Strona 1 z 6 1 2 3 4 5 6 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 55

Wątek: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Piętnaście dni temu powróciłem z Bieszczad.
    15 dni to okres w sam raz, aby z jednej strony już ochłonąć, a z drugiej - aby wspomnienia były jeszcze żywe i niewydobywane gdzieś z zakamarków pamięci. Nie ukrywam też, że posiłkuję się teraz luźnymi zapiskami w kalendarzu, czynionymi „na gorąco” podczas pobytu, tzn. wieczorem lub następnego dnia.

    9. września. Podróż w Bieszczady

    Wyjazd z Ochoty, spod bloku, o godz. 8:10. Wyjeżdżam z żoną, ale powrócę sam. Szczegóły później, w dalszej części relacji. Ale uprzedzam: nie ma żadnej sensacji w tym fakcie.
    Na szczęście w czasie znoszenia klamotów do samochodu jeszcze nie padało, więc nie zmokliśmy. Za to później podróż bez włączonych wycieraczek byłaby niemożliwa. Lało prawie przez cały czas podróży, przestało dopiero gdzieś koło Rzeszowa.
    Sama jazda, jak to w niedzielę (i daleko od wielkich miast) - pomijając wspomnianą paskudną pogodę - nawet przyjemna. Odcinek Ostrowiec Świętokrzyski - Opatów był wyłączony z ruchu. Do Opatowa dojechałem więc przez Ćmielów.

    W Sękowcu pojawiliśmy się o 17-tej. Sprawdziliśmy, czy kotka żyje (szczegóły o tym też później, w podsumowaniu relacji) i wnieśliśmy bagaże do domu.
    Rozpakowaliśmy się, a potem udaliśmy się na 1-szą bieszczadzką kolację do domku nr 4, w którym już od wczoraj „urzędowali” Adaś z Anią, nasi przyjaciele z Warszawy. Wspólny pseudonim „Żabki” z I i II KIMB. Przyjechali dzień wcześniej, więc spadł na nich obowiązek przywitania nas kolacją. Ale z pustymi rękami do nich nie przyszliśmy. Zaniosłem flaszkę 0,7 l Kalganoffa, którą w maju kupiłem na bazarze w Ustrzykach Dln. od Ukraińców, następnie zawiozłem do Warszawy, a teraz przywiozłem ją z powrotem w Bieszczady (ot, i taki pijak ze mnie).

    10. września. Górny Otryt. Długa trasa tej pierwszej wycieczki

    Mimo niekorzystnej prognozy pogody postanowiliśmy pójść w góry, ale przezornie - nie na połoniny, lecz do lasu. Zawsze to jakaś osłona przed deszczem (niewielkim). Decyzja ta, jak się okazało, była słuszna.
    Z Sękowca poszliśmy stokówkami (tj. leśnymi drogami Lasów Państwowych) do niebieskiego szlaku, potem tymże szlakiem przeszliśmy pasmo Otrytu aż do Chaty Socjologa. Po drodze zbierało się na deszcz, ale dopadła nas tylko jedna, przelotna mżawka. Nasz obiadek, a w istocie tzw. suchy prowiant, zaczęliśmy konsumować na ławeczce przed Chatą, lecz wkrótce, z powodu ziąbu, weszliśmy wewnątrz. W środku akurat w tym czasie prawie nikogo nie było, poza jednym młodym człowiekiem, którego poczęstowaliśmy Kalganoffem z piersiówki (wyglądał na pełnoletniego - tzn. ów turysta, a nie Kalganoff).
    W międzyczasie zaczęło i przestało padać. Gdy przestało, włożyliśmy do puszki - skarbonki 40 zł (na dokończenie odbudowy Chaty) i powędrowaliśmy zielonym szlakiem do Lutowisk. Po drodze znów tylko przelotnie spadł niewielki deszczyk, ale błoto na tym odcinku było miejscami spore.

