień za nami, przed nami jeszcze tradycyjny już wieczór w ogródku :)
    Zdołaliśmy się rozruszać i obiecujemy sobie, że kolejna trasa będzie dłuższa i niekoniecznie tak uczęszczana.

    c.d.n.

    Zdjęcióweczki:

    1. Nieopodal Berehów Górnych...
    2. Dochodząc do grzbietu Połoniny Wetlińskiej – coraz więcej mgły.
    3. Chatka Puchatka. Słowo daję, że mój aparat więcej wtedy widział niż ja.
    4. Dochodząc do Przełęczy Orłowicza – w końcu się przejaśnia.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Wągrowiec
    Postów
    450

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2007 - relacja jedna z wielu ;-)

    fajnie fajnie... tym bardziej że moja tegoroczna wyprawa też zaczęła się od wejścia na Smerek, i później Wetlińska:) i jak czytam to widzę te piękne widoki które miałam okazje tego lata podziwiać... każdy fragment drogi... eh się rozmarzyłam...
    pozdrawiam gorąco:)

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 54
    Ostatni post / autor: 22-12-2008, 07:27
  2. Bieszczady - jesień 2007
    Przez dorota z krakowa w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 89
    Ostatni post / autor: 03-12-2007, 11:56
  3. Bieszczady Lato 2007
    Przez arizona w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 29-11-2007, 14:23
  4. bieszczady 18-19 sierpnia 2007 [foto]
    Przez phantom22 w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 28-08-2007, 00:53
  5. Ze Szczecina w Bieszczady w tą niedziele 05.08.2007
    Przez palvch w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 02-08-2007, 22:39

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •