To jest jednak zaraźliwe... niech będzie cosik skrobnę, mając nadzieję, że SB nie obrazi się za zakłócanie jego relacji.
18 września, ostatni dzień w pracy, taki wymęczony i wyżebrany, bo przecież już od dawna chciała być w Bieszczadach. Pokonałam góry papierów i nieosiągalne szczyty rzeczy do pilnego załatwienia. Basta, niech tylko ktoś spróbuje coś jeszcze ode mnie chcieć. Wieczór, na środku rozbebeszony plecak, a wokół mnóstwo ciekawych rzeczy. Chyba latka lecą, kiedyś wystarczało 10 minut, aby idealnie spakować się na 2 dni czy też na 2 tygodnie w Bieszczady. A teraz będzie ciepło czy zimno, ciepło - zimno, ciepło - zimnoooo...
Zakładki