    W Lutowiskach zrobiliśmy konieczne zakupy (aprowizacja !), zjedliśmy kolację „U Biesa i Czada” i poczekaliśmy (już niedługo) na autobus PKS „ostatniej szansy” do Zatwarnicy - wyjazd z Lutowisk o godz. 19:33 z przystanku vis a vis kościoła. Jest to gwarantowany powrót do Sękowca i Zatwarnicy - autobus ów nie kursuje jedynie 2 dni w roku. Ale trzeba nieco uważać na godzinę jego odjazdu, która może być jedynie „umowna”. Osobom zainteresowanym korzystaniem z komunikacji PKS w Bieszczadach radzę pojawiać się na przystankach nawet 10 - 15 minut przed „rozkładowym” czasem odjazdu.
    Tego dnia przyjazd i odjazd z Lutowisk był zgodny z rozkładem jazdy PKS, ale mamy też i inne obserwacje.
    Sama jazda PKS-em po ciemku była interesująca. Przed Smolnikiem wyszła nam na szosę łania, co zmusiło kierowcę do ostrego przyhamowania. W końcu do łani dotarło, iż wymusiła pierwszeństwo i wycofała się z szosy.
    Na koniec przeszliśmy ostatnie dzisiaj 400 m - z przystanku PKS przed Sanem do ośrodka w Sękowcu. Pożegnanie z Żabkami i nareszcie ... czas na odpoczynek.

    11. i 12. września. Leje deszcz

    Opad ciągły o charakterze intensywnym, czyli pogoda - brzydsza od gówna. To ta sama, która towarzyszyła nam w niedzielę 9. września. Wyprzedziliśmy ją jadąc samochodem, ale przywlekła się za nami.
    We wtorek wycieczka samochodowa - autem Adama.
    W Ustrzykach Dln. robimy „ukraińskie” zakupy, a następnie jedziemy do Myczkowców. Tam, w ośrodku Caritasu oceniamy stan przygotowań do otwarcia skansenu cerkwi i kościołów bieszczadzkich. Będzie to coś niezwykle interesującego, ale dopiero ... będzie. Grunt, że wiem, gdzie to się znajduje i jak tam dojechać. Obejrzę w przyszłym roku. Mam przynajmniej taką nadzieję !
    A potem - jazda do Cisnej na placki po bieszczadzku w „Siekierezadzie”. Ja nie prowadzę samochodu, więc - także na piwo.

    W środę jedziemy (moim autem) do Leska. Czynimy uzupełniające zakupy, m.in. żona kupuje koszulę flanelową (za 15 zł) i od razu ją zakłada (jest zimno). Oglądamy galerię w synagodze, potem bez celu trochę szwendamy się pod parasolami po Lesku, a następnie wracamy do Sękowca.
    Ja zajmuję się lekturą, a Gosia przygotowuje obiadokolację - fasolkę po bretońsku własnej roboty. Fasolkę i konieczne do smaku „komponenty” kupiła w Ustrzykach Dln. Wieczorem przychodzą Adam z Anią i wspólnie wszystko zjadamy. Również popijamy. Inaczej fasolka po bretońsku byłaby na noc trudna do strawienia.

    13. września. Wycieczka samochodowa do Komańczy i na Słowację

    Pogoda powoli i stopniowo poprawia się. Jedziemy (samochodem kolegi) najpierw do Komańczy, gdzie oglądamy cerkiew greckokatolicką i zgliszcza prawosławnej (nie tak dawno również greckokatolickiej).
    I nagle wpadamy na pomysł, aby darować sobie dalsze odcinki komańczańskiej ścieżki historyczno - przyrodniczej, a zamiast tego pojechać do Medzilaborców. No to w drogę, bo dochodzi popołudnie i jeszcze nam tam sklepy zamkną.
    Na przejściu granicznym koło Radoszyc kontrola dokumentów (osób i samochodu). Niedługo już tego nie będzie - Polska i Słowacja przystępują do strefy Schengen. Ale już teraz na owym prowincjonalnym przejściu granicznym wszystko przebiega b. sprawnie. Kolejki w ogóle nie ma, a pogranicznik rozmawia z nami raczej z nudów niż z obowiązku. W drodze powrotnej będzie tak samo.
    W Medzilaborcach nie musimy wymieniać waluty, gdyż większość sklepów wydaje paragony fiskalne również w złotówkach (i oczywiście zapłatę w złotówkach przyjmuje). Dzielimy zatem podane na półkach ceny towarów przez 9 i w ten sposób oceniamy celowość konkretnego zakupu. Nabywamy kilka czerwonych wytrawnych win, słodkie nalewki i czekolady.
    Senne, miłe słowackie miasteczko. Jest godz. 17-ta, zaświeciło słońce.
    Byłoby naprawdę bardzo przyjemnie, gdyby nie ... dzieci cygańskie, namolnie żebrzące. I w ogóle dużo tu Cyganów, pardon: Romów. Na ulicach są bardziej widoczni niż miejscowi Słowacy.
    Aż zaczynam się bać o piękną Komańczę, gdy już wkrótce, po zniesieniu kontroli granicznej zacznie się toto przemieszczać na tereny polskie. Komańcza jest przecież najbliżej położoną większą miejscowością po polskiej stronie. I ma zresztą nieco cygańskich tradycji - przed wojną jedną z jej ulic zamieszkiwali właśnie Cyganie.

