Wzdłuż grzbietu, na którym rozkoszowałem się pogodą, ciszą, spokojem i bursztynowym napojem, delikatnym spadkiem opuszczała się w dolinę leśna droga:
09_38.jpg
Zerknąłem na mapę i mi się nie spodobało, że ona tak się ciągnie zbyt łagodnie. Postanowiłem zrobić skrót odbijając od niej pod kątem lewym sierpowym w gęstwinę leśną. Skrót, he, he...
„I można ominąć - po drogach się snuć,
Lecz my nie szukamy łatwych dróg”* (link)
Ani połowy wysokości nie straciłem, gdy zewsząd otoczyła mnie sukcesja. Jak wiadomo jest to twór wielce zadziorny, czepliwy i złośliwy. Łudzi przesmykami kończącymi się gęstwą nie do przebicia, mami niby prześwitami, podstawia nogi, oblepia twarz pajęczynami, do oczu wpycha badyle! Im człowiek głębiej zabrnie tym dla niego gorzej. Smaczku dodają jeszcze dywanowe naloty strzyżaków. Ten przysiądzie na policzku, inny na czole, następny pcha się za koszulę, kolejny wplata we włosy! Wredne to takie, oj wredne! Się tego dziadostwa namnożyło i teraz żeruje na zbłąkanym turyście. Byle się szybko wyrwać z tej matni. W końcu coś tam widać niedaleko w prześwicie, albo kolejna fatamorgana albo polana. Teraz jeszcze tylko ten oporowy mur przybrzeżny trzeba pokonać a to zawsze jest esencjonalny zagęstnik plątaniny jeżyn, głogu, róży i tarniny z domieszką sypiących się za kołnierz iglaków, rozrośniętej we wszystkie strony leszczyny oraz walających się pod nogami olch. Udało mi się wyrwać spodnie, polar i całą resztę z tej ostatniej linii zasieków i wyskoczyłem wprost do zdziczałego sadu:
09_39.jpg esy34.jpg esy35.jpg
Niecałe sto metrów dalej wyskoczyła droga, którą mogłem spokojnie tu dojść. No cóż, skróty rządzą się swoimi prawami.
Miejsce niezwykle urokliwe, mnóstwo jabłoni różnych gatunków, grusze i jedna samotna śliwa a na jej niemalże czubku tylko jedna śliwka:
„Nie widzę ciebie,
Tylko cię czuję, czuję twój zapach
Jak dzikie zwierzę wyjące z głodu
Wyczuwam cię z daleka
Pachniesz tak dobrze
Zachodzę cię od tyłu (...)
Pachniesz tak dobrze
Wkrótce będziesz moja”** (link)
Zachodziłem ją od przodu, od tyłu, z boku jednego i drugiego, ale mi się nie oddała. Za wysoka jak dla mnie. Drągiem, trzeba było ją drągiem a nie skakać jak pajac.
A żeby cię tak robale zeżarły, rzuciłem na odchodne i przeskoczywszy potok zacząłem wspinaczkę drogą wśród łąk rozpościerających się na przeciwległym zboczu:
esy36.jpg esy37.jpg
__________________________________________________ ____
*W. Wysocki „Na grani” tłum. P. Orkisz
**Rammstein „Du Riechst So Gut” tłum. www.tekstowo.pl



Odpowiedz z cytatem
Zakładki