    Czas wracać. Opędzając się od brudnych bachorów wsiadamy do samochodu i wyjeżdżamy do Polski. Już w kraju przypominamy sobie, że jesteśmy głodni i w Dołżycy wstępujemy na pstrąga w knajpie pod prowokacyjną nazwą „Cień PRL-u”. Czekając na realizację zamówienia spostrzegamy myszkę, która przemierza lokal przy ścianie.

    A następnie siedzimy jeszcze u Adasiów w ich domku do godz. 23-ciej. W końcu pstrąg to ryba, która lubi popływać. W knajpie nie piliśmy alkoholu przez solidarność z kierowcą, ale teraz to już można. Pogoda się zdecydowanie poprawia, więc jutro wyruszymy na szlak. No to kolejny toast - za ładną pogodę !!!
    Potem bardzo, bardzo ostrożnie schodzimy z Gosią w świetle latarek po kamiennych schodkach z ośrodka (położonego na wzniesieniu) na drogę do leśniczówki. Udało się ! A przecież można się na tych schodkach wyp... nawet po trzeźwemu.
    CDN
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 14-10-2007 o 17:12
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Aleksandra
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    948

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    A już myślałam, że w tym roku sobie darujesz szczegółowe relacje Miło się rozczarować. Może jak ja nabiorę 15 -sto dniowego dystansu, to też coś skrobnę.

    pozdrawiam
    Aleksandra

    ps. gdyby działało Piekiełko, pewnie byśmy się spotkali na dyżurze.
    "niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
    http://takiewedrowanie.blogspot.com/

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Jarek L
    Na forum od
    10.2006
    Rodem z
    Bardzo daleko od Bieszczadow...
    Postów
    152

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Swietna lektura, przenioslem sie w czasie i przestrzeni, prosze o wiecej

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar wojtek legionowo
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    legionowo
    Postów
    369

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Czytam wspólnie z córą Twoją relację i cóż moje dziecko mówi już niedługo maj ii następny Kimbi i wtedy znów spotkamy sie osobiście żeby móc pogadać,jak również wziąść i podnosić toasty.
    Pozdrowienia od Gosi i Wojtka
    Wojtek legionowo

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar chris
    Na forum od
    11.2004
    Rodem z
    Kristiansand i ... ;)
    Postów
    870

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    "I w ogóle dużo tu Cyganów, pardon: Romów."
    "Aż zaczynam się bać o piękną Komańczę,"
    "zacznie się toto przemieszczać na tereny polskie."
    autor SB

    Co to łazi po tych Bieszczadach, nie wiem.
    No też jestem pod wrażeniem i czuję się przeniesiony w inny świat.
    Dość, że Żydów wybiły Niemce, się nie pętają...

  6. #6
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2007
    Postów
    28

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Czekam na dalszą część!!!!!!!!!!!!!!!!

  7. #7
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Cytat Zamieszczone przez chris Zobacz posta
    "I w ogóle dużo tu Cyganów, pardon: Romów."
    "Aż zaczynam się bać o piękną Komańczę,"
    "zacznie się toto przemieszczać na tereny polskie."
    autor SB

    Co to łazi po tych Bieszczadach, nie wiem.
    No też jestem pod wrażeniem i czuję się przeniesiony w inny świat.
    Dość, że Żydów wybiły Niemce, się nie pętają...
    Ciąg dalszy mojej relacji zamieszczę jeszcze dziś, najpóźniej jutro. Cieszę się, że i Ciebie przenosi ona w inny niż poznański, bo bieszczadzki, świat.

    Ale z ostatniego Twojego zdania niedwuznacznie wynika, iż zarzucasz mi ... rasizm. Nic bardziej błędnego. Bardzo lubię np. ballady cygańskie, występy zespołów tanecznych i w ogóle wszystko to, co nie jest namolnym żebraniem, wyłudzaniem i okradaniem, a co niestety kojarzy się najczęściej z ludnością cygańską.
    Moje podejście do tej sprawy jest czysto ekonomiczno-socjologiczne, broń Panie Boże rasowe.

    Chris, kupiłbyś mieszkanie lub dom w osiedlu, gdzie przeważają rodziny cygańskie ? Ale takie najbardziej typowe, obserwowane na ulicach. Nie mam na myśli artystyczno-kulturalnych elit romskich, które bardzo cenię.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    14. września. Urocze bieszczadzkie błoto, które wolę od stołecznych deptaków

    Trzy dni siedzenia na d... (co z tego, że w samochodzie) sprawiły, iż poprawę pogody powitaliśmy z „młodzieńczym” entuzjazmem.
    Idziemy !!! Ale gdzie, pytają mnie Gosia, Ania i Adam, jako że zdają się na mnie jako stałego, bieszczadzkiego bywalca.
    Analizuję więc mapę z mądrą miną, ale tak naprawdę to zastanawiam się nad pogodą (czy się znów nie zmieni na gorszą) oraz nad stanem bieszczadzkich dróg i ścieżek po niedawnych opadach. Z ukosa również zerkam na obuwie kompanów wycieczki. Buty żony osobiście zaimpregnowałem collonilem, więc jeżeli nie wejdzie po kostki do jakiejś kałuży czy rzeczki, to powinna wrócić suchą nogą. Obuwie Adama nieco mnie niepokoi, o adidasach Ani nie wspominając. Ale zapewnili mnie, że także je zaimpregnowali sprayem zakupionym w warszawskim Decathlonie (tuż obok CH Reduta na Ochocie). No to w drogę.

    Najpierw, dla zachęty i na rozgrzewkę, łagodny początek. Z Sękowca poszliśmy stokówką (wiodącą pod Otrytem) do Chmiela, końca wsi. Potem przeszliśmy przez cały Chmiel, aż do sklepu przy szosie. Wypiliśmy piwo i wtedy zaproponowałem ciąg dalszy (trasy, a nie piwa.). Wybrana trasa wymagała prawie natychmiastowego wyruszenia spod sklepu, aby się nie spóźnić na autobus.
    Przeszliśmy bardzo szybkim krokiem 3 km szosą do przystanku PKS Dwernik Skrzyżowanie, skąd mieliśmy (przed godz. 14-tą, dokładnie nie pamiętam) autobus do Nasicznego. I pojechaliśmy tymże autobusem do tegoż Nasicznego.

    W Nasicznem usiedliśmy sobie przy drodze na jakichś pociętych balach i oddaliśmy się rozpasanej konsumpcji kanapek i piwa (mieliśmy je z sobą, w Nasicznem nic się nie kupi).
    W czasie spożywania posiłku patrzyliśmy na błękitne, prawie bezchmurne niebo, na szybujące po nim drapieżne ptaki i było nam tak dobrze. A jak dobrze, to może wiedzieć tylko ten, kto nałogowo bywa w Bieszczadach. Duchu Przeszłości, mam rację ?

    A następnie - zaczęło się. Poszliśmy leśną ścieżką prowadzącą z Nasicznego pomiędzy Dwernikiem Kamieniem (Holicą) a Magurą Nasiczańską aż do bitej drogi (wiodącej z Zatwarnicy). Na mapie Compassu z tego roku wzdłuż tej ścieżki oznaczono koński szlak, co jest wierutną bzdurą, gdyż ani jednego znaku „końskiego szlaku” tam nie ma. Na mapie Compassu Magura Nasiczańska nazywa się też inaczej, a mianowicie Jawornik. I komu tu wierzyć: Wojciechowi Krukarowi czy zespołowi Compassu ?

    Przejście tą ścieżką nie powinno być trudne. Prowadzi ona przez przełęcz (a dokładnie, tuż obok przełęczy) pomiędzy Dwernikiem Kamieniem (Holicą) a Magurą Nasiczańską (Jawornikiem). Nachylenie terenu nie jest duże, prawie cały czas wędruje się puszczą bieszczadzką.
    No, ale niedawno było kilka dni ulewnych. Poza tym ową ścieżką ściągane i zwożone są ścięte drzewa. Przy użyciu tzw. ciężkiego sprzętu transportowego. W równaniu bieszczadzkim suma tych dwóch składników oznacza błoto po kolana (a czasami powyżej kolan).
    Zgadza się. O ile pierwsza połowa tego odcinka naszej drogi, tj. z Nasicznego do przełęczy, była niezbyt trudna do przejścia, to już druga połowa (aż do bitej drogi z Zatwarnicy) oznaczała walkę z błotnym żywiołem. Ja osobiście umiem chodzić po bieszczadzkim błocie (ponad 20 lat praktyki !) i zawsze stąpnę tam, gdzie nie zagłębię się powyżej kostek. W butach mam wszyte języki, a ponadto liczę na niezawodność zastosowanego impregnatu. Poprosiłem więc rozpaczającą żonę, aby przestała biadolić i uciekać gdzieś na ściany błotnego wąwozu, a po prostu szła tuż za mną, dokładnie po moich śladach. I zdało to egzamin, chociaż niekiedy słyszałem za sobą jej popiskiwanie. Adaś z Anią początkowo próbowali iść lasem równolegle do wąwozu, w którym znajdowała się nasza ścieżka, lecz wkrótce stało się to, z uwagi na leśny gąszcz, wręcz niemożliwe. W końcu też poszli za nami. I wreszcie doszliśmy do tęsknie wyglądanej bitej drogi, pokonując jeszcze tuż przed nią mały strumyczek.

    Oczywiście nie był to koniec dzisiejszej wycieczki, czekało nas jeszcze przejście kilku kilometrów do Zatwarnicy (obok wodospadu nad Hylatym), a stamtąd do Sękowca. Ale był już to przyjemny spacerek.

    15 września. Do południa znów deszcz i zimno

    Adam, lekko przeziębiony pozostał w domku, a ja z Gosią i Anią pojechałem do Lutowisk i Czarnej po zakupy, w tym do apteki. Po południu Ania kurowała Adama, a ja z Małgosią poszedłem na „wycieczkę” - do Zatwarnicy i z powrotem. W tamtejszym hotelu wypiliśmy kawę (ja) i piwo (Gosia).

    Tego dnia odnotowałem również przyjazd Darka, Pawła i Piskala (tak się każe nazywać), którzy jeszcze nieraz wystąpią w tej relacji. Darka i Pawła znam z widzenia, gdyż co rok spotykamy się w Sękowcu. Darek jest niepoprawnym optymistą i nieuleczalnym romantykiem, ponieważ co rok przyjeżdża w Bieszczady, aby tu ... poznać kobietę. Tak jakby nie było ich w Warszawie, gdzie mieszka. A zresztą poznał już kobietę w Bieszczadach. Imienia nie wymienię. Dała mu do zrozumienia, iż nie byłby bez szans. I co ? I nic.
    Piskal z kolei pochodzi z Torunia i świetnie gotuje. Darek i Paweł wykorzystują go w roli kucharza. Wszyscy trzej zamieszkali w domku nr 1, w którym dwa razy będę jadł zakrapianą bieszczadzką obiadokolację (w następnych odcinkach).
    CDN
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Piotr
    Na forum od
    09.2002
    Postów
    2,605

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    A następnie - zaczęło się. Poszliśmy leśną ścieżką prowadzącą z Nasicznego pomiędzy Dwernikiem Kamieniem (Holicą) a Magurą Nasiczańską aż do bitej drogi (wiodącej z Zatwarnicy). Na mapie Compassu z tego roku wzdłuż tej ścieżki oznaczono koński szlak, co jest wierutną bzdurą, gdyż ani jednego znaku „końskiego szlaku” tam nie ma. Na mapie Compassu Magura Nasiczańska nazywa się też inaczej, a mianowicie Jawornik. I komu tu wierzyć: Wojciechowi Krukarowi czy zespołowi Compassu ?
    Moim skromnym zdaniem mącisz i jeszcze jesteś malkontent

    Po pierwsze: ten szlak konny istnieje, nieważne czy są znaki czy nie ma (może jest mało uczęszczany, może nie zauważyłeś, może deszcz zmył ) . Tu poczytaj, etap II: http://www.gtj.pttk.pl/p_10_szlaki_bieszczadzki.html mówi dokładnie o szlaku konnym od stokówki w Zatwarnicy (tej od wodospadu) do leśniczówki w Nasicznem (tam na zakręcie on odchodzi, wiesz gdzie), przez przełęcz 825 (Prislip) między Jawornikiem a Dwernikiem-Kamieniem. Znaczy ktoś jeździ, tak?

    Po drugie: jak nie wiesz komu wierzyć, to sprawdź sobie w innych źródłach. Na innych mapach jest Jawornik. Mają źle? Ok. To sprawdź sobie w Rewaszu - jest Jawornik. Też źle? To może w BOSZu. Też Jawornik? Porównywanie innych map z "Krukarową" nie ma sensu - bo to inne mapy. Dopiero co gdzieś czytałem że koledzy po fachu p. Krukara też już mają trochę dość tego że mapa ta jest nieoznaczona jako nazewnicza i w związku z tym na innych mapach, folderach, przewodnikach, etc. są inne nazwy a tam inne i one (przewodniki) czasem wychodzą na durniów przed turystami, bo co innego mówią a co innego delikwent pokazuje im na mapie. Dobrze wiesz że nie zgadzają się dziesiątki nazw (grube dziesiątki). To nie znaczy ze któraś z tych map jest zła (albo żę którejś trzeba wierzyć a którejś nie), tylko znaczy że są to różne pozycje wydawnicze - błędnie klasyfikowane do jednej grupy. Tam masz stan na jakiś tam czas (a szlag wie jaki) a na reszcie (i w reszcie) nazwy obecnie obowiązujące jako urzędowe lub nazwy jakie się przyjęły.
    p.s - w Słowniku geograficznym z 1880 roku góra, którą nazywasz Holicą czy też Dwernikiem Kamieniem nazywa się po prostu: Dwernik. I komu tu wierzyć? :)
    Piotr
    Twoje Bieszczady - przewodnik po regionie
    Komańcza i okolice - serwis turystyczny

  10. #10
    Bieszczadnik Awatar chris
    Na forum od
    11.2004
    Rodem z
    Kristiansand i ... ;)
    Postów
    870

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    Ciąg dalszy mojej relacji zamieszczę jeszcze dziś, najpóźniej jutro. Cieszę się, że i Ciebie przenosi ona w inny niż poznański, bo bieszczadzki, świat.

    Ale z ostatniego Twojego zdania niedwuznacznie wynika, iż zarzucasz mi ... rasizm. Nic bardziej błędnego. Bardzo lubię np. ballady cygańskie, występy zespołów tanecznych i w ogóle wszystko to, co nie jest namolnym żebraniem, wyłudzaniem i okradaniem, a co niestety kojarzy się najczęściej z ludnością cygańską.
    Moje podejście do tej sprawy jest czysto ekonomiczno-socjologiczne, broń Panie Boże rasowe.

    Chris, kupiłbyś mieszkanie lub dom w osiedlu, gdzie przeważają rodziny cygańskie ?Chris, kupiłbyś mieszkanie lub dom w osiedlu, gdzie przeważają rodziny cygańskie ? Ale takie najbardziej typowe, obserwowane na ulicach. Nie mam na myśli artystyczno-kulturalnych elit romskich, które bardzo cenię.
    Sorry Stały Bywalcze, wiem, że nieco się migasz ... sztuczny folklor odpada ( tańce, Roma, Ciechocinek, Górniak), trafiłeś (chyba) źle z resztą argumentacji; jakoś się me życie tak potoczyło, że sporo dealów z Romami porobiłem, NIGDY nie zostałem oszukany, wbrew obiegowym opiniom o ... "cyganach". Moja firma leży tuż obok "bloku", nowiutkiego, romskiego, bo ze względu na wypas, tylko Romów było na te mieszkania stać. Współpraca układa się na kanwie zawodowej, jak zwykle, znakomicie.
    Sorry za cytat : "Chris, kupiłbyś mieszkanie lub dom w osiedlu, gdzie przeważają rodziny cygańskie ?" Powiem, że w latach 90-ych kupiłem mieszkanie w bloku z ok 30-oma rodzinami romskimi. Dać namiary Tobie konkretne? No problem. I złych wspomnień nie mam.
    Większe wrażenie robią małolatki "romskie" na Słowacji, proponujące sex za małą kaskę. Jednak czy one romskie? Nie wiem, a znając podejście Romów do tego problemu - wątpię.
    Ostatnio edytowane przez chris ; 18-10-2007 o 22:38

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Rajd Połoniny - koniec września w Bieszczadach
    Przez sewerr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 02-09-2012, 18:09
  2. Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 41
    Ostatni post / autor: 05-02-2010, 19:35
  3. Moja własna relacja z VIII KIMB, a nawet z całego pobytu w Bieszczadach.
    Przez Stały Bywalec w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 22
    Ostatni post / autor: 11-06-2009, 17:42
  4. Niedługa relacja z niedługiego pobytu w Bieszczadach (12 - 20 maja 2008 r.)
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 14-06-2008, 22:57
  5. Relacja z pobytu w Bieszczadach od 15.09. do 6.10.2004 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 19-10-2004, 20:50

